Jeszcze o Baja Poland 2011 - wywiady z mety

IMG_1614Sławomir Wasiak:

Jestem zadowolony. Fajnie, że ukończyliśmy rajd, w dodatku na wysokim miejscu, mimo problemów technicznych. Nawet nie chodzi o te trzecie miejsce, ale niesamowitą radość sprawiają mi zdjęcia podium, na którym stoję z Hołkiem i Peterhansleem. Śmieję się, że to zdjęcie za milion dolarów! To niesamowite, że w takiej konfiguracji mogłem sobie zrobić pamiątkową fotografię. Pod nieobecność Zapletala, Porizka, czyli zawodników, z którymi na co dzień się ścigam, oczywiście moje szanse rosły. W zdobyciu trzeciego miejsca pomogła mi absencja pewnych zawodników, a także awarie tych, którzy startowali. No ale takie są rajdy…
Rajd był ciężki, naprawdę było co robić. Nie spodziewałem się takich trudności. W drugim dniu rajdu na trasie chrupnął przedni most napędowy w moim aucie. Powodem jednak był cały ciąg wydarzeń, które miały miejsce wcześniej. Już w sobotę, na pierwszym, 100-kilometrowym oesie straciliśmy hamulce. Pod wpływem piasku wytarły się zaciski. Piasek na poligonie przemieszany jest z kamykami i błotem, a na metal działa jak szlifierka. Przed drugim, 180-kilometrowym oesem założyliśmy nowe zaciski i znów mieliśmy pełne hamulce. Ale przed jego metą… znowu je straciliśmy. Zaciski znowu się wytarły! Na niedzielną trasę ruszyliśmy więc tylko z przednimi hamulcami. Nie mając „tyłu”, hamując tylko przodem, całe obciążenie przenoszone było na przedni most, co było dla niego destrukcyjne. Jeszcze go nie rozbierałem, ale zapewne urwała się któraś zębatka, koło talerzowe, albo atak. Do mety dojechaliśmy, chrobocząc, ale pod koniec zniszczenia były już tak duże, że w ogóle nie słychać było hałasu. Wyłączyliśmy więc blokadę międzyosiową i pojechaliśmy dalej na jednym napędzie. A potem w trakcie serwisu wymieniliśmy most na nowy i dalej już jechaliśmy pełnosprawnym autem. Zachowaliśmy przewagę nad Konradem Sobeckim, a o ściganiu z się z Peterhanselem czy Hołkiem nawet nie myślałem, bo to zupełnie inna liga. Jestem realistą - to są profesjonaliści, ich zawodem jest ściganie się. Moim zawodem jest co  innego… Jestem tylko amatorem. A jeśli chodzi o sprzęt – nie można porównywać statku kosmicznego z samolotem… Swoją drogą miałem szczęście, że Mironenko nie włączył się do rywalizacji o podium. Miał awarię podnośnika hydraulicznego, który mu się niespodziewanie wysunął i narobił szkód w aucie. Jestem zadowolony, że mój samochód wytrzymał. Awaria mostu wynikała jedynie z braku hamulców. Nic poza tym się nie działo. Co ciekawe wcześniej na jednym komplecie hamulców jeździliśmy nawet dwa lata, a tu na 100 kilometrach potrafiłem je załatwić! W dodatku dwa komplety. To dla nas kolejna lekcja.
IMG_1962W tym roku planuję jeszcze dwa starty w RMPST: w Czechach i na Słowacji. A na sam koniec sezonu mamy ochotę wystartować w Baja Portalegre! Słyszałem, że to świetny rajd, o szutrowej nawierzchni, na której jeszcze mało jeździłem. Jedynie w zeszłym roku w Rzeszowie miałem jej przedsmak na jednym z oesów i było to wspaniałe doświadczenie. Dlatego byłbym szczęśliwy, mogąc wystartować w Portugalii. W tym roku mam przejechanych sporo kilometrów oesowych, auto się sprawuje dobrze, tak więc mogę jechać, by walczyć. Nie wyłgam się, że nie trenowałem, że auto nieprzygotowane… To byłoby znakomite zakończenie sezonu!

Grzegorz Szwagrzyk:

Uważam, że był to jeden z trudniejszych rajdów, w jakich miałem okazję startować, głównie ze względu na dużą długość odcinków oesowych. Był naprawdę wyczerpujący i dla samochodów, i dla zawodników. Z mojego punktu widzenia bardzo cieszę się, że był to tak długi  rajd, ponieważ dzięki temu mieliśmy czas, by odrobić straty z prologu. Przed zawodami byliśmy bardzo zmotywowani – chcieliśmy pojechać szybko, walczyć o zwycięstwo w klasie. I niestety ten prolog pojechałem trochę „na pamięć”. W ubiegłych latach było sucho, można było szybko pojechać. A tu już na pierwszym zakręcie okazało się, że jest ślisko, miękko, i wyłożyliśmy się… Spadliśmy na ostatnia pozycję, co ustawiło cały rajd. Odtąd nie mieliśmy już nic do stracenia i… gnaliśmy. Udało się. Jestem ostatecznie zadowolony z końcowego wyniku. W planie mieliśmy jeszcze wyprzedzić Litwina, ale odpuściliśmy, bo nie chcieliśmy ryzykować. Najbardziej zależy nam na wynikach w CEZ-ie, a on nie był w nich klasyfikowany.      

