Komentarze i galeria z etapu VI rajdu Dakar 2016 (250 zdjęć!)

Etap VI - w skrócie:

- kolejna wygrana Peugeotów (34. oesowy triumf Peterhansela), ale nawet bogowie muszą czasem zstąpić z Olimpu: Sebastien Loeb złapał 2 kapcie, miał problemy z elektroniką (zablokowana przepustnica na pełnym gazie) i na dodatek uderzył w skałę. W rezultacie stracił do zwycięzcy 8 min., ale i tak uplasował się na wysokim 4. miejscu w klasyfikacji etapu. Peterhansel nowym liderem rajdu. Dobry dzień Yazeeda Al-Rajhi - 3. miejsce na etapie.
- sporo wypadków: Ruben Faria łamie - złamany nagarstek, Ignacio casale - złamany obojczyk, Toyota Bernharda Ten Brinke doszczętnie spalona
- awaria silnika w motocyklu Joana Barredy Borta - Hiszpan dociera do obozu na holu blisko 5 godzin po zwycięzcy
- Guerlain Chicherit obrażony na X-Raid nie stawia się na starcie etapu
- nowymi liderami klasy ATV - Bracia Patronelli
- Hans Stacey awansuje na 1. miejsce w generalce ciężarówek

KOMENTARZE:

Alejandro Patronelli:
- Rano nie było w zasadzie odcinka dojazdowego, więc wystartowaliśmy natychmiast, co uważam za dobre rozwiązanie, bo mniej obciążające fizycznie. Wszystko poszło dobrze. Od połowy oesu jechałem razem z Marcosem (Patronelli). W pewnym momencie trochę od niego odjechałem i czekając, aż mnie dogoni, zdekoncentrowałem się, a wtedy przestrzeliłem zakręt. W rezultacie rozbiłem jeden z zegarów i straciłem lusterko. Wróciłem na drogę i dalej obyło się już bez problemów. Marcos prowadził, a ja jechałem za nim. Jechaliśmy dość spokojnym tempem. Priorytetem jest meta, więc tempo musieliśmy dobrać do trudności spotkanych na drodze. Dzisiejszy etap był długi, trudny, z dużą ilością skał. Odsiał tych, którzy sobie nie radzą. Przez 540 km staraliśmy się jechać szybko, ale pamiętając o naszym głównym celu, jakim jest ukończenie rajdu. Na Dakarze nigdy nie wolno myśleć o końcowym zwycięstwie. Chciałbym pokonywać etap za etapem i w ten sposób osiągnąć metę.

Carlos Sainz:
- Wszystko w porządku. Dogoniliśmy Seba, ale jechaliśmy w jego kurzu i nie mogliśmy się bardziej zbliżyć, aż wreszcie zdarzyła się okazja i go wyprzedziliśmy. Zaliczyliśmy dobry etap, kolejny dzień za nami. Nie sądzę, abyśmy byli najszybsi, ale cieszę się, że już tu jesteśmy. Przed nami jeszcze długa droga.

Benediktas Vanagas:
- Dzisiaj startowaliśmy z takim założeniem: przed nami najdłuższy dzień Dakaru, jedziemy łagodnie, ale szybko. Długi odcinek, wszystko może się zdarzyć. Trudno opisać jak  to jest jechać 543 km, w naszym przypadku 6 godzin, w ciągłej, maksymalnej koncentracji. Kiedy to w każdej sekundzie musisz wiedzieć co robić i podejmować decyzje.

Nasser Al-Attiyah:
- Staraliśmy się atakować, ale nic nie wskóraliśmy, ponieważ Peugeoty są naprawdę szybkie i każdego dnia tracimy do nich 4-8 minut. Ale co nam pozostało? Staramy się zachować naszą pozycję. Nie czuję się z tym dobrze, ale buggy są poza naszym zasięgiem. Zostało jeszcze trochę dni. Będziemy starali się walczyć o miejsce na podium. Na żadnym z etapów napęd 4x4 nie będzie naszym atutem, ponieważ buggy świetnie sprawują się zarówno na drogach, jak i bezdrożach.

Adam Małysz:
- Dziś czułem się za kierownicą super, szczególnie koniec odcinka pokonałem z przyjemnością. Początek jeszcze nie był za dobry. Cały czas czułem skutki wczorajszej choroby. Poza tym jechaliśmy w strasznym kurzu, niektórych rywali wyprzedzając po dwa razy, bo coś się działo z silnikiem. Gasł i stawaliśmy. Ale to nie było ważne. Doceniłem, jak jest wspaniale, kiedy nic nie boli i możesz skoncentrować się na jeździe. Wczoraj najadłem się, czy – jak mówi Piotrek Żyła – nażarłem tabletek, cały wieczór leżałem pod tlenem i postawili mnie na nogi, ale zastanawiałem się nawet nad wycofaniem z rajdu. Przez ostatnie 80 kilometrów czwartkowego odcinka myślałem, że głowa mi eksploduje. Droga dosłownie pływała mi przed oczami, chciało mi się wymiotować. Miewam migreny, ale czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem. Masakra. Tym bardziej cieszę się, że dziś było dobrze. Muszę podkreślić, że kawał roboty odwalił Xavier, mój pilot. Jeszcze jutro musimy przetrwać te wysokości, ale jestem bojowo nastawiony!

Kuba Piątek:
– Cieszę się i jestem bardzo zadowolony z tego wyniku, choć nie wpadam w hurraoptymizm, bo to dopiero szósty etap. Poza tym mam nadzieję, że nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa i ten wynik jest do poprawienia. Moja strata do pierwszego zawodnika na odcinku nie była duża, a piętnastu zawodników przede mną jest w moim zasięgu. W tym roku udało się wrócić i pokonać to jezioro. Trochę wracałem myślami do tamtej sytuacji, zwłaszcza, że jechaliśmy wokół tego jeziora i mieliśmy dobry widok na nie. W tym roku tutaj nie padało, więc nawet, gdyby trasa była puszczona po jeziorze, nic złego by się nie stało. Jutro nie musze mocniej się oszczędzać z myślą o kolejnych dniach. W niedzielę mamy odpoczynek, więc w sobotę mogę zastosować bardziej agresywną strategię.

Kuba Przygoński:
- Nie popełniliśmy dziś żadnego poważniejszego błędu. Straciliśmy trochę czasu przez to, że ścigaliśmy się w kurzu z Harrym Huntem. Wczoraj my byliśmy lepsi, dziś on, zobaczymy, jak będzie jutro. Tymczasem jadę najszybciej, jak potrafię, co nie jest łatwe, bo po raz pierwszy pokonuję Dakar samochodem. Z dakarowego doświadczenia wiem, że będzie etap trudny nawigacyjnie, który trochę przetasuje stawkę. Ten odcinek będzie decydujący. Czekam na niego. Mam nadzieję, że się nie zakopiemy, nie popełnimy błędu nawigacyjnego i w tym upatruję naszej szansy na dalszy awans w klasyfikacji. Zmęczenie fizyczne w samochodzie jest mniejsze, niż na motocyklu. W samochodzie siedzimy, a na motocyklu trzeba stać. Jadąc autem jestem w lepszej formie, niż kiedy startowałem motocyklem, ale i tak odczuwam zmęczenie, zwłaszcza psychiczne. Dlatego czekam na ten dzień wolny. Przyda się tym bardziej, że po nim przyjdą trudne odcinki w Argentynie.

Marek Dąbrowski:
– Dziś przyszło nam wyprzedzać szybszą grupę, niż wczoraj, więc było ciężej, ale poszło dobrze. Startowaliśmy z trzydziestego miejsca, a etap ukończyliśmy na dwudziestej pozycji. Teraz jesteśmy w grupie, w której czujemy, że jesteśmy na właściwym miejscu. Inżynierowie odcięli trochę mocy naszej Toyocie żeby silnik wytrzymał po ostatnich przygodach.

Jacek Czachor:
– Wyprzedzaliśmy dziś mnóstwo quadów, na szybkiej prostej, na której jadą one 120 km/h. Było niebezpiecznie. Później widzieliśmy Toyotę Bernharda ten Brinke, która spłonęła. Nieprzyjemny widok. Jutro musimy utrzymać tempo, znów zająć dobrą pozycję, a później przed nami trzy bardzo trudne etapy. Zobaczymy, jaka po nich będzie sytuacja w klasyfikacji. Mnie dzień wolny nie jest bardzo potrzebny. I Marek, i ja moglibyśmy spokojnie jechać dalej bez odpoczynku. Z pewnością dzień wolny jest bardziej potrzebny motocyklistom. Oczywiście nam również się ten dzień przyda, gdyż to będzie szansa dla mechaników na to, aby spokojnie zajęli się pojazdami, które są po ośmiu ciężkich dniach ścigania.

