Ford Ranger 2.2 (6 Auto) - na tropie łosia

Jakiś czas temu na lamach naszego portalu przedstawialiśmy nowy model Forda Rengera. Była to wersja z wysokoprężnym silnikiem Diesla i manualna skrzynia biegów. Zbieg okoliczności sprawił, że tym razem prezentowany pojazd również jest czarny i ma identyczną jednostkę napędową, ale wyposażony jest w automatyczną skrzynię biegów – a to czyni sporą różnicę...

Bezpośrednie porównanie? Nie do końca możliwe, bo oboma autami przyszło nam jeździć w zupełnie innych warunkach. Nie zestawiliśmy również dwóch pojazdów obok siebie. Nie zmienia to faktu jednak, że bardzo ciekawe rozwiązania i odczucia z prowadzenia pierwszego modelu głęboko utkwiły nam w pamięci. Odpowiednie nastawienie i świetne tereny testowe sprawiły, że porównanie wypadło nadzwyczaj pozytywnie.

Przypomnę, że chwaliliśmy Forda za zawieszenie, aranżację wnętrza, przychylnym okiem spoglądaliśmy na zespół napędowy. Tym razem zapakowani w pięć osób i trochę profesjonalnego sprzętu pokonaliśmy pięćdziesięciokilometrowy odcinek po polskich drogach z elementami autostrady, drogi krajowej, powiatowej, gminnej, leśnej i w końcu pustynnej, gdzie spędziliśmy większość czasu.

Szosa dla tego samochodu nie jest niczym szczególnym. Komfort i wygoda towarzyszyły nam nieustannie. Obszerna tylna kanapa nie zmęczyła nikogo, mimo nawet zimowego ubioru. Praca skrzyni biegów z perspektywy pasażera tylnego rewiru, wydaje się być nieobecna, a raczej możne prawie niewyczuwalna. Wyprzedzanie może nie jest tym, czym Rangery z silnikiem Diesla 2.2 l mogą zaimponować, jednak kick-down jest odpowiednio przytomny i działa wtedy, kiedy trzeba. Jeśli nie chcemy zdawać się na elektronikę, to możemy skrzynię przełączyć w tryb manualny, który daje nam większą pewność redukcji, w znacznie krótszym czasie. Ta opcja w późniejszym momencie jazd testowych okazała się również słuszna.

W zimowym okresie dość dziwnym w tym roku, trafiliśmy na bezśnieżną aurę, zaraz po roztopach. Piach na pustyni był twardy i zwięzły, co w pewnym stopniu ułatwiało poruszanie się. Nie zmienia to faktu, że jednak piach stawia znacznie większe opory toczenia niż inne podłoża. Rangera testowaliśmy między punktami kontrolnymi drzewostanu Pustyni Błędowskiej... (brzmi to paradoksalnie, ale taka prawda...), uczestnicząc w pierwszej fazie jej odlesiania. Ranger dowoził nas do kolejnych punktów bez dołączania przedniego napędu. Dopiero przy większych wykrotach i podjazdach, przeniesienie napędu stawało się niemożliwe i wymuszało uruchomienie trybu 4x4.

Tryb manualny w tej skrzyni wydaje się odpowiedni do jazdy w terenie ze względu na dość skuteczne blokowanie odpowiednich przełożeń. W innym przypadku skrzynia szybko i nawet śmiem twierdzić, że niezauważalnie zmienia nam biegi w górę. Co kończy się spadkiem obrotów poniżej poziomu krytycznego 1500 obr./min, a co za tym idzie utratą wystarczającej ilości momentu, jak i nieodpowiednim, szkodliwym obciążeniem wału korbowego.

By odciążyć układ napędowy, szybko dopięliśmy przednią os. W tej konfiguracji samochód wydawał się nie do zatrzymania. Reduktor sprawdziliśmy pro forma, by potwierdzić jego skuteczność w trakcie powolnych manewrów, gdzie niezbędna była precyzja prowadzenia, bez zbytecznego obciążania przekładni hydrokinetycznej.

Zawieszenie w zestawieniu z układem napędowym tworzą naprawdę zgrany zespół. Podwozie dość dobrze przekazuje to, co dzieje się z kolami, bez uciążliwej ingerencji w komfort podróżujących.

Jakie zatem są wady tego pojazdu? Minusy są niezmiennie te same. Po pierwsze gabaryty, a po drugie brak historii - pojazd jest nowym produktem, którego jakość i trwałość nie są do końca potwierdzone. Silnik o pojemności 2.2 litra jest kolejnym przejawem mody jak i obligacji do ochrony środowiska przez tzw. down sizing. Nie do końca jestem zwolennikiem takiego rozwiązania w pojazdach terenowych. Różnica w stosunku do „manuala”? Zauważalna na pewno w komforcie podróżowania, większej subtelności zmiany przełożeń oraz nudnego bezrobocia lewej nogi. Czy automat zniesie więcej terenu niż skrzynia manualna? Trudno powiedzieć przy tak krótkiej eksploatacji pojazdu. Sadzę, że na pewno zespól napędowy mniej ucierpi przy skrzyni automatycznej. Na dodatek spalanie okazało się niskie jak na zimowe i terenowe warunki, bo osiągnęło wartość niecałych 10 litrów na sto kilometrów.

Po dniu „błądzeniu” po pustyni zadowoleni z testów ruszyliśmy w drogę powrotną żegnani przez jedną z klemp należących do stada łosi zamieszkującego Pustynię Błędowską. Nasz Ranger poczuł się godny swego imienia...

Tekst: Kamil „Kamel” Jabłoński
Foto: Autor, Michał Węgrzyn

Autor dziękuje firmie Habitat Selection za pomoc w realizacji materiału.