Czas podsumowań - podsumowanie RMPST 2005

1Rajdem Mercedes Truck Rally zakończył się tegoroczny sezon RMPST. Mamy nowego mistrza, są nowe samochody, pojawiają się już plany na rok następny. Nadszedł więc czas podsumowań.

Nowy Mistrz
Najlepszym kierowcą tegorocznego sezonu (a także klasy O2) został Mariusz Ryczkowski, którego pilotem był Jerzy Wikowicz (Mitsubishi 4000). Zawodnicy Automobilklubu Dolnośląskiego zwyciężyli w trzech z siedmiu rozegranych rajdów (Gorzów, Gdów, Wrocław), a raz uplasowali się na miejscu drugim (Łask). M. Ryczkowski przyczynę swojego sukcesu upatruje w dobrym przygotowaniu auta i profesjonalnym, pełnym spokoju podejściu do startów: – Tegoroczny sezon okazał się dla nas bardzo pomyślny – mówi Mistrz Polski 2005. – Nie ukrywam – w przerwie zimowej bardzo przyłożyłem się do auta, przy którym spędziłem mnóstwo czasu. Inaczej niż w ubiegłym roku... Dzięki temu Mitsubishi przez cały sezon było niemal bezawaryjne i poza rutynowymi przeglądami nie mieliśmy przy nim wiele do roboty. Mimo zdobycia tytułu wcale nie czuję się dużo lepszy niż w roku ubiegłym. Procentowało zaś doświadczenie, które nabyłem; zmieniłem nieco nastawienie - stałem się pewniejszy, lepiej zorganizowany. W tym roku zawsze przyjeżdżałem na rajd z odpowiednim wyprzedzeniem, aby bez pośpiechu się przygotować, obejść trasę. To później procentuje. Unikałem napraw dokonywanych w ostatniej chwili, które zawsze powodują, że jedzie się wolniej, bardziej nerwowo. W zwycięstwie pomogło nam również... szczęście, które w tym roku jakoś nas nie opuszczało...

Drugie miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw, a zarazem pierwsze w klasie O1 zdobyła załoga Automobilklubu Rzemieślnik – Grzegorz Szwagrzyk i Piotr Brakowiecki (SAM 2315). – Był to dla nas bardzo dobry sezon – najlepszy w naszej karierze – ocenia P. Brakowiecki. – Dwukrotnie plasowaliśmy się na 2. miejscu w „generalce” (Wałbrzych, Gdów), a w naszej klasie trzykrotnie zwyciężaliśmy (Wałbrzych, Gdów, Łask) i trzykrotnie zajmowaliśmy 2. miejsce (Gorzów, Warszawa, Wrocław). Tylko w Żyrardowie nam się nie powiodło – po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zepsuł nam się samochód, a konkretnie – tylny most naszego SAM-a.

Ostatnie miejsce na podium klasyfikacji generalnej tegorocznych mistrzostw zajął duet Włodzimierz Grajek – Marcin Płatek (Nissan 4948), który przed sezonem wymieniany był jako jeden z faworytów do zwycięstwa. Plany zawodników z Automobilklubu Wielkopolskiego, którzy ostatecznie zwyciężyli tylko jedną rundę (Warszawa), pokrzyżowały awarie ich samochodu. – To był dopiero pierwszy sezon naszego nowego auta – tłumaczy W. Grajek. – Spodziewałem się, że w trakcie roku wyjdą na jaw jego niedostatki. Żałuję jednak, iż z powodu awarii blisko połowę rajdów nie mogę zaliczyć do udanych. Sezon rozpoczęliśmy od uszkodzenia układu wspomagania kierownicy, w połowie roku rozsypał się wałek pomiędzy skrzynią biegów a reduktorem, a finałowy rajd we Wrocławiu zakończyliśmy z... pękniętym reduktorem. Dlatego po sezonie czuję niedosyt. Gdyby auto wytrzymało, mógłbym walczyć o pierwsze miejsce. Szczególnie byłem rozczarowany po ostatniej rundzie we Wrocławiu, przed którą zajmowałem drugie miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw, ale niestety nie udało mi się go utrzymać.

Stary Mistrz
Jak podkreślają niemal wszyscy zawodnicy, tegoroczny sezon byłby jeszcze ciekawszy, gdyby nie absencja kilku mocnych załóg, o których głośno było w roku ubiegłym. Brakowało przede wszystkim aktualnych Mistrzów Polski – Pawła Oleszczaka i Mariusza Milewskiego, którzy walkowerem oddali tytuł mistrzowski. – Z dwóch powodów – wyjaśnia P. Oleszczak. – Przede wszystkim po czterech pełnych sezonach brakowało nam odpoczynku – dlatego postanowiliśmy zrobić sobie „wolne”. Inną, ważniejszą przyczyną był jednak brak sponsorów i zbyt mały budżet naszego teamu, który nie gwarantował nam uczestnictwa we wszystkich rajdach tegorocznego sezonu.

