Sobota na Baja Inter Cars 2015. Mistrzowskie tasowanie

październik 24, 2015

Głęboka woda wdzierająca się do kabin, następnie szybka jazda na wymagającej nawigacyjnie próbie – sobotni dzień obfitował w trudności i nie wszystkim zawodnikom udało się osiągnąć metę. Nazwisko Mistrza Polski 2015 poznamy jutro.

Sobotnia część rajdu rozpoczęła się na odcinku Karliki. To dość ciężka, długa próba na poligonie – liczyła ponad 70 km. Tradycyjnie w zagłębieniach czołgowisk było dużo wody, która nie tylko zalewała maski, ale też wdzierała się do kabin. Zaparowane szyby to niejedyny kłopot, z którym musieli mierzyć się zawodnicy. Zupełnie inaczej przebiegała rywalizacja na szybkiej, 20-kilometrowej próbie Szprotawa Lotnisko – początek pokrywał się z piątkowym prologiem, druga część była podobna, ale na licznych zakrętach z pewnością rosła rola nawigatorów.

Jako pierwsze na trasę wyruszyły samochody rywalizujące w cyklu RMPST. Na swoim terenie świetnie rozpoczął Piotr Białkowski, ale bardzo dobrze pojechał też Marcin Łukaszewski. Trzeci był Paweł Molgo, ale w Toyocie Hilux, po jednej z wodnych przeszkód zaczął przerywać silnik. Na szczęście usterka spowolniła auto tylko na chwilę. Na szybkich odcinkach Szprotawy Paweł Molgo zrobił dobry użytek z mocnego, benzynowego silnika swojego Hiluxa – wygrał wszystkie trzy przejazdy. W obliczu drobnych problemów Marcina Łukaszewskiego (na drugim przejeździe "Szprotawy" ukręciła się tylna półoś), Paweł wyszedł na drugie miejsce, a liderem na półmetu rajdu pozostał Piotr Białkowski. - Przewagę zbudowaliśmy przede wszystkim w Żaganiu - komentuje kierowca Hummera. - Jechaliśmy naprawdę szybko – na tyle, ile można było. Woda trochę przeszkadzała, bo parowały nam szyby, ale domyślam się, że podobne kłopoty mieli też inni. W Szprotawie, mimo że jestem u siebie, notowaliśmy nieco gorsze rezultaty – na trawiastej nawierzchni naszemu autu brakowało mocy. Straty nie były tu jednak duże. Auto spisywało się idealnie. Trasa przygotowana fajnie – trochę nierówności, błota. W niedzielę trzeba jechać szybko, ale rozważnie – nie ma serwisu, a trzeba ukończyć rajd. To fajna impreza dla mieszkańców Szprotawy.

Rozgrywki w mocniejszej grupie S1 Rajdowego Puchara Polski Samochodów Terenowych toczyły się pod dyktando rodzinnej ekipy Tomasz Gołka/Filip Gołka. - W tej okolicy ścigamy się już któryś raz, więc trasy są nam znane i mogliśmy się do nich przygotować - mówi kierowca. - Lubię ten rajd, bo ma bardzo zróżnicowaną charakterystykę. Są głębokie piachy, w których lepiej radzą sobie mocniejsze samochody, są czołgowiska, gdzie zawsze można liczyć na wodę. Nie brak też szybkich partii, a nasze auto rozpędza się do 160 km/h dając sporo przyjemności z jazdy. Rajdówka jest przygotowana do pokonywania ciężkich tras, ma duży skok zawieszenia.

Szybko pojechali też Paweł Liczycki oraz Mariusz Szałkowski, ale zanotowali też gorsze rezultaty. Po sobotniej części rajdu na drugim miejscu znajdują się równo i szybko jadący Jacek Soboń z Mariuszem Borowskim. W grupie S2 komfortową sytuację ma załoga Karol Zarycki/Marcin Michalski – główni konkurenci: Tomasz Stokłosa i Karol Trzebny wrócili do serwisu na lawecie z uszkodzonym silnikiem. Teraz Karol Zarycki "gra do jednej bramki" – wystarczy, że zdobędzie wystarczającą liczbę punktów, a puchar trafi w jego ręce.

Wśród zawodników rywalizujących w Pucharze Polski w Rajdach Baja w sobotę najszybszy był Sebastian Kałużny, jadący motocyklem Husaberg. Wygrał też oczywiście kategorię Moto. W grupie Q2 najlepiej pojechał Maciej Albinowski. Paweł Samek zadowolił się trzecim miejscem: - Pogoda dała mi w kość - mówi. - Na jednej z kałuż zgubiłem gogle, potem trochę pobłądziłem, dlatego czas nie był rewelacyjny. Za to udało mi się wygrać drugą próbę i wskoczyłem na trzecią lokatę. Na tym rajdzie to mi w zupełności wystarcza. Wśród zawodników grupy Q4 zwyciężył Arkadiusz Lindner. Sporo działo się w gronie faworytów grupy UTV – Waldemar i Kaja Wojnarowie uszkodzili zawieszenie, zaś Robert Lamenta z Mateuszem Budziło zaliczyli dachowanie.

W niedzielę na zawodników czeka próba Karliki, którą wszyscy będą musieli pokonać dwukrotnie. Dodatkowym utrudnieniem jest brak serwisu – w sobotę wieczorem był czas na dokładne przejrzenie rajdówek, do końca imprezy zawodnicy muszą już radzić sobie sami.

text: Andrzej Jedynak

fot. Bartosz "Bartas" Kostołowski: