Rafał Sonik coraz bliżej drugiego dakarowego podium w karierze

253_99Y1128Malownicze, złote wydmy nad brzegiem Oceanu Spokojnego nie zrobiły wielkiego wrażenia na uczestnikach Dakaru. Po przejechaniu niemal ośmiu tysięcy kilometrów, każdy z zawodników myśli już tylko o jednym – o mecie. Na 13. etapie rywalizacji w Ameryce Południowej Rafał Sonik uzyskał 6. czas i choć ścigający go Argentyńczyk odrobił część strat, kapitan Poland National Team wciąż ma sporą przewagę i jest coraz bliżej drugiego w swojej karierze, dakarowego podium.

Przedostatni etap z pewnością nie był układany z myślą o quadzie Sonika. W drugiej części odcinka specjalnego dominowały proste, na których znacznie słabszy quad polskiego rajdowca nie miał szans ze sprzętem rywali. - Dla mnie im trudniejszy odcinek, im bardziej wymagający technicznie i fizycznie, tym lepiej. Najbardziej odpowiadają mi trasy piaszczyste, kręte, wydmowe. Tam liczy się technika, a nie tylko to, ile ktoś ma gazu do odkręcenia – mówił na mecie krakowianin.

Etap Dakaru bez przygody jest etapem straconym. Tym razem na szczęście miała ona charakter bardziej humorystyczny. - Około 20 km przed metą wyjechałem zza góry i okazało się, że stoi tam grupa lokalnych, chilijskich quadowców, która dopingowała zawodników. Tak się ucieszyli na mój widok, że zaczęli podskakiwać na tych quadach i machać. Tak wymachiwali rękami, że się pomyliłem w trasie. Dojechałem aż do bramy kopalni. Była zamknięta na głucho, więc stwierdziłem, że tędy  raczej rajd nie jedzie i zawróciłem. Okazało się potem, że w to samo miejsce i z tego samego  powodu trafił chwilę później Tomas Maffei – śmiał się SuperSonik.

253-AE9A6530To chwilowe zboczenie z trasy kosztowało kapitana Poland National Team kilka cennych minut, ale przed startem ostatniego etapu polski quadowiec jest spokojny. - Jeśli nie będzie żadnych "afer" z quadem, albo w nawigacji, to przewaga, którą mam powinna wystarczyć, by wywalczyć dla Polski podium.

Liczący 441 km odcinek specjalny na trasie z Copiapo do La Sereny wygrał pochodzący z RPA Serel van Biljon. - Na pierwszej części trasy dogonił mnie i wyprzedził. Potem ja radziłem sobie lepiej na wydmach, przez które tak naprawdę go przeciągnąłem. Kiedy ponownie teren zrobił się bardziej prosty i szybszy, on od razu wystrzelił jak z procy. Za chwilę zniknął mi z oczu i jak się okazało dzięki temu wygrał odcinek – opowiada Sonik, który na metę dotarł z szóstym czasem. Łukasz Łaskawiec po ogromnych problemach ze skrzynią biegów nie ma już szans na miejsce w pierwszej dziesiątce, ale walczy do końca i piątek udało mu się osiągnąć siódmy wynik w stawce.

Długo oczekiwany, uroczysty finał rywalizacji będzie mieć miejsce w stolicy kraju, Santiago de Chile. Aby tam dotrzeć zawodnicy będą musieli jeszcze pokonać 630 km, z czego jednak zaledwie zaledwie 128 km to pomiarowy odcinek specjalny. Jeśli przebiegnie bezawaryjnie i bez przygód, ostatni etap tegorocznego Dakaru nie powinien  przynieść zmian w klasyfikacji generalnej.
MM

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)