Do jedynego występu obrońców tytułu doszło w tym roku na rundzie w Łasku, gdzie para Oleszczak – Milewski czuje się jak u siebie w domu. – Na początku byłem trochę stremowany. To był mój pierwszy start w tegorocznym sezonie – opowiada P. Oleszczak. – Później jednak, z oesu na oes, coraz bardziej się rozkręcałem.

W rezultacie załoga Land Rovera 4000 odniosła bezapelacyjne zwycięstwo w rajdzie, osiągając ponadminutową przewagę nad drugim na mecie duetem Ryczkowski – Wikowicz. Kto spodziewał się pasjonującej walki o każdą sekundę pomiędzy pretendentem do tytułu a ubiegłorocznym mistrzem, mógł się czuć nieco zawiedziony. Mariusz Ryczkowski miał jednak powody, by w Łasku jechać nieco ostrożniej. Wiedział, iż jeżeli nie uszkodzi auta i dotrze do mety, będzie nowym Mistrzem, a w przeciwnym wypadku czeka go bardzo nerwowy finał we Wrocławiu. – Miałem zbyt dużo do stracenia. A moje obawy wcale nie były bezpodstawne – w zeszłym roku w Łasku na betonowych płytach schowanych pod piaskiem złapałem aż cztery „kapcie” – wyjaśnia. – Dlatego rundę rozpocząłem zupełnie sparaliżowany. Pierwsze dwa oesy pokonałem, nie bardzo wiedząc, co się wokół mnie dzieje. Z czasem jednak strach mnie opuścił i zacząłem jechać coraz szybciej. Oczywiście wtedy nie było już szans na rywalizację z Oleszczakiem. Zwycięstwo z nim w Łasku, gdzie jest gospodarzem, i tak zresztą graniczyło z cudem. Miałem wielką nadzieję na rewanż we Wrocławiu, ale niestety w międzyczasie jego samochód znalazł już nowego właściciela.

Nowe samochody
Auta, które sprawdziły się w mistrzowskich zmaganiach, to ostatnio „chodliwy” towar. Poza Land Roverem 4000 Pawła Oleszczaka, kupca tuż po ostatnim rajdzie szybko znalazło... Mitsubishi 4000 Mariusza Ryczkowskiego. Na giełdzie 4x4 znaleźć również można m.in. SAM-a 2315 Grzegorza Szwagrzyka, Mercedesa G460 Pawła Żaka (zwycięzcy Konkursowej Jazdy Samochodami Terenowymi 2005) czy Nissana Patrola K160 Macieja Chełmickiego, który zwyciężył nim rajd w Żyrardowie w klasie KJST. Z tej „wyprzedaży” łatwo można wywnioskować, iż w okresie zimowym powstanie kilka nowych aut.

- W tej chwili opracowuję zupełnie nowy pojazd, jednak za wcześnie jest mówić o jakichkolwiek szczegółach – powiedział nam Paweł Oleszczak. Równie małomówny był Mariusz Ryczkowski: - Na pewno mój samochód będzie miał konstrukcję zbliżoną do „starego” Mitsubishi, która udowodniła już, ile jest warta. Podobnie jak i w tym roku, w przyszłym sezonie planuję start w klasie O2, dlatego pod maską znajdzie się silnik czterolitrowy lub jeszcze większy. Ostatnio „modne” stało się niezależne zawieszenie, ale nie zamierzam eksperymentować i poczekam, aż ktoś udowodni, co jest warte na trasach RMPST. Być może jednak rozważę jakieś zmiany w dotychczasowej konstrukcji stosowanego przeze mnie zawieszenia.

Niewiele usłyszeliśmy także od Piotra Brakowieckiego: - Samochód wystawiony został na sprzedaż, a w naszych niezbyt sprecyzowanych jeszcze planach jest kupno nowego lub budowa jego następcy. Jedno jest pewno – po trzech tytułach mistrzowskich zdobytych z rzędu w klasie O1, czas nadszedł na przenosiny do klasy O2.

Początek przyszłorocznego sezonu, gdy z warsztatów wyjadą nowe samochody, zapowiada się więc dla fanów terenówek bardzo interesująco. Szczególnie że już w tym roku na rajdowych trasach pojawiło się kilka samochodów, które znacząco podniosły poprzeczkę dla projektantów nowych aut. Spośród nich najciekawszymi konstrukcjami wyróżniały się samochody Piotra Domownika i Janusza Jandrowicza (Subaru 5700) oraz Patryka i Tomasza Łoszewskich (Orca 2494). – Prace nad moim Subaru trwały blisko 16 miesięcy – opowiada Piotr Domownik. – Najwięcej czasu zajęło nam zaprojektowanie jego ramy przestrzennej. Cechą wyróżniającą mojego auta jest zaś w pełni niezależne zawieszenie. Samochód napędzany jest silnikiem 5.7 V8 Chevroleta, o mocy około 300 KM, który umieszczony jest za kabiną załogi. Rajdy, w których dla treningu wziąłem w tym roku udział, pokazały, iż moje Subaru dużo może, choć kilka jego elementów wymaga jeszcze dopracowania. Nie ukrywam, że póki co sam stanowię jego słaby punkt – kierowanie taką „bestią” wymaga niezłej wprawy i kunsztu.

Niemniej ciekawą konstrukcję ma również Orca teamu Łoszewskich. – Na początku prac przyjęliśmy kilka głównych założeń – opowiada Patryk Łoszewski. – Chcieliśmy zbudować auto według specyfikacji klasy O1, z silnikiem umieszczonym z przodu, charakteryzujące się idealnym rozkładem mas i możliwie jak najmniejszą wagą. Z tych założeń wynikało, że auto będzie musiało opierać się o konstrukcję rurową, a jego nadwozie zostanie wykonane z materiałów kompozytowych. Na jednostkę napędową wybraliśmy silnik BMW 2,5 l, o mocy 220 KM. Układ napędowy składa się ze skrzyni biegów BMW oraz skrzyni rozdzielczej i zmodyfikowanych, sztywnych mostów Mercedesa.

Przyszłoroczne plany
Właściciele aut o bardziej tradycyjnych konstrukcjach nie składają broni, zamierzając unowocześniać swe pojazdy. – W okresie trwającego obecnie „wyścigu zbrojeń” wielu zawodników pracuje nad ulepszoną konstrukcją zawieszeń – mówi Włodzimierz Grajek. - Może się okazać, że moje auto – z powodu sztywnych mostów – w następnym sezonie przestanie być konkurencyjne. Dlatego zastanawiam się nad dalszym udoskonalaniem zawieszenia mojego Nissana. A być może na rok 2007 przygotuję nowe auto już z całkowicie niezależnym zawieszeniem.

W okresie zimowej przerwy sporo czasu zamierza poświęcić swojemu Mercedesowi Tomasz Lisowski, dla którego sezon 2005 okazał się bardzo pechowy. Zawodnik Automobilklubu Gorzowskiego tylko jeden rajd ukończył bez awarii, zajmując 2. lokatę, która dowodzi, jak konkurencyjny jest jego samochód. – Mimo niepowodzeń jestem bardzo zadowolony z mojego auta, którego budowę ukończyłem tuż przed rozpoczęciem sezonu. Mój Mercedes pokazał jednak, iż ma naprawdę udaną konstrukcję – mówi T. Lisowski. – Żałuję jedynie, że z walki wyeliminowały nas drobne awarie, ale gdy się z nimi już uporam, auto powinno być gotowe do walki o najwyższe lokaty.

Przyszły sezon zapowiada się więc niezwykle frapująco. Wystartują zupełnie nowe samochody, starsze konstrukcje zostaną udoskonalone, w klasach mistrzowskich pojawią się nowi zawodnicy. Szczególnym optymizmem napawa liczna obsada tegorocznej Konkursowej Jazdy Samochodami Terenowymi, w której sklasyfikowano aż 42 załogi. – Kierowców z tej klasy gorąco zachęcam do starania się o licencje – zwycięstwo z dużo słabszymi autami daje mniej satysfakcji, niż zdobycie nawet trzeciego czy czwartego miejsca w klasie mistrzowskiej. Im więcej będziemy mieć współzawodników, tym ciekawsza i bardziej wyrównana stanie się rywalizacja – zachęca Włodzimierz Grajek. Zdaniem Mariusza Ryczkowskiego już w tym roku walka toczyła się o sekundy. – Niemal jak w rajdach płaskich. To pokazuje, jak szybko i równo jeździmy – mówi Mistrz Polski 2005.

text i foto: Arek Kwiecień

{artsexylightbox autoGenerateThumbs="true" path="images/stories/Sport/RMPST_2005_podsumowanie" previewHeight="67"}{/artsexylightbox}

Artykuł opublikowany w magazynie "Wyprawy4x4", nr 2 (2) grudzień 2005/styczeń 2006.