IMG_1971Konrad Sobecki:

Generalnie jestem zadowolony z tego rajdu. Miejsce czwarte wydaje mi się bardzo dobre. Tym bardziej że cały rajd jechaliśmy bez jednego-dwóch cylindrów. Oczywiście auta sklasyfikowane przed nami były zdecydowanie szybsze – nie ma o czym dyskutować. Na ostatnim oesie mieliśmy ciężkie przeżycie, bo zatrzymaliśmy się z powodu braku prądu. Po 10 minutach na szczęście udało się uruchomić silnik i pojechać dalej. Ale 3 kilometry przed metą złapaliśmy jeszcze kapcia i tak już dojechaliśmy do mety. Było już nerwowo... Szczęśliwie na mecie, szczęśliwie 4. miejsce i utrzymane pierwsze miejsce w Pucharze Polski cross-country – to cieszy. Auto fajne…  Na pewno będę się nad nim zastanawiał. Powrót do Pajero byłby już krokiem wstecz.
Rajd podobał mi się, organizacja OK, my jako Tamextreme też byliśmy dobrze przygotowani, piękna pogoda, a także trudne technicznie, długie i męczące, wymagające, zróżnicowane trasy. Wystarczy spojrzeć, jak wiele samochodów nie dojechało ze względu na usterki. To mówi samo za siebie.  

IMG_1591Marcin Łukaszewski i Magda Duhanik:

Jesteśmy po ciężkim rajdzie. Naprawdę był to trudny rajd pod względem trasy, tempa jazdy, krótkich stref serwisowych… Uważamy, że cel został osiągnięty, sprawdziliśmy nasze możliwości i samochodu, którym dysponujemy na tle polskiej czołówki rajdowej. Jesteśmy zadowoleni z konfrontacji i zdobytego wyniku. Wiemy już jak wyglądają takie zawody i teraz możemy wyciągać wnioski. Chcielibyśmy startować w tego typu rajdach w klasie T1. Występy samochodem w takiej specyfikacji dają dużo frajdy i możliwości szybkiej jazdy. Przesiadka z szybkiego SAM-a EVO 3 do klasy T2 byłaby krokiem w tył.
Oczywiście naszym marzeniem jest samochód klasy T1, który byłby doinwestowany, żebyśmy mogli ścigać się z najlepszymi, a nie borykać się z awariami, brakiem mocy i podobnymi kłopotami. Starty takim samochodem oczywiście związane są z pozyskaniem zewnętrznego sponsora, a wiadomo, że nie jest to łatwe zadanie.
Dzisiaj wiemy już na pewno, że w rajdach terenowych interesują nas dwie formy zawodów : ciężka przeprawa jak Magam Trophy czy Puchar Polski i rajdy szybkie jak np. Baja Poland.
Ciężkie rajdy przeprawowe dają dużo frajdy. gdy pokonuje się podjazdy, zjazdy czy trawersy. po których jest ciężko chodzić. a co dopiero jeździć. Balansowanie na krawędzi grawitacji jest czymś bardzo wyjątkowym.
Rajdy cross-country bardzo nam odpowiadają ze względu na „czystość” formuły: rywalizacja, szybkość, jasno opisana trasa, której nie trzeba szukać, żadnych azymutów, walka o sekundy…
Baja Poland to bardzo fajna impreza. Mamy nadzieję, że zostanie rundą Pucharu Świata. Wówczas stanie się największą imprezą rajdową w Polsce pod względem rangi. Bardzo się cieszymy, że Krzysztof Hołowczyc wraz ze Sławkiem Wasiakiem razem budują ten rajd i jego markę. Chwała im za to, bo wykonują wielką pracę dla całego środowiska rajdów terenowych. Świetnym pomysłem jest poligon w Drawsku – 300 kilometrów oesów, a nie jak to się dzieje na innych rajdach pętla 40 km przejeżdżana po 6 razy, za każdym razem w coraz większych koleinach. Choć takie warunki byłyby akurat dla naszego SAM-a dodatkowym atutem… (śmiech)

(not i fot. AK)

ZOBACZ TAKŻE: Finał Baja Poland 2011 - dobra passa |  Sobota na Baja Poland 2011: liczą się niuanse | Baja Poland 2011 – szybka relacja z półmetka sobotniego etapu | „Hołek” szybszy od „Petera”. Wystartowała Baja Poland 2011