Transgothica Maraton 2011 – etap II: rajdowe zapachy

Co najbardziej z czwartkowego etapu Transgothica Maraton zapadło w pamięć zawodnikom? Nie, długa, 230-kilometrowa trasa, na której większość z nich spędziła cały dzień... Nie zawrotne prędkości, której rozwijali na długich prostych, ani przeszkody, które przypominały, że TG to rajd off-roadowy, a nie szutrowy… W relacjach z czwartkowego etapu najczęściej pojawia się wspomnienie przejazdu przez drogę wysypaną… ziemniakami, które stanowią przysmak tutejszych dzików. Sęk w tym, że dziki nie mają wysublimowanego powonienia w przeciwieństwie do naszych rajdowców…

- Śmierdziało tak straszliwie, że każdy wciskał gaz do dechy, aby uciec z tego miejsca. Normalnie nos urywało!  – śmieją się zawodnicy. Fetor był tak straszliwy, że niektórym nawet zebrało się na wymioty…

„Zapachowe” atrakcje stanowiły jednak tylko krótki fragment czwartkowej trasy. Zdecydowana większość prowadziła w zupełnie innych okolicznościach przyrody, gdzie – gdyby nie rajdowa gonitwa – aż chciałoby się zatrzymać w celach kontemplacyjnych.

Całodzienny etap podzielony był na trzy oesy. Pierwszy i ostatni były bardziej wymagające i oferowały więcej zabawy w terenie. Spore fragmenty wiodły starymi czołgówkami z dużą ilością wody i błota. Środkowy odcinek miał natomiast charakter szybkościowy, gdzie zawodnicy mogli pojeździć po suchych, leśnych duktach z pedałem wciśniętym do deski. Jedynie na jego półmetku znajdowała się niewielka wodna przeprawa, w której ukryte koleiny zatrzymywały co poniektórych. Teorie, że w starciu z nią szans nie mają auta „ciężkie” bądź „małe”, co rusz okazywały się nietrafione. Czasem w wodzie zatrzymywała się bezradnie wypasiona zmota, a tuż po chwili z przeszkodą rozprawiał się bez kłopotu ciężki Defender 110 czy zupełnie seryjne Jimny. I jak tu teoretyzować w off-roadzie?:)

Cechą charakterystyczną etapu był widok samochodów Kufla, Faziego i Niemyjskiego na czele stawki. Zawodnicy ci większość trasy pokonali wspólnie, co rusz zmieniając się na prowadzeniu. – Jechało nam się dziś bardzo sympatycznie – mówi Przemek Niemyjski. – Na pewno uzyskaliśmy dobry czas. Szkoda, że trochę auto nam szwankuje, bo do jednej trzeciej oesu nie ciągnie na wszystkich „garach”, a potem „się naprawia” i jedzie jak szalony. To dość irytujące… (śmiech). Ale jazda jest baaaardzo fajna!

Z wynikami jest pewien kłopot, bowiem rygorystyczne kary za przekroczenie prędkości (np. w terenie zabudowanym) mocno wpłynęły na wygląd klasyfikacji. Dla przykładu – Przemek Niemyjski po I etapie miał aż 90 minut kar. Złożone protesty są rozpatrywane. Na chwilę obecną w rajdzie z niewielką, kilkudziesięciosekundową przewagą prowadzi Fazi przed Kuflem. Kilka minut traci do nich Janusz Ellert. Na czele klasyfikacji quadów znajduje się prawdopodobnie Zderzak, który Rincona zamienił na TRXa 700. Pecha na czwartkowym etapie miał Cybul, który z trasy ewakuował się, jadąc na trzech kołach.

Piątkowy etap ma mieć długość 120 km. Start o 11.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro




fot. Arek Kwiecień / Sigma Pro