Baja Czarne od podszewki. O kulisach organizowania rajdów opowiada Andrzej Derengowski

Ile czasu trwa rajd? Ekipy, którym zależy na obniżeniu kosztów lub nie mogą spędzić na wyjeździe zbyt wiele czasu, pozostaną w bazie Baja Czarne tylko przez 2 dni, ale niektóre swój pobyt przedłużą nawet do 4 dni. Dla organizatorów zaś impreza trwa jeszcze dłużej. Ile dokładnie? O przygotowaniach do rajdu Baja Czarne, 3. rundy RMPST, opowiada Andrzej Derengowski.

Może się wydawać, że organizacja rajdu to prosta sprawa: przyjeżdżamy, wytyczamy trasę, ustawiamy sędziów i gotowe. Kiedy tak naprawdę zaczynacie pracę nad rajdem i co jest największą trudnością w przygotowaniach?

Praca nad kolejną edycją imprezy zaczyna się… tuż po zakończeniu poprzedniej, czyli w zasadzie trwa cały rok. Ważna są początkowe działania koncepcyjne: wybór trasy, ustalenie zasad rywalizacji. Jeśli to kolejna edycja rajdu, to mamy łatwiej – znamy ludzi, powielamy pewne czynności, oczywiście pamiętając o koniecznych zmianach, bo nikt nie lubi nudy. Jednak jeśli chcemy trasę poprowadzić w nowym miejscu, to zakres operacji staje się dużo większy. Najpierw oglądamy na mapach np. tereny leśne oraz byłe poligony wojskowe. Występujemy o zgodę na rekonesans i wyznaczamy trasę optymalną z naszego punktu widzenia. To dopiero początek. Współpracując z nadleśnictwami oraz wojskiem, na wiele miesięcy przed imprezą trzeba dokładnie określić datę rajdu i swoje oczekiwania odnośnie terenu. Potem czeka nas czasochłonna wymiana korespondencji i liczne spotkania. Nie poprzestajemy na teoretycznych rozmowach – spotykamy się też w terenie, by pokazać wybrane miejsca i nanieść wszystko na mapy. Mając wstępne zgody z wojska i leśnictwa, idziemy na konsultację do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Jeśli nie ma zastrzeżeń, to mamy już trasę… na papierze. Równolegle zaczynamy pracę nad pozyskaniem sponsorów i partnerów. W firmach budżety zatwierdzane są jeszcze w poprzednim roku. Koniec roku to dobry czas, żeby się przypomnieć, przedstawić strategię działania i ofertę. Partnerzy – oczywiście jeśli chcą nas wspomagać finansowo lub technicznie – również przedstawiają swoje oczekiwania. Kolejny ważny element, którym jednak możemy zająć się później, to obsada personalna. Do pomocy  potrzebujemy kilkadziesiąt osób. Problem polega na tym, że są to ludzie każdorazowo zapraszani do współpracy, a nie zatrudnieni na stałe. Trzeba ich "zwerbować”, przeszkolić, itp. Największa trudność? Bez wątpienia to niezaplanowane zmiany  – nikt nie zagwarantuje, że za 8 miesięcy nie trzeba będzie skorygować trasy (bo np. zmieni się przeznaczenie dróg), ludzie, z którymi wszystko ustalaliśmy, nie zmienią stanowisk. Szybkie wprowadzanie modyfikacji burzy mozolnie przygotowane plany.

Wasze rajdy organizowane jeszcze bez współpracy z PZM liczyły nawet ponad 1000 km. Dlaczego odcinki specjalne Baja Czarne mają “tylko” 154 km? Dlaczego nie zdecydowaliście się zaprosić uczestników rozgrywek FIA CEZ?

Zaczynaliśmy od organizacji przeprawowych, dwudniowych rajdów, potem przychodził czas na dłuższe imprezy, aż doszliśmy do maratonów. Rajdy "trophy" pod względem liczby kilometrów były znacznie krótsze, ale czasochłonne, wiele wymagające od zawodników. Zanim wystartowaliśmy z Transgothicą przez wiele lat uczyliśmy się organizacji imprez. Uznaliśmy, że współpracę z PZM też rozpoczniemy małymi krokami. Edukację zaczynamy przecież od szkoły podstawowej. Dodatkowo narzucone zostały wymogi regulaminowe, a działacze PZM również sugerowali, żeby na początek zrobić krótszy, jednodniowy rajd, żeby poznać dokładnie specyfikę imprez z rangą mistrzostw Polski. Dopasowaliśmy się do tego.


Co wolałbyś zorganizować: imprezę przeprawową czy rajd szybkościowy?

Nie ma co porównywać takich rajdów. Choć obydwa odbywają się w terenie, to tak jakby połączyć motorówki i łodzie żaglowe. Narzędzia i trasa są zupełnie inne. Gdybym dysponował, tak jak 10 lat temu, odpowiednim terenem to chciałbym zorganizować również przeprawówkę. Sprawiało to dużo frajdy. Różne techniki pokonywania przeszkód to coś, czego brakuje mi w cross-country, ale tu mamy za to wysoka prędkość, która przyciąga na swój sposób. Gdybym miał możliwości, chętnie organizowałbym rajdy obu rodzajów.

Off-roadem zajmujesz się od dawna. Przypomnij: kiedy i od czego się zaczęło?

Na początku lat 90. kupiłem GAZ-a, włożyliśmy do niego silnik Mercedesa i wspomaganie układu kierowniczego. Zaczęliśmy brać udział w rajdach w okolicy Gdańska, ale nie było zbyt wielu imprez. Dlatego na terenie poligonu wojskowego Gdańsk Jasień zaczęliśmy sami organizować rajdy. Potem przestałem jeździć jako kierowca, a zająłem się organizacją i wcieliłem się w rolę pilota. Maratony, które organizowałem, budowane były na wzór imprez, w których brałem udział – Berlin-Wrocław czy Rainforest Challenge.

Z jakich osiągnięć jesteś szczególnie zadowolony jako organizator?

Z dwóch imprez: z przeprawowego, kilkudniowego maratonu Magam Trophy z 2008 r., który przeszedł do legendy, i pierwszej edycji maratonu Transgothica z 2009 r. Było to duże przedsięwzięcie, zorganizowane z rozmachem. Przygotowaliśmy dwie trasy (i dwa roadbooki) po 1300 km (!). Baja Czarne jest zaś wyzwaniem chyba... pod względem wielkości biurokracji.

Text: Andrzej Jedynak, fot. Terenowo.pl

Uwaga! Do 3 czerwca obowiązuje obniżona kwota wpisowego.