Rafał Sonik:
- Trzeba teraz zachować zimną krew. Przez cztery ostatnie lata nie miałem pecha, to musiał dopaść mnie teraz. Podwójnie, bo na normalnym, nie maratońskim etapie, mój serwis bez problemu poradziłby sobie ze środową awarią. Zostaję na Dakarze i będę jechać treningowo za rajdem. Nie powiedziałem też ostatniego słowa. Za rok na pewno wrócę!

Stephane Peterhansel:
- To był mój dobry dzień. Nikogo dziś nie spotkałem na trasie, czasem tylko z daleka widziałem kurz. Dopiero 20 km przed metą spotkałem Seba, który wymieniał koło. Wyprzedziłem go, ale było to jedyne spotkanie w ciągu całego dnia. Starałem się jechać bardzo skoncentrowany, ponieważ był to długi etap. Jak na razie walczyliśmy tylko na drogach, nie było jeszcze wydm, piasku, więc w tym rajdzie wszystko się jeszcze może zdarzyć.

Sebastien Loeb:
- Najpierw na 100. kilometrze złapałem kapcia. Potem przez blisko 80 km jechałem zablokowaną w pełnym otwarciu przepustnicą, którą musiałem kontrolować za pomocą wyłącznika (nie jesteśmy pewni, o czym dokładnie mówi  Loeb – przyp. red), co było dość skomplikowane. Na koniec złapaliśmy kolejną gumę i drugi raz musieliśmy wymienić koło. To nie był łatwy dzień. Oby następne były lepsze. Dla nas najważniejsze jest, by powiększać przewagę nad rywalami. Straciliśmy prowadzenie w rajdzie, ale przed nami jeszcze długa droga. Rozwiążemy problem i będzie lepiej.

Matthias Walkner:
- Nie było perfekcyjnie, bo na początku Meo i Svitko zgubili się, a potem pojawili się tuż przede mną, znajdując właściwą drogę. Aż do 160. kilometra jechałem więc w ich kurzu. Potem udało mi się ich wyprzedzić i wtedy wreszcie zaczęło być fajnie, a ja mogłem znaleźć swój rytm jazdy. Finałowe 50-80 km były bardzo ciężkie, zwłaszcza że był to bardzo długi dzień. Czuło się dużą wysokość. Ostatecznie zaliczyłem dobry etap, jestem zadowolony i nie jest dla mnie ważne, czy zająłem drugą, czy piątą pozycję.

Paulo Goncalves:
- Dzisiejszy etap był długi. Odczuwałem niewielki ból głowy, przez co miałem kłopoty z koncentracją.  Starałem się jednak jak mogłem i ostatecznie dotarłem do mety bez problemów. Motocykl sprawuje się dobrze. Cieszę się, że jestem już na mecie tak długiego etapu. Teraz chciałbym odpocząć i pozbyć się tego bólu głowy.  Poszło mi dobrze, ale pamiętam, że wciąż jesteśmy na początku rajdu, a najtrudniejsze dopiero przed nami. Najważniejsze to zaliczać kolejne etapy, unikając problemów i błędów. I starając się nie tracić czasu. Nie wiem dokładnie, co spotkało Barredę, ale nawet jeśli stracił godzinę czasu, a z rajdu odpadł Ruben, w naszym teamie wciąż jest 6 zawodników, którzy nie zamierzają się poddawać, więc na pewno będzie ciekawie. Będę robił wszystko co w mojej mocy – dzień po dniu.

Źródło komentarzy: dakar.com, materiały prasowe zespołów, tłumaczenie: własne, fot: Red Bull, X-Raid, Peugeot Total, KTM, Honda, Husqvarna, Yamaha, ASO, DPPI, Orlen Team, Mateusz Szelc, malysz.pl, Imperial Toyota, Renault Argentina, Kamaz, Bonver, Eurol Veka MAN, Ginaf, Team De Rooy, Marian Chytka, Willy & Nick Weyens, Edgaras Buiko, Riwald Dakar Team

Oceń ten artykuł
(0 głosów)