I etap Transgothica Maraton 2009 - Dakar pod Toruniem

Polscy off-roaderzy nie ustępują formą naszym mistrzom siatkówki i na niedzielnym etapie rajdu Transgothica Maraton dali pokaz wyśmienitej jazdy w ciężkim, piaszczystym terenie. Wśród załóg samochodowych prowadzenie objęli Hubert i Adam Odejewscy (klasa Cross-Country) oraz Marek Schwarz i Wojciech Kałamaga (klasa Trophy). W najsilniej obsadzonej klasie quadów QTR etap wygrał weteran najtrudniejszych rajdów Europy – Jacek Bujański.

- Czułem się prawie jak w Afryce – z niedowierzaniem kręcił na mecie głową Jarosław Kazberuk z Dynamic Racing Team, który wie, o czym mówi, bowiem wielokrotnie startował w afrykańskim Dakarze oraz innych rajdach pustynnych. – Nie sądziłem, że w Polsce można ułożyć tak długi odcinek specjalny, którego sześćdziesiąt procent nawierzchni… to piasek! To było niesamowite!

Organizatorom Transgothiki piasek udało się znaleźć na poligonie artyleryjskim pod Toruniem, gdzie w niedzielę na Rynku Nowomiejskim odbył się uroczysty start rajdu, obserwowany – mimo dżdżystej pogody – przez tłumy kibiców. Później zawodnicy wyruszyli na blisko siedemdziesięciokilometrową pętlę, którą pokonywali dwukrotnie. Jej spory fragment wiódł szerokim, piaszczystym traktem, który sprawił im ogromną przyjemność z jazdy. – Bez strachu można było jechać z maksymalnie otwartą przepustnicą – opowiadali na mecie, uśmiechając się od ucha do ucha. – Czuliśmy się jak na... torze saneczkarskim!

- Lubię takie odcinki: długie, piaszczyste, z muldami – komentował Hubert Odejewski. – Super, że w Polsce zaczyny przybywać rajdów, na których można takie spotkać. Dziś staraliśmy się jednak oszczędzać auto, bo mamy problemy z elektroniką i nasz silnik pracuje w trybie awaryjnym. Ale cieszę się, że mimo to udało nam się wygrać ten oes. Na rajd przyjechaliśmy sami, bez mechaników i mam nadzieję, że ominą nas poważniejsze kłopoty.

Warto dodać, że auto Odejewskich to oficjalnie… UAZ, choć z wyglądu przypomina Land Rovera, zbudowany został na ramie i mostach Nissana, a pod maskę pracuje 300-konny silnik BMW.

Trasa, z pozoru łatwa i przyjemna, na tak długim dystansie okazywała się jednak bardzo wymagająca. Jazda po piasku stanowiła duże spore obciążenie dla układu napędowego, a zwłaszcza chłodniczego. Gdzieniegdzie kryły się również zasadzki, a pod koniec nietrudno było pobłądzić (- Chociaż roadbook był bez zarzutu! – podkreślali zawodnicy). Nieszczęście nie ominęło między innymi Wojciecha Polowca, który najechał swoim Tomcatem na ogromny głaz, czym uszkodził dwa koła i miskę olejową. Z pękającymi paskami borykał się Robert Kufel, który parokrotnie musiał się z tego powodu zatrzymywać. Zdecydowanie największym pechowcem był jednak Jerzy Bodzioch, którego Polaris RZR zapalił się (prawdopodobnie plastik zajął się od rozgrzanego wydechu) i błyskawicznie spłonął doszczętnie na oczach zawodników, którym na szczęście nic się nie stało.

Rajdowcy z obu klas Trophy i Cross-Country dotychczas pokonywali identyczną trasę. W poniedziałek po raz pierwszy klasa Trophy będzie musiała zmierzyć się z zadaniem specjalnym – pokonaniem w bród… Wisły! Organizatorzy twierdzą, że da się to zrobić, jadąc na kołach, ale piloci niemal na pewno nie dostaną się na drugi brzeg suchą stopą … Na zawodników czeka blisko 200 kilometrów oesowych.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro - Rzecznik prasowy Transgothica Maraton

Toughbook_TG