Daewoo Musso (2003) - Grzegorz Woźniak

- Zdobyliśmy przełęcz Col du Grand Parpaillon we francuskich Alpach, na którą prowadzi najwyżej położona droga szutrowa w Europie, przejechaliśmy drogę do schroniska położonego u podnóża Pic du Canigou w Pirenejach. I to wszystko... Daewoo Musso - mówi Grzegorz Woźniak, off-roadowiec z Gliwic.

Daewoo Musso kupił przed czterema laty i twierdzi, że auto mimo pewnych niedociągnięć jakościowych da się lubić. Zdaniem pana Grzegorza Musso świetnie nadaje się na długie trasy, spełniając rolę auta pseudowyprawowego.

- Samochód już na pierwszy rzut oka wydał mi się duży - przyznaje jego właściciel. - I faktycznie - miejsca wewnątrz kabiny nie brakuje, a bagażnik jest jednym z większych wśród aut terenowych. Obecnie bardzo sobie chwalę swój wybór, ale przyznaję, że bywało różnie...

Drobne zmiany

Daewoo Musso wyposażony jest w turbodoładowany silnik o pojemności 2,9 l, który został wyprodukowany na licencji Mercedesa. Moc 120 koni mechanicznych okazuje się zupełnie wystarczająca do rozpędzania prawie dwutonowego pojazdu. A na autostradzie, z czterema pasażerami i przy maksymalnym załadunku auto wciąż potrafi pędzić z prędkościami nieosiągalnymi (130-140 km/h) dla innych wyprawowych terenówek. Godna pochwały - w opinii jego właściciela - jest również jego ekonomika: podczas jazdy po drogach asfaltowych spalanie oscyluje w granicach 9-10 litrów ropy na 100 km, dzięki czemu wydatki na paliwo w czasie dalekich podróży nie są takie duże.

AWłaściciel auta osłonił silnik przykręcaną blachą o grubości 4 mm, aby nie uszkodzić go podczas jazdy terenowej. Wymienił też opony. Najpierw na Mastercrafty Courser AWT, które wytrzymały ponad 60 tys. km i sprawiły, że samochód miał dużo lepszą trakcję. Później zastąpiły je Pirelli Scorpion AT o wymiarze 235/75/R15, które również pomyślnie zdały off-roadowy egzamin.

To tylko Daewoo

Niestety, już pierwsza zima wystarczyła, aby auto ujawniło swoje braki. W Musso, które ma stały napęd na tylne koła, posłuszeństwa odmówił system dołączenia przedniego napędu. Okazało się, że winę za to ponoszą nieszczelne sprzęgiełka piast przednich, które ostatecznie wymienione zostały na ręczne sprzęgiełka Warna. - Może jest to rozwiązanie mniej komfortowe, ale przynajmniej pewne - wyjaśnił pan Grzegorz.

Po 130 tys. przejechanych kilometrów "wyszły" kolejne niedoróbki producenta. Trzeba było wymienić cały tylny most, przedni wał, przedni i tylny krzyżak, przednie i tylne amortyzatory oraz tylne sprężyny.

- Jest to jednak Daewoo i nie należy od niego wymagać zbyt wiele - stwierdza wyrozumiale właściciel auta. - Na szczęście większość napraw wykonana została w ramach trzyletniej gwarancji.

Auto wyprawowe

Grzegorz Woźniak - jako prawdziwy off-roader - samochód kupował nie pod kątem jego wyglądu, ale praktyczności.

G- Musso z pewnością nie nadaje się do "ekstremów", chyba że zostanie znacznie zmodyfikowane - mówi. - Poruszać się nim można w średnio trudnym terenie, ale trzeba się liczyć, że problem stanowić mogą jego duże gabaryty. Wjazd w wąski dukt leśny może być ryzykowny. Pomocny jest za to reduktor, który znacząco polepsza terenowe właściwości samochodu.

Ograniczeniem w terenie okazać się mogą też niezbyt wysokie parametry jezdne samochodu - niewielki prześwit (19,5 cm) i duże zwisy (87 cm z przodu, 116 z tyłu). Niewielkie kąty natarcia (32 stopni) i zejścia (28 stopnie) można polepszyć przez duże zmiany w konstrukcji zawieszenia i drastyczną ingerencję w kształt nadwozia (obcięcie zbędnych blach).

Daewoo Musso sprawdziło się jednak doskonale w roli auta wyprawowego. Wakacje pan Grzegorz i jego żona najczęściej spędzają w górach.

- Naszym największym dotychczasowym osiągnięciem było zdobycie przełęczy Col du Grand Parpaillon we francus-kich Alpach, na którą prowadzi najwyżej położona droga szutrowa w Europie, stanowiąca jeden z najpopularniejszych alpejskich szlaków 4x4 - wspomina Grzegorz Woźniak. - Jadąc nią, można dotrzeć na wysokość prawie 2.700 m n.p.m.

Przebywając w sierpniu w Alpach francuskich, pan Grzegorz odwiedził Salon 4x4 w Val d'Isere.

- Można tu znaleźć wszystko: są auta wyprawowe i terenówki przygotowane do ekstremów, nowości europejskich salonów i pierwsze prototypy, które jeszcze nie miały okazji spróbować, jak smakuje błoto - opowiada pan Grzegorz.

Inną wspaniałą wyprawą była podróż drogą do schroniska położonego u podnóża Pic du Canigou o wysokości 2.784 m n.p.m., w Pirenejach. Swym pięknem nęci go teraz Skandynawia. Jak twierdzi - wybierze się tam "mussowo".


autor: Arkadiusz Kwiecień

zdjęcia: Grzegorz i Agnieszka Woźniakowie

Artykuł opublikowany w "Giełdzie Samochodowej" , nr 80/2003 (836) z dnia: 7 października 2003 roku