Hungarian Baja 2008: Nieoczekiwany lider: Leonid Novitsky

HunBaja_2008_skokPo sobotnich odcinkach specjalnych na czele Hungarian Baja znajduje się wciąż reprezentant BMW X-Raid, ale – to spore zaskoczenie – nie jest nim ani Al Attiyah, ani Chicherit. W rajdzie prowadzi Rosjanin Leonid Novitsky. Świetnie radzą sobie Patryk i Tomasz Łoszewscy, którzy prowadzą wśród zawodników rywalizujących w ramach Mistrzostw Czech i Słowacji.

Faworyt rajdu, Nasser Al-Attiyah, na jednym z oesów uszkodził zawieszenie. – Musieliśmy jakoś dociągnąć do mety, ale nie mogłem już jechać tak szybko, jakbym chciał – żalił się w obozie. Serwis BMW naprawił błyskawicznie awarię, ale i tak całe zdarzenie kosztowało Al-Attiyaha aż 13 minut. – Jutro to sobie odbiję! – deklaruje Katarczyk, któremu bardzo zależy na zwycięstwie w rajdzie.

Pecha miał dziś również Guerlain Chicherit. Po uderzeniu w głaz w jego BMW złamał się drążek kierowniczy. – W efekcie koła rozjechały się na boki, przez co z trudem utrzymywałem auto na torze – mówił Francuz. – Przy okazji też uszkodziłem sobie rękę i teraz muszę nosić na niej opatrunek, co nie ułatwia jazdy. Ale nie chcę się poddawać! Jeśli wszystko pójdzie dobrze, mechanicy naprawią auto, na pewno będę kontynuował wyścig.

Nieoczekiwany lider Leonid Novitskiy swój bardzo dobry występ tłumaczył... głodem. – Bardzo chciało mi się jeść i tak sobie pomyślałem, że jeśli pojadę szybko, to i szybciej znajdę się na obiedzie – śmiał się. Ale gdy już spoważniał, mówił: - Wciąż jesteśmy w fazie testowania samochodu. To dopiero nasz trzeci wyścig. Ale zauważamy postęp, konstrukcja wciąż jest rozwijana. Pewnego dnia będziemy tak szybcy jak Al-Attiyah!

Ze swojego wyniku bardzo zadowolony jest Patryk Łoszewski: - Jedzie nam się bardzo dobrze, nie mamy żadnych defektów. Dzięki temu możemy skupić się na walce. Ale niestety nie wszystkie ustawienia samochodu są idealne – wciąż mamy co poprawiać. Istnieje więc możliwość, aby jeździć tym autem jeszcze ciut szybciej. Ścigamy się w gronie samochodów rywalizujących w Mistrzostwach Czech i Słowacji, i tu wygrywamy. Porównując się do zawodników z najwyższej klasy Baja, plasujemy się gdzieś w okolicach połowy stawki – wynik ten bardzo mnie cieszy. Nieźle również wypadamy w porównaniu z samochodami na sztywnych mostach, z podobnymi silnikami. Generalnie więc jesteśmy bardzo zadowoleni!

Dla Grzegorza Barana występ w Hungarian Baja ma przede wszystkim wymiar treningowy: - Rajd Hungarian Baja podoba mi się – jest tu dobra organizacja, znamy teren, bo na tutejszych poligonach ścigaliśmy się w trakcie Dakar Series, wiemy, czego możemy tu się spodziewać. Przyjechaliśmy tu, aby potrenować. Jest tu sporo nawigacji, jest więc okazja, aby poćwiczyć współpracę i zgrać naszą załogę. Dla Izy Szwagrzyk, która mnie pilotuje, to dobra szkoła jazdy – musi  być maksymalnie skoncentrowana, bo jest tu mnóstwo dróżek, na których można się pomylić. W tym momencie nie wiem, które miejsce zajmujemy. Dwie najmocniejsze ciężarówki są poza naszym zasięgiem – są to już superprodukcje. Cieszę się, że tu przyjechaliśmy – impreza  nie jest droga, Węgry nie są daleko, szkoda że takich imprez nie organizuje się w Polsce... A przecież mamy tereny. Brakuje chyba tylko chęci...

Zawodnicy w Hungarian Baja rywalizują na dwóch odcinkach specjalnych: Hajmasker (ponad 63 km) i Jutaspuszta (47,5 km), które pokonują naprzemiennie. Kierowcy z klasy Baja każdy z oesów w sobotę pokonali trzykrotnie – pozostali mieli nieco więcej luzu. W niedzielę zaplanowane są trzy oesy.

Z Veszprém na Węgrzech relacjonuje: Arek Kwiecień (text i foto)