Blog Dagmary Kowalczyk: mój wymarzony rajd

Zastanawiałam się, kiedy ta opowieść powinna się zacząć. Czy wtedy, gdy odebrałam telefon z pytaniem – chcesz pojechać na swój wymarzony rajd? Czy może w samolocie, gdy piliśmy sylwestrowego szampana, a kilka godzin później powtarzaliśmy noworoczne życzenia w małym, peruwiańskim hotelu „Nirvana”? A może wtedy, gdy wchodząc do portu pełnego samochodów, ciężarówek, quadów i motocykli z wrażenia pierwszy raz od dawna, szczypały mnie oczy? To chyba jeszcze nie jest ten czas, by napisać jak wygląda Dakar widziany po raz pierwszy. Dlaczego prawie każdy z Was ma jedno w głowie – muszę tam pojechać.

Ale wcześniej, zanim ta opowieść nabierze autentycznych, dakarowych kształtów, muszę się zmęczyć, wybrudzić, przykurzyć tym sławnym fesz-feszem. Porozmawiać z zawodnikami, których podziwiam od dawna, siedzieć przy mechanikach i patrzeć jak dłubią w zepsutym sprzęcie. Jechać dwieście, trzysta, sześćset kilometrów codziennie i walczyć z całych sił, by nie usnąć za kierownicą. My też jesteśmy częścią tej wielkiej karawany, bo zawodnicy to jedno, drugie – to logistyka. Serwisy, mechanicy, dziennikarze, obsługa – lekarze, kucharze i setki innych osób niezbędnych by wszystko działało tak, jak mechanizm w Rolexie. Będę śledziła i opowiadała Wam, jak ewaluują ludzkie emocje. Teraz jesteśmy spokojni i wyluzowani. Co będzie po pierwszym, czwartym, szóstym etapie?

Jednak teraz musi być wielkie show – przez 35 lat Francuzi opanowali to do perfekcji. Mamy więc kolosalny biwak na plaży „Magdalena”, 700 sztuk wszelkiej maści pojazdów, potężne rampy, namioty badania technicznego. Powiewają flagi, zieleń przystrzyżonych co do milimetra trawników, kłuje w oczy, codziennie chronią nas setki policjantów i szalejących na motocyklach ...policjantek:). Pierwszego stycznia, kiedy z Łukaszem Łaskawcem, mechanikami Staszkiem i Jackiem oraz masażystą Bogusławem, rozbijaliśmy namioty wydawało się, że na plac biwakowy zarezerwowano za dużo miejsca. Pomyliłam się. Teraz przeciśnięcie się autem pomiędzy wąskimi alejkami serwisów, graniczy z cudem. I już wszędzie w powietrzu unosi się kurz....

P.S. Darek Żyła przeszedł test bojowy u naszego masażysty. Mieliście kiedyś problemy z barkami? Darek ma, ale został już „naprawiony”. Z bezpiecznej odległości zabiegowi przyglądał się Grzegorz Baran. I kiedy Darek wił się i czerwieniał z bólu, dyskretnie wycofał się twierdząc „to nie dla mnie”. Po biwaku przechadzają się też „faceci w czerni” – Robert Szutkowski i Jarek Kazberuk. Podziwiam, bo w czarnych koszulkach i spodniach musi być koszmarnie gorąco. „Łoker” sprawdza, czy jesteśmy przygotowani do Dakaru, fundując nam pobudki o 4:30. To za chwilę będzie normą. Póki co jeszcze cieszę się prysznicem i czystą kołdrą w hotelu.

Text i foto: Dagmara Kowalczyk / TVN Turbo
Oceń ten artykuł
(0 głosów)