Projekt SVM, czyli Czort – finał już blisko

Zacznę od tego: projekt SVM żyje i ma się całkiem dobrze, mimo że ma już 5 lat. Od ostatniego artykułu na łamach Terenowo.pl minęło 3 lata… Odliczanie do finału trwa, ale już w oddali go widać.

Pierwszą pracą przy aucie była… rozbudowa warsztatu i solidnie doposażenie. Zajęcie o tyle miłe, co pracochłonne, bo (jakże by inaczej) co się dało, wykonałem sam: szafki warsztatowe, wózki, szlifierkę do rur.

Prace nad autem w warsztacie ruszyły latem 2013 roku od przygotowania ramy, czyli obcięcia oryginalnych mocowań nadwozia, wypiaskowania, wspawania wzmocnień zawieszenia oraz dołożenia tu i ówdzie spawów wzmacniających. Pierwszym poważnym zadaniem było ustawienie klatki bezpieczeństwa. Wcześniej przygotowane blachy i rury musiałem poucinać i poprzycinać na szlifierce, tak aby dało się później to pospawać zgodnie ze sztuką.

Trochę kłopotu było z podłogą, bo po pierwszej przymiarce z fotelem okazało się, że jest za mało miejsca nad głową, zaś sam środek podłogi jest przesadnie podniesiony ponad reduktorem. A więc kątówka do roboty i pół podłogi poszło na złom. Po przeróbce miejsca przybyło, ale okazało się, że problem jest z mocowaniem oryginalnej pedaliery z Jimny. A że łatwiej było przebudować przegrodę czołową niż nogi, więc ponownie kątówka do roboty, kilka rysunków w CADzie i przegroda czołowa jest lux. Dodatkowo wzrosło bezpieczeństwo załogi, bo pierwotny plan zakładał ażurową konstrukcję przegrody i blachę aluminiową, a wersja ostateczna ma pełną, stalową przegrodę zespawaną z klatką. Wspawałem boczne zastrzały, a dla zwiększenia sztywności całej konstrukcji z tyłu oraz przodu kabiny pojawiły się wzmocnienia prowadzone wprost do punktów mocowania sprężyn. Konstrukcja klatki bezpieczeństwa była gotowa.

Kolejny etap to wykonanie konstrukcji maski i przedniego zderzaka. Żeby to zrobić musiałem postawić ramę na kołach i wrzucić silnik. Ale mając silnik w aucie, kusiło, żeby go odpalić, żeby posłuchać, jak brzmi i nabrać sił na dalszą pracę. A więc: łączenie kabli, odkrywanie, która kostka ma łączyć się z którą, podłączanie przewodów paliwowych i… pierwszy start od razu. Cóż to za frajda usłyszeć silnik, który przez 4 ostatnie lata stał na palecie. Radość była, ale też mnóstwo roboty przede mną. Po kolei, zgodnie z wcześniej przygotowaną dokumentacją łączyłem spawem blachy z rurami, aż uzyskałem kompletną ramkę pod maskę. Wstawiony silnik na bieżąco pozwalał zweryfikować ilość miejsca w komorze silnikowej. Przy zderzaku więcej było szlifowania spawów niż samego spawania. Ale efekt, jak na moje oko, bardzo fajny.

Mając wykonaną cześć metalową przodu i środka auta, i korzystając z letniej aury roku 2014, postanowiłem doprowadzić auto do stanu „umożliwiającego przejażdżkę”. Ponownie łączyłem instalacje elektryczną, układ paliwowy, doszło zainstalowanie chłodzenia i zawieszenia. Pierwsza jazda odbyła się nawet bez hamulców, ale i tak sprawiła ogrom satysfakcji. Wiatr we włosach, piach w oczach i muchy w zębach to wspomnienia z pierwszej szalonej przejażdżki. Wbrew wcześniejszym moim obawom o zbyt twarde zawieszenie spowodowane mniejszą wagą auta wobec oryginalnego Jimny i zachwianie proporcji skoku dobicia i odbicia, auto prowadziło się bezpiecznie, zapewniając o dziwo przyzwoity komfort podczas jazdy po polach. Spora w tym zasługa sportowych amortyzatorów. Miłym zaskoczeniem była zrywność auta, gdzie przy załączonym napędzie na 4 koła i reduktorem ustawionym na biegi szosowe, auto przy ruszaniu potrafiło zakręcić w miejscu wszystkimi kołami. Zawiodłem się natomiast na prędkości maksymalnej, która według wskazań prędkościomierza wynosiła ledwo ponad 100km/h. Auto przecież nie jest kompletne, a więc lżejsze niż gotowy Czort, ale ma trochę większe koła niż seryjny Jimny, który podobno potrafi jechać nawet 130 km/h.

W dalszej kolejności wykonałem tylną ramę, przedłużającą oryginalną o około 35 cm, tylny zderzak i skrzynię ładunkową, która nadała praktycznie ostateczny kształt i proporcję autu, a więc krótki przód i długi tył. Dodatkowo sprawdziłem, jak będzie wyglądać Czort z tylnymi lampami i kołem zapasowym w docelowym miejscu, czyli na tylnej ścianie kabiny.

Kolejną częścią do wykonania jest tylna burta wraz zamkiem i – rzecz chyba najtrudniejsza - poszycie auta z kompozytu: maska, błotniki, wykładzina skrzyni i kilka innych drobiazgów. W tej chwili jestem w fazie wykonywania form na błotniki. Po tym typowo modelarskim etapie powinno już pójść z górki: kolejne piaskowanie, malowanie i ostateczny montaż.

Finał już blisko…

Text i foto: inż. Rafał Radulski (kontakt: tel 668 976 984, e-mail: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.)

CZYTAJ TAKŻE: Projekt SVM (2009) - inż. Rafał Radulski | Projekt SVM inż. Rafała Radulskiego – ciąg dalszy nastąpił