ARO 243D (2005) - Wacław Mróz

Terenową pasją najpierw zaraził się od swego kuzyna, a później obdzielił nią własne dzieci. W rodzinie Wacława Mroza off-road łączy pokolenia.

Pochodzący z Nowego Sącza Mrozowie to aktualni wicemistrzowie klasy O1 Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych. Ojciec Wacław – głowa off-roadowej rodziny – jest kierowcą, jego córka Monika pilotką, a syn Sławomir głównym mechanikiem. W RMPST reprezentują klub Żubry Kraków, startując bardzo zmodyfikowanym Aro 243D, które stało się ich rodzinnym samochodem w roku 2003. Wcześniej udanie służyło Pawłowi Oleszczakowi, który za jego pomocą zdobył w roku 2002 Mistrzostwo Polski RMPST.

Konstrukcja samochodu oparta jest na ramie rumuńskiej terenówki, ale – jak to często bywa w zawodowym off-roadzie – reszta podzespołów, z których zbudowano auto, pochodzi z innych aut. Pojazd napędza 2,5-litrowy, sześciocylindrowy silnik BMW, który – poddany elektronicznemu tuningowi – osiąga obecnie moc około 230 KM. Napęd przekazywany jest dalej poprzez 5-biegową skrzynię BMW i reduktor Aro na sztywne mosty Nissana Patrola GR, o przełożeniu 4,6:1. Samochód porusza się na oponach MaxiCross założonych na szesnastocalowe, stalowe felgi Patrola. Również zawieszenie częściowo wykorzystuje rozwiązania Nissana, przy czym każde koło otrzymało dodatkowy amortyzator Bilstein.

Nadwozie auta, przypominające nieco model Jeepa CJ, wykonane jest z laminatu, a jego podstawę konstrukcyjną tworzy rurowa klatka bezpieczeństwa. W kabinie znajdują się fotele kubełkowe OMP wyposażone w 4-punktowe pasy. Bardzo profesjonalnym rozwiązaniem jest wewnętrzny system gaśniczy Sparco, który niedawno zastąpił zwykłe gaśnice.

W przerwie, przed sezonem 2005, Aro poddane zostało niewielkim modyfikacjom. W celu poprawy widoczności, wprawiono większą przednią szybę i obniżono maskę, przenosząc chłodnicę wraz z dwoma wentylatorami na tył auta. By uczynić zadość regulaminowym wymaganiom, za fotelami załogi umocowano ścianę grodziową z aluminium. Plandekę, która nakrywała kabinę, wymieniono zaś na twarde zadaszenie.

Ważące 1650 kilogramów auto obecnie jest w stanie osiągnąć prędkość 120 km/h, spalając podczas zawodów około 60-70 litrów paliwa na 100 kilometrów. Zdaniem W. Mroza osiągi te nie są jeszcze wystarczające – w niedalekiej przyszłości zamierza więc zmienić przełożenia mostów na szybsze – z 4,6 na 4,11, by docelowo móc ścigać się z prędkością 135 km/h. Innych powodów do narzekania podobno nie ma, może poza niewydolnymi wycieraczkami z Dużego Fiata, które wkrótce zostaną wymienione na mechanizm z Mercedesa Busa.

text: Arkadiusz Kwiecień

foto: Arkadiusz Kwiecień, Jan Bosak

Rozmowa z Wacławem Mrozem:

- W jaki sposób udało się Panu zarazić swym entuzjazmem do off-roadu całą rodzinę?

- Kilka lat temu to ja połknąłem bakcyla podczas kibicowania mojemu kuzynowi, Andrzejowi Nowakowskiemu, startującemu w RMPST. Niedługo później kupiłem 4-litrowego Wranglera, którym zacząłem startować w rajdach klubu Żubry Kraków, a potem w klasie militarno-turystycznej mistrzostw. Od początku towarzyszyła mi moja córka – wtedy siedemnastolatka, a teraz doskonała już pilotka. Z czasem dołączył do nas jej młodszy brat, Sławomir, który wyrósł na świetnego mechanika i kierowcę. W tym sezonie, ponieważ właśnie kończy 18 lat, zamierzam mu pożyczać samochód, aby mógł startować w rajdach Żubrów. Moja żona jest bardzo zadowolona, że dzieci mają zajęcie...

- Jakie plany ma Pan na tegoroczny sezon?

- Zamierzam uczestniczyć w pełnym cyklu RMPST, mierząc w czołowe lokaty – po wymianie przełożeń w mostach samochód będzie już bliski perfekcji. W lipcu chciałbym wystartować w terenowym Grand Prix San Marino. Rozważałem również start w rajdzie Berlin-Wrocław i oczywiście marzy mi się „Dakar”, ale niestety obowiązki zawodowe nie pozwalają mi planować startu w tak czasochłonnych zawodach.

Artykuł opublikowany w czasopiśmie "Giełda Samochodowa", nr 34/2005 (996) z dnia: 3 maja 2005 roku.

Zmoty/Mroz

{jcomments on}