Noc na MT Series 2011 – zgiełk cichociemnych

październik 08, 2011
Etapy nocne na rajdach terenowych rządzą się specyficznymi, bezlitosnymi prawami. W ciemnościach niełatwo ocenić trudności przeszkód terenowych, każdy zakręt wygląda podobnie, nie widać sędziów stojących na ukrytych Punktach Kontroli Przejazdu. A czas (i rywale) gonią… Gdy etap taki ma 100 kilometrów i prowadzi przez drawski poligon, jak to miało miejsce w ubiegłą noc na rajdzie MT Series 2011, wówczas – mówiąc żargonem off-roaderów – zaczyna być naprawdę „grubo”.

Choć start do etapu oświecał księżyc, nie stanowił on niestety żadnej pomocy dla zawodników. Noc była bowiem wyjątkowo ciemna, a na dodatek około północy niebo zasnuły chmury i zaczął siąpić nieprzyjemny, zimny deszcz. Najlepszy byli już wówczas na mecie, lub w jej okolicach, ale wielu, wcale nie maruderów, wciąż walczyło na trasie.

Największym kłopotem dla zawodników była oczywiście nawigacja. – Trzeba było się mocno pilnować, by na przykład nie „przestrzelić” zakrętu – mówi Magda Duhanik, pilotka Marcina Łukaszewskiego. – Ale jechało nam się bardzo dobrze, szybko i bezbłędnie. Jedynym kłopotem dla nas była parująca szyba, której przyczyną była duża różnica temperatur. Czasem zmuszało to Marcina do jazdy z głową wystawioną z kabiny!

Chociaż, jak podkreślają zawodnicy, roadbook był znakomicie przygotowany, nie wszystkim udało się pokonać trasę bezbłędnie. Sporym wyzwaniem była nocna jazda na azymuty, a także odszukiwanie sędziów oczekujących na Punktach Kontroli Przejazdu. Jednego CP nie zaliczył niestety faworyt klasy cross-country, zwycięzca MT Series 2010 – Wojciech Tolak. Dwugodzinna kara pozbawia go szans na powtórzenie sukcesu sprzed roku. Kłopoty z nawigacją miało również wielu kierowców quadów. Na długiej trasie wychodziły też na jaw doświadczenie i roztropność zawodników – niektórym po prostu skończyło się paliwo…

Etap nocny okazał się bardzo różnorodny. Zawodnicy podróżowali po czołgówkach (starych i nowych), drogach pożarowych i leśnych. Na terenówki z klasy Sport czekały utrudnienia w postaci przejazdów przez wodne brody, co w zimną noc nie było najprzyjemniejszym zadaniem… Zwłaszcza gdy pojazd nie był w stanie pokonać ich samodzielnie i konieczne było opuszczenie kabiny, by podpiąć linę wyciągarki. Ale i najlepsi zawodnicy jadący na quadach czy w otwartych kabinach samochodów do mety docierali przemoknięci do suchej nitki.

Na długim etapie nie mogło oczywiście zabraknąć wysypu awarii. Wiele załóg powracało do bazy na holu. Pecha miał między innymi Hubert Odejewski pilotowany przez Andrzeja Derengowskiego – w ich aucie pękł wąs przekładni kierowniczej. W efekcie dla wielu mechaników noc ta była bezsenna… Praca paliła im się w rękach, bowiem o godzinie 9 rano w sobotę pierwsi zawodnicy wyruszyli na 160-kilometrową trasę etapu dziennego. Na rajdach maratońskich to jednak norma.

W samochodem klasie sport etap nocny wygrał Marcin Łukaszewski przed Arturem Owczarkiem i Robertem Kuflem. Nie było również większych zaskoczeń (poza wpadką Tolaka i awarią Odejewskiego) w klasie Cross-Country, w której najszybszy był Martin Kaczmarski przez Maciejem Manejkowskim i Traskiem. Na prowadzeniu w klasie quadów również są faworyci: Krzysiek Kretkiewicz (sport) i Paweł Deżakowski (cross). Wśród motocyklistów najszybszy nocną porą był Michał Żukowski.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro

MT SERIES 2011 - wyniki etapu nocnego: