Prolog Magam Trophy 2008: bez wyciągarki ani rusz!

Magam2008_prologZa nami prolog Magam Trophy 2008. Na starcie pojawiła się cała czołówka off-roadu Polski i Danii. Wielkim Nieobecnym jest tylko Darek Luberda, który niestety nie ukończył budowy swojego nowego auta. Godnie zastępuje go jednak Rafał Ciepły, jadący starym autem Darka, który na prologu wywalczył najlepszy czas.

Prolog, choć krótki, stwarzał zawodnikom problemy, a widzowie nie mogli narzekać na nudę. Wyzwaniem był zwłaszcza kilkunastometrowy, pionowy podjazd pomiędzy drzewami, który jedni pokonywali w mgnieniu oka, a inni np. urywali drążki kierownicze. Bez wyciągarki ani rusz! Podjazdu nie można było zaatakować z rozpędu, ponieważ organizatorzy przezornie pogłębili wykopany przed nim rów, który zmuszał do wyhamowania.

Kolejną trudniejszą przeszkodą na trasie było bajorko, które z początku zatrzymywało wszystkich zawodników, ale z czasem okazało się nie takie znów straszne. Mocne auta, ze zwolnicami, ale nie tylko pokazały, że można przejechać na drugi brzeg, nie zmuszając pilota do moczenia stóp (a byli i tacy, co nawet pływali...). W ten sposób przez wodę przejechał m.in. Piotr Kowal, Jacek Ambrozik, Piotr Laskowski, Marek Żurek czy Rafał Ciepły. Bajorko nie było głębokie, ale grząskie – zbyt mocne dodanie gazu kończyło się zakopaniem kół i konieczne było użycie wyciągarki.

Miało tu miejsce kilka efektownych pojedynków. Piotr Kowal dogonił na bajorze swojego duńskiego rywala Benta Dalla, który przeprawiał się przy pomocy wyciągarki. Przebudowany ES na zwolnicach błyskawicznie przedostał się na drugi brzeg, bez trudu wdrapując się na brzeg, który zatrzymał jego konkurenta. Duńczyk skończył już jednak wyciąganie i na drogę wyjechał ułamek sekundy przed Polakiem. Dall nie ugiął się pomimo zażartych ataków Kowala i jako pierwszy dotarł do mety. Doskonałą walkę na bajorku stoczyli również Marek Schwarz, startujący swym nowym „potworem” oraz – skazany na pożarcie – Piotr Laskowski w Suzuki Jimny. Schwarz choć dysponował większą mocą i zwolnicami, utknął na mieliźnie i musiał się wyciągać, podczas gdy miniaturowe Jimny przemknęło przez wodę niczym motorówka i o własnych siłach wydostało się na brzeg. Laskowski odważnie przyspieszył i błyskawicznym manewrem znalazł się przed Schwarzem, który też zostawił już bajorko za sobą.

Im dłużej trwał prolog, tym było trudniej. Zapadła ciemność, z nieba coraz częściej mżyło, koleiny w bajorku były coraz głębsze. Wydawało się, że rywalizacja może  przeciągnąć się nawet do północy, ale już krótko po 22 ostatni z 60 zawodników osiągnął linię mety.
text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro - rzecznik prasowy rajdu Magam Trophy 2008

Najlepsi na prologu:
1. Rafał Ciepły
2. Zbigniew Popielarczyk
3. Jacek Ambrozik
4. Wojciech Polowiec
5. Marek Schwarz

Rafał Ciepły:
Mimo zdobycia pierwszego miejsca po prologu nie jestem zadowolony ze swojej jazdy. Mogło być znacznie lepiej, przede wszystkim mogłem jechać spokojniej, a czas mógłby być lepszy. Nawet o 20-30 sekund! Ciągle jeszcze brakuje mi „wjeżdżenia” w ten samochód. Tor mojej jazdy nie był idealny, jechałem zbyt nerwowo i chaotycznie.

