Wydrukuj tę stronę

Z wizytą na MT Rally 2009 - nieliczni zwyciężą

kwiecień 30, 2009
„Motocykle, quady, terenówki i samochody ciężarowe wyjadą 25 kwietnia w Szczecinie na trasę MT RALLY - największego europejskiego rajdu terenowego na nawigację organizowanego w Polsce. Przez ponad tydzień zawodnicy zmagać się będą na ponad 2000 km unikalnych tras terenowych, w tym na poligonach udostępnionych przez Wojsko Polskie. Organizatorzy spodziewają się ponad 200 załóg z kilkunastu krajów” – to cytat z materiałów promocyjnych organizatora, które pojawiły się w mediach przed kilkoma miesiącami. Życie nieco zweryfikowało te informacje.

Zamiast 200 załóg we wtorek na trasie rajdu rywalizowały... 3 samochody i 4 kierowców quadów. Prawda to bolesna. Można odnieść wrażenie, że ogromny wysiłek organizatorów poszedł niestety na marne, bo pod względem frekwencji rajd bardzo rozczarowuje.

Sportowa „rywalizacja” odbywa się w sielskiej atmosferze. Olek Sachanbiński, gdy popsuł mu się Tomcat, przesiadł się do Toyoty – na innym rajdzie byłoby to nie do pomyślenia. Holender Martijn Van Gastel  po paru dniach jazdy wziął sobie wolne, aby skoczyć do domu, ale zamierza wrócić na finałowe etapy. Miejsce w czołówce tak czy siak ma zapewnione:)

Z bliska rajd prezentuje się całkiem spoko. Trasa nie ma wprawdzie dwóch tysięcy kilometrów, ale – jak zapewnia „Moli” – zawodnicy pokonają ponad 1000 kilometrów oesowych. Czyli bardzo ambitnie. I dodajmy – w bajecznym terenie. Poligonu Drawskiego, Puszczy Noteckiej, poligonów w Żaganiu i Biedrusku. Jest okazja się wyjeździć, potrenować na ciężkich przeszkodach (zawodnicy dostali już mocno w kość na poligonie Drawskim) i nasycić oczy widokami.

Po zakończonej rywalizacji w obozie trwa integracja przy suto zastawionych stołach. Zawodnicy – choć jest ich garstka – wyglądają na superzadowolonych. – Niech żałują Ci, którzy tu nie startują – mówił Shogun, twardziel jadący na quadzie... ze złamaną nogą w gipsie. Chce tak wytrzymać aż do mety.

„Moli” nie przejmuje się niską frekwencją. Nieduże zainteresowanie zawodników rajdem tłumaczy późnym terminem ogłoszenia startu imprezy. Przy napiętych terminarzach i budżetach wielu rajdowców jego zdaniem musiało zrezygnować z występu. Za rok ma być lepiej.

Można by rzec: „wiele hałasu o nic”, ale ciśnie się też na usta: „w tym szaleństwie jest jakaś metoda”. Słowa uznania dla organizatorów za ambicje, rozmach imprezy, długą i ciekawą trasę, nagłośnienie w mediach. Ocena niedostateczna (z wykrzyknikiem) za absencję rajdowców.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro