Wydrukuj tę stronę

MT Series 2013 – kryptonim "Sofa", czyli klasa CC2 od kuchni

październik 11, 2013
Sebastian Matyszczuk i Rafał Grzywacz zmagania w MT Series 2013 rozpoczęli pechowo – od godzinnej kary czasowej za etapie nocnym, która zepchnęła ich na daleką pozycję w klasie CC2. Stosując strategię jazdy na złamanie karku, a wieczorem integrując się przy suto zastawionym stole, ostatecznie zwyciężyli w rajdzie, choć do mety dotarli na oparach... Oto ich relacja.

Jak zawsze na początku jest plan - ten był prosty: pojechać na rajd MT Series. Przygotowania rozpoczęliśmy wiosną zaraz po zakończeniu MT Rally, czyli umyliśmy auto i niech czeka do jesieni! Mamy tyle czasu, że ze wszystkim zdążymy, a jak nie my, to nasz Ice Serwis 4x4 Koszalin.

A tu masz! Przyszła jesień, a my dalej w polu. Na dodatek na tydzień przed rajdem na imprezie pokazowej dla wojska przed naszym Patrolem wyrósł pokaźnej grubości świerk i skończyło się dwoma wahaczami wygiętymi w chiński eS! O złamanym przednim moście już nie wspomnę... Na szczęście chłopcy z Ice 4x4 stanęli na wysokości zadania i na dzień przed rajdem mieliśmy zrobione wszystko, co popsuliśmy, oraz to czego nie zdążyliśmy zrobić przez ostatnie kilka miesięcy.

Auto gotowe, więc zaczynamy pakowanie na rajd. Zawsze zaczynaliśmy od części zapasowych itp., lecz nie tym razem! Tegoroczne MT Series odbywało się pod kryptonimem „Sofa”, a więc pierwszą rzeczą, którą zapakowaliśmy, był skórzany wypoczynek, no bo siedzieć na czymś trzeba! Dalej poszło gładko: szklana lodówka, grill, krzesła, stoły, całe zaplecze gastronomiczne, 150 puszek piwa, 4 Jack Danielsy, 3 Żołądkowe, Stock i do tego dwa kontenery karkówki oraz kiełbasy na grilla, ażeby nasz kucharz Tomek się nie nudził. Jednym słowem pełna obsługa do stolika.

Jesteśmy w Głębokim, baza rozłożona, późne godziny wieczorne, pora na standardową integrację przedrajdową przy karkówce, a że następnego dnia prolog po południu tośmy tej karkówki (i nie tylko) trochę zjedli... Całe szczęście, że dla Remika starczyło, bo by była jatka i po serwisie.

Jest prolog. Stoimy na starcie „skoncentrowani”, but w podłogę, kilka hopek, 5 zakrętów, generalnie za krótko i za wyboiście, ale nie narzekamy, bo mogło być gorzej. Meta. Po chwili ochłonięcia okazuje się, że jechaliśmy tylko na tylnym napędzie (niech żyje integracja!), ale wynik w sumie nie najgorszy: jesteśmy na pierwszym miejscu w swojej klasie (CC2). Już mamy znowu zasiąść do stołu, gdy przypominamy sobie, że za chwilę start do odcinka nocnego.

Noc, pogoda sprzyja szybkiej jeździe, nie pada, zero mgły, więc co robimy? But w podłogę i jedziemy na czele CC2 do około 40. kilometra, kiedy Rafał mówi mi, że nie mamy nawigacji i azymut będziemy robić z gwiazd. Po kilkunastu kilometrach jeżdżenia po omacku w poszukiwaniu azymutu, postanowimy zaczekać na goniące nas załogi. Pierwsi dojeżdżają Janusz Jankowiak pilotowany przez Radka Radziwona - chłopaki doprowadzają nas w szybkim tempie do mety. Strata czasowa niewielka, więc myślimy, że w dzień trochę podgonimy i będzie OK. Niestety nie było OK... Jak to mówią, operacja się udała, ale pacjent zmarł. Rano okazuje się, że jako jedyni w klasie CC2 otrzymaliśmy karę za niezatrzymanie się na STOP-ie - raptem godzina kary!!! I spadek na siódmą pozycję...

Do etapu dziennego startujemy bardzo zdeterminowani - odcinek 240 km jest długi, więc możliwość odrobienia strat jest całkiem możliwa. Wystarczy tylko jechać na złamanie karku! Tak też czynimy, na mecie jesteśmy półtorej godziny przez drugą załogą w stawce. A więc co? Znowu impreza wieczorna tzw. „integracja w trakcie rajdowa”.

Do ostatniego etapu wstaje nam się wyjątkowo ciężko... Na starcie meldujemy się autem tylnonapędowym, ponieważ dzień wcześniej na któreś hopie ukręciliśmy dyferencjał. Na dodatek po kilku kilometrach okazuje się, że nie mamy paliwa, ponieważ wskazówka paliwa zawiesiła się dnia poprzedniego i dolaliśmy tylko piętnaście litrów ropy. Po kilku podskokach wskazówka odwiesza się i okazuje się, że mamy tylko jedną czwartą zbiornika, co sprawia, że im bliżej mety tym bardziej jedziemy jak taksówką bez gazu i na oparach. Dojeżdżamy, utrzymując 27-minutową przewagę nad kolejną załogą w klasie CC2.

To nasze pierwsze zwycięstwo w rajdzie MT Series i mamy nadzieję, że nieostatnie, ponieważ wybieramy się na kolejne edycje MT Rally & Series. Wielkie ukłony dla wszystkich załóg biorących udział w rajdzie za miłą atmosferę podczas imprezy oraz zaciekłą walkę na trasie. Podziękowania dla organizatorów MT Series za profesjonalne przygotowanie imprezy.

Text: Sebastian Matyszczuk, fot. Gosia Gongolewicz,  Sianowski Team Rajdowy

Przy okazji Sianowski Team Rajdowy pragnie podziękować za wsparcie burmistrzowi gminy Sianów Maciejowi Berlickiemu oraz firmom Matysz Drew Tartak Skibno, Zakładowi Przetwórstwa Mięsnego W.S.Grzywacz, Ice Serwis 4x4 Koszalin, Proauto za pomoc w przygotowaniu teamu do rajdu MT Series 2013. Zwycięstwo w MT Series 2013 nie byłoby również możliwe bez znakomitej pracy serwisantów: Kamela i Bogdana oraz kucharza Tomka. Osobne podziękowania należą się Joannie i Maćkowi Kaszyńskim za całokształt.