Oczywiście cieszę się ze zwycięstwa prologu, ale jestem świadom, że daleko mi do ideału. Na przykład na zjeździe po „winchu” mogłem jechać spokojnie, mniej agresywnie, a wówczas zyskałbym 2-3 sekundy. Zdarzało mi się zanadto „zdusić” samochód, kilka razy „wyskakiwał” mi reduktor. Na szczęście „czysto” przejechałem odcinek wodny – spokojnym tempem, bez „dokładania” gazu udało mi się bez pomocy wyciągarki wyjechać na brzeg. Ale potem znów jechałem zbyt nerwowo.

W nagrodę jutro wyruszę na trasę jako pierwszy. Moim priorytetem na Magam Trophy nie jest  zwycięstwo, ale przede wszystkim osiągnięcie mety. Nie jadę na „zabij się”, wciąż jeszcze nie jestem dobrze obeznany z samochodem, chciałbym go czuć równie dobrze jak Darek (Darek Luberda - poprzedni właściciel Jeepa – przyp. AK). Chcę dojechać do mety, choć oczywiście nie zamierzam nikomu odpuszczać.

Zbigniew Popielarczyk:
Udało się – zdobyliśmy drugie miejsce. Zaliczyliśmy dwa „winche” – jeden nieunikniony na podjeździe, którego chyba nikt nie pokonał „na kołach”. Drugi był pechowy – na wyjeździe z bajorka. Mieliśmy tam mniej szczęścia, ponieważ trafiliśmy kołami na wyryte dziury, które nas zatrzymały. Mój pilot, Rafał, działał jednak błyskawicznie i szybko wydostaliśmy się z wody. Resztę trasy starałem się już pokonać „na maksa” – zakręty przejeżdżaliśmy bokiem, etc...

Mój kolega „Suzus” dowcipkował, że „Warszawa” powinna pokonać prolog poniżej 4 minut, ale to ostatecznie my byliśmy od niego szybsi... Prolog był bardzo ciekawy, urozmaicony, nie faworyzował żadnego z samochodów. Fajnym pomysłem było pogłębienie rowu przed podjazdem, który uniemożliwiał zaatakowanie go „z koła”. W sumie dzisiejszy etap dosyć długo trwał i ostatnie załogi miały bardziej utrudnione zadanie, ponieważ walczyły już po zmroku.

Piotr Kowal:
Prolog ukończyliśmy w „średnich zakresach”. Przed pierwszym z podjazdów mieliśmy nieco problemów z liną, która nam się zapętliła. Ale potem już walczyliśmy łeb w łeb z naszym duńskim rywalem (załoga Dall/Nielsen). Z wody obaj wyjechaliśmy równocześnie, ale niestety znalazłem się za jego plecami i już nie udało mi się go wyprzedzić aż do mety.

Na mecie nie miałem klarownej informacji, gdzie mam się zatrzymać i ostatecznie sędziowie kazali mi się cofnąć. Podobno zatrzymałem się w złym miejscu... Choć na mecie byłem tylko 2 sekundy za załogą z Danii, przez to cofanie strata urosła do 11 sekund, a ja w klasyfikacji spadłem aż o 5 miejsc. Uważam, że niesłusznie musiałem się cofać i dlatego postanowiłem złożyć protest. Teraz czekam na decyzję sędziów.
Ale generalnie jestem zadowolony z prologu – mogło być gorzej... Przede mną jest sporo załóg, ale na pewno będziemy walczyć! Lepiej atakować, niż się bronić.

Mój nowy „Esiok” na zwolnicach zachowuje się super; dziś jechaliśmy na ciśnieniu 0,7 atmosfery (mam beadlocki zewnętrzne i wewnętrzne, więc nie obawiałem się, że opona zejdzie z felgi), ale i tak świetnie mi się jechało po piasku. Ze sprzętu jestem  bardzo zadowolony. Przydałoby się więcej mocy, ale niestety nie zdążyłam włożyć nowego silnika (5.0 V8 – po tuningu Marlowa), jak miałem w planach.  Mimo wszystko jestem dobrej myśli. Mam nowiutkie mosty, mocną wyciągarkę, ale niestety trochę chorego pilota – Eliza, która występuje w tej roli, kilka dni temu zatruła się i ostatnio niewiele jadła. Ale będzie dobrze..
text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro

INFORMACJA PRASOWA: Magam Trophy 2008 – Rozgrzewka dla odważnych
Czekają ich pięć dni zmagań na najtrudniejszej w Polsce trasie off-roadowej, z której słynie (również poza granicami naszego kraju) rajd Magam Trophy. Stawką jest start w słynnym Rainforest Challenge, który w grudniu zostanie rozegrany w malezyjskiej dżungli. W poniedziałek zawody zainaugurowano prologiem w Miastku, który wskazał głównych faworytów off-roadowych mistrzostw. Zwycięzcę rajdu poznamy dopiero w piątek – bez wątpienia będzie nim najlepszy polski kierowca przeprawowy.
Dużą szansę na zdobycie tego zaszczytnego (choć nieoficjalnego) tytułu ma Rafał Ciepły – zwycięzca prologu, który pomimo sukcesu jest wobec siebie bardzo krytyczny: - Nie jestem zadowolony ze swojej jazdy! – kręci głową. – Była zbyt nerwowa i chaotyczna, daleka od ideału. Wciąż jeszcze – wraz z moim pilotem – staramy się przyzwyczaić do naszego nowego auta.
Rafał Ciepły, którego dotąd częściej można było spotkać na prawym fotelu kabiny, postanowił wreszcie na stałe przesiąść się za kierownicę terenówki. Dzięki uprzejmości swego kolegi, Dariusza Luberdy, do swej dyspozycji otrzymał Jeepa Wranglera 5.7 V8 – auto nieco już wysłużone, ale i niezwykle zasłużone, którym Luberda wygrywał m.in. Puchar Europy, legendarną Croatię Trophy czy... Magam Trophy 2007. – Nie zamierzam nikomu odpuszczać, ale moim głównym celem jest przede wszystkim dotarcie do mety rajdu – deklaruje bez cienia kokieterii Ciepły. – Sztuką jest już bowiem samo ukończenie Magam Trophy!
Przedsmak tego, co ich czeka w najbliższych dniach, zawodnicy mogli poczuć na poniedziałkowym prologu – krótkim, ale niełatwym, na którym – dla podniesienia adrenaliny – rywalizacja odbywała się w parach.  Niemal natychmiast po starcie konieczne było użycie wyciągarki; auta bowiem musiały pokonać kilkudziesięciometrowy, stromy podjazd, przed którym bezlitośni organizatorzy wykopali poprzeczny rów. Najwięksi pechowcy w tym właśnie miejsce kończyli swój udział w zawodach – jedna z załóg liną od wyciągarki zdemolowała drążki kierownicze swojej rajdówki.
Kto przebrnął przez tę przeszkodę, na tego czekał kolejny sprawdzian w postaci przeprawy przez zdradliwe bajoro. Najlepsi pokonywali je suchą stopą, ale byli też i tacy, co – wbrew sobie – skosztowali zimnej kąpieli. Załogi, które wylosowały dalsze miejsca startowe, miały utrudnione dodatkowo zadanie, z powodu zapadających ciemności. Ostatni zawodnicy prolog kończyli już po 22.
We wtorek na uczestników rajdu czeka już całodzienna trasa, która poprowadzi ich m.in. na Wał Pomorski. Gwoździem programu będzie odcinek wyznaczony na piaskowym „Mount Evereście”, na którym chwila nieuwagi może grozić dachowaniem. Kto dotrwa do środy, musi być przygotowany m.in. na wyczerpujący etap nocny. Na Magam Trophy nie brakuje off-roadowych atrakcji...
text: Arek Kwiecień

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)