SAM 2315 (2003), czyli Mercedes à la Citroën Grzegorza Szwagrzyka

EStartują wspólnie od 2000 roku, a w tegorocznym sezonie odnieśli swój największy sukces - zdobyli tytuł mistrzowski klasy O1 w Rajdowych Mistrzostwach Polski Samochodów Terenowych. Grzegorza Szwagrzyka i Piotra Brakowieckiego łączy nie tylko jazda Mercedesem à la Citroën i zamiłowanie do ogromnych prędkości w terenie – obaj również nie powiedzą złego słowa o swym partnerze.

- Ja nie miałem kierowcy, a on pilota – mówi o wspólnych początkach przed blisko czteroma laty Piotr Brakowiecki. – Niewiele więc trzeba było, byśmy już wkrótce tworzyli team. Wystarczył telefon, krótka rozmowa i tak pozostało aż do dziś.

W tym samym czasie w warsztacie pana Arkadiusz Nowakowskiego dobiegała końca budowa nowego auta, którego pomysłodawcą i właścicielem był Grzegorz Szwagrzyk. – W naszych rajdach królują dwa modele samochodów: Mercedes G i Nissan Patrol – mówi. – Atutem ich obu jest duża wytrzymałość, jaka charakteryzuje ich układy napędowe oraz zawieszenia. Ja zdecydowałem się ostatecznie na konstrukcję niemiecką.

Podwozie samochodu niemal w komplecie zaadaptowane zostało więc z Mercedesa G. Auto posiada jego ramę, mosty, reduktor, układ napędowy oraz zawieszenie. Niektóre z elementów (mosty, drążek kierowniczy, drążki Panharda) zostały wzmocnione; znaczącą modyfikacją są sportowe amortyzatory Bilstein, które po dwa umieszczone zostały przy każdym kole. Najwięcej dylematów budził jednak wybór odpowiedniej jednostki napędowej. Początkowo pod uwagę brany był dwuipółlitrowy silnik z Mercedesa 190 (- Chciałem być wierny marce – mówi Grzegorz Szwagrzyk), który dysponuje mocą 220 koni mechanicznych. Jest on jednak stosunkowo mało popularny w Polsce, a przez to posiada ograniczony rynek części zamiennych. Wybór więc padł na ulubioną wśród rajdowców, również dwuipółlitrową konstrukcję BMW, która, choć dysponuje mniejszą mocą (192 KM), nie sprawia jednak większych kłopotów w przypadku jej awarii.

BEtapem kończącym budowę nowego auta był montaż jego nadwozia. W pierwszym sezonie występów pary Szwagrzyk – Brakowiecki samochód startował jednak w „odchudzonej” karoserii Mercedesa G. W tym czasie w warsztacie powstawała stalowo-aluminiowy szkielet, którego wykonawcą był pan Albin Tkacz (- Człowiek z „otwartą głową” – jak mówi Grzegorz Szwagrzyk). Efektem jego siedmiomiesięcznych prac była lekka konstrukcja (do której dokręcana jest ponadto odrębna klatka bezpieczeństwa) charakteryzująca się dużą wytrzymałością i odpornością na uderzenia oraz zgniecenia. Jej waga (zaledwie 100-120 kilogramów) pozwala dwóm osobom ściągnąć ją w razie potrzeby z samochodu! Pan Tkacz jest również autorem oryginalnego kształtu maski samochodu, która dziełem przypadku zaczęła przypominać zabytkowe modele Citroëna.

Gotowe auto, występujące w mistrzostwach pod nazwą SAM 2315, waży 1650 kilogramów i jest w stanie rozpędzić się (przy włączonym reduktorze, bo tak jeżdżą rajdowcy) do prędkości 120 km/h. Konstrukcja samochodu ciągle jednak, choć nieznacznie, ewoluuje. Jej wady szybko wychodzą na światło dzienne podczas zawodów, zmuszając właściciela SAM-a do przeprowadzania kolejnych modyfikacji. Auto okazało się jednak bardzo niezawodne i łatwo naprawialne – załoga Automobilklubu Rzemieślnik, startując nim jak dotąd w dwudziestu ośmiu rajdach, tylko w trzech nie dotarła do mety. – Duża w tym zasługa Arka Nowakowskiego, który przed każdym rajdem robi dokładny przegląd naszego samochodu – chwalą swego mechanika zawodnicy.

Tegoroczny tytuł mistrzowski klasy O1 (w której pojemność silnika samochodu nie może przekraczać 2.500 cm³) w RMPST to największy sukces pary Szwagrzyk – Brakowiecki. W poprzednich sezonach załoga SAM-a 2315 dwukrotnie w swojej klasie zajmowała czwarte miejsca, a raz (w roku 2001) została wicemistrzem. Obaj zawodnicy bardzo lubią trasy urozmaicone, wymagające dobrej techniki jazdy i precyzyjnej nawigacji. – Moimi faworytami po tym względem są: Rajd Hałda w Wałbrzychu oraz runda w Chojnicach – tam zawsze mogę spodziewać się różnorodnego terenu i świetnej organizacji – mówi Piotr Brakowiecki. Jego zdaniem na pochwałę w tym roku zasłużył również Rajd Polskie Safari, gdzie wytyczono długie i ciekawe odcinki specjalne, oraz runda w Łasku pod Łodzią, która była bodaj najlepiej przygotowaną w historii tej widowiskowej dyscypliny.

FObaj rajdowcy nie mają nic przeciwko panującej obecnie tendencji w RMPST, polegającej na wydłużaniu i prostowaniu odcinków, w skutek czego rajdy stały się dużo szybsze i bardziej widowiskowe. – Jeszcze dwa lata temu odcinki specjalne miały nierzadko 1000-1500 metrów długości, a po drodze znajdowało się kilkadziesiąt bramek, które należało pokonać, nieźle przy okazji manewrując – mówi Grzegorz Szwagrzyk. – Obecnie organizatorzy dostosowują się jednak do naszych samochodów, które stają się coraz lżejsze i mają coraz mocniejsze silniki.

Marzeniem niemal każdego zawodnika występującego w RMPST są starty w Pucharze Świata cross-country w boku Jeana-Louisa Schlessera czy Hiroshi Masuoki. Grzegorz Szwagrzyk i Piotr Brakowiecki są pod tym względem jednak realistami: - To zupełnie inny świat, za którym stoją potężne koncerny i wielkie pieniądze – mówią. Czy ich SAM mógłby rywalizować z Pajero Evolution lub buggy napędzanym czterolitrową „V-szóstką” Forda? – Na rajdach cross-country, które składają się ze stosunkowo prostych, w miarę równych odcinków, po których auta pędzą z prędkościami dochodzącymi do 200 km/h, nasz Mercedes nie miałby żadnych szans – mówi Grzegorz Szwagrzyk. – Ale na naszych krajowych RMPST-ach, które według mnie są dużo bardziej „terenowe” od zagranicznych rajdów Baja, to nasze terenówki wykazałyby zapewne wyższość. W gruncie rzeczy jednak specyfika tych zawodów jest bardzo odmienna i nawet trudno porównywalna.

W planach załogi Mercedesa à la Citroën nie ma więc startów zagranicznych. Grzegorz Szwagrzyk nie zamierza również dokonywać znaczących modyfikacji w swym aucie. – Zmiana silnika na mocniejszy, aby przejść do klasy O2, nie wchodzi w rachubę – mówi. – Do tego rodzaju przeróbki konieczna byłaby przebudowa całego samochodu i zmiana jego podstawowych parametrów. W przyszłym sezonie najważniejszych celem zawodników Automobilklubu Rzemieślnik będzie więc obrona tytułu mistrzowskiego w klasie O1. Życzymy powodzenia!

autor: Arkadiusz Kwiecień
zdjęcia: Arkadiusz kwiecień, Tomasz Lisicki

JGrzegorz Szwagrzyk o swym pilocie:

- Najważniejsze jest zaangażowanie człowieka w to, co robi. Piotrek wkłada całe swoje serce w starty na naszych rajdach. Jest doskonałym nawigatorem, świetnie opisuje trasę. Przed startem zawsze obchodzi nawet najdłuższe odcinki specjalne, aby je dobrze poznać. Nierzadko zdarza mu się potem ślęczeć do późna w nocy, by przepisać wszystkie notatki. W swym fachu jest prawdziwym profesjonalistą.

 

 

KPiotr Brakowiecki o swoim kierowcy:

- Grzegorz jest doskonałym kierowcą. To prawdziwy talent. Udowodnił to już w pierwszym sezonie swych startów, kiedy z nim jeszcze nie jeździłem. Zdobył wówczas tytuł wicemistrzowski w klasie MT (militarnej). Jest bardzo ambitny i waleczny. Nie odpuści ani sekundy. Lubi głośne dyktowanie - podczas jazdy uważnie słucha mych uwag i ... chyba ma do mnie zaufanie. Jest zawodnikiem rozkręcającym się w miarę trwania rajdu. Zwykle to drugie przejazdy ukazują pełnię jego możliwości i umiejętności.

Artykuł opublikowano w "Giełdzie Samochodowej", nr 92/2003 (848) z dnia: 18 listopada 2003 roku.