Finał MT Series 2012: niespodziewana zamiana miejsc

październik 14, 2012
Finałowe etapy rajdów bywają często „wyścigami pokoju”, które nie mają większego wpływu na wygląd końcowej klasyfikacji. Z różnych względów – czasem organizatorzy chcą być „miłosierni” dla zawodników, czasem różnice czasowe między poszczególnymi miejscami są zbyt duże i gonitwa nie ma już większego sensu, a czasem wynika to z prostej przyczyny rozpoznawanej powszechnie jako „zmęczenie materiału”. Końcówka tegorocznego MT Series nie wpisała się w ten schemat.

Wprawdzie Moli i Tomek „pełni wyrozumienia” zafundowali dziś zawodnikom trasę o długości zaledwie 67 kilometrów, ale z pewnością nie można było ją nazwać „lajtową”, a i uczestnicy rajdu mimo trudów poprzednich etapów wciąż wykazywali nadzwyczajną ochotę do walki z konkurentami. O odpuszczaniu mowy nie było – zaciekła rywalizacja toczyła się aż do samej linii mety. Ta ambitna postawa wielu się opłaciła, ale byli i tacy, którzy tuż przed metą przeżywali dramaty. Jedna z załóg UTV próbując pokonać żeliwny most czołgowy, o mały włos a runęłaby w dół do rzeki. Wszystko za sprawą przedniego koła, które zamiast w most, trafiło między jego przęsła. Mieli oni jednak trochę szczęścia ponieważ znalazło się kilka osób wraz z samym organizatorem, które skutecznie pomogły wyciągnąć zablokowanego UTV-a. Sytuacja jednak stawała się dość nerwowa w momencie, gdy zaczęły nadjeżdżać kolejne pojazdy, niekoniecznie zainteresowane przeprawą przez rzekę. 

Najpiękniejszym obrazkiem dnia nie były dziś wysokie skoki czy z furią atakowane rzeczne brody (choć i tego byliśmy świadkami), ale niezwykle budująca, szlachetna postawa Piotra Sawickiego i Michała Trzcińskiego, którzy – ryzykując utratę pozycji lidera klasy CC2 – przez wiele kilometrów ciągnęli na holu... lidera klasy CC1, Piotra Białkowskiego i Marka Jankowa, których Patrol wyzionął już ducha. Współpraca opłaciła się obu załogom, które minimalnie, z kilkuminutową przewagą, pokonały swoich rywali w klasach (Sawicki i Trzciński w dowód uznania zostali również uhonorowani nagrodą Fair Play). W klasie CC1 drugie miejsce zajął ostatecznie Sławek Wasiak i Marcin Grydziuszko, a trzecie przypadło Januszowi Ellertowi i Tomkowi Kwaśniewskimu (którzy swój wynik okupili prawdziwym poświęceniem: dwa dni temu na etapie nocnym musieli zmierzyć się z... chorobą lokomocyjną. Niestety tradycyjne metody w postaci połykania wszelkich ilości znanych środków zapobiegających takim niespodziankom nie dawały rezultatu. Dopiero... egipski lek dla nurków postawił pilota na nogi!). W klasie CC2, czyli tej bardziej „seryjnej”, drugą lokatę w rajdzie zajęli Sławomir Karpiński i Zbigniew Peczyński, a trzecią Piotr Krawczyk i Arek Witczak

Najmniej „pokoju” było dziś w klasie Sport. Załogi walczące o miejsca na pudle do samego końca nie zamierzały składać broni, czego efektem było całkowite przetasowanie klasyfikacji generalnej. Za pechowców dnia należy uznać Dariusza Jedlińskego i Piotra Oskwarka, którzy zwyciężyliby w rajdzie, gdyby... zatrzymali się na obowiązkowym znaku „stop”. Nie uczyniwszy tego, otrzymali godzinną karę czasową, która zepchnęła ich na miejsce trzecie. Rywalizację „sportowców” w rajdzie wygrała ostatecznie załoga nowego Proxcara (jeden z młodszych braci Grata) – Marcin Biadała i Maciej Radomski, która dziś finiszowała na drugim miejscu tuż za koncertowo napierającym Black Tankiem Artura Owczarka i Romana Popławskiego. Ambitna jazda opłaciła się „Czarnym Czołgistom”, którzy z powodu wspomnianej kary Jedlińskiego i taryfy Kufla (Grat 2 nie chciał się w pełni zreanimować po wczorajszej awarii) rzutem na taśmę awansowali z czwartego na drugie miejsce w „generalce”.

Sporo wydarzyło się dziś również w najcięższej klasie Truck, w której również toczyła się zacięta walka aż do samej mety. Ostatecznie lepsza o 4,5 minuty w klasyfikacji rajdu okazała się holenderska załoga dowodzona przez Leona de Wita, która dziś o... niecałe 4 minuty pokonała niemieckich zdobywców drugiego miejsca z Ralfem Neubertem za kierownicą. Trzecie miejsce w zawodach zajął Vaclav Svoboda. Do mety rajdu nie dotarł niestety Zetros Krzysztofa Ostaszewskiego, z którego silnika - obrazowo ujmując - „korbowód wyszedł bokiem”. 

Finałowy dzień MT Series 2012 rozstrzygnął również losy zwycięstwa w klasie Quad Cross-country. Etap wygrał Mateusz Rozwadowski, triumfator niedawnej Transgothiki, który awansował dzięki temu na miejsce pierwsze kosztem Grzegorza Kuny (miejsce trzecie). Drugą pozycję w rajdzie wywalczył Przemysław Majerski, który do zwycięzcy stracił tylko 2 minuty.

W pozostałych klasach było już nieco mniej emocji, bowiem najlepsi zawodnicy wcześniej wypracowali już sobie wyraźną przewagę nad konkurentami.

W klasie Quad Sport pewnie zwyciężył Mariusz Sipa, tytuł najlepszego motocyklisty wywalczył Michał Żukowski, a najmocniejszą załogą UTV okazał się męsko-damski duet Marcin Pietrzak – Liliana Pietrzak. Kompletne wyniki znajdziecie na ZZ-TOP.PL.

A skoro o Lilianie mowa, warto wspomnieć, że MT Series 2012 to rajd, w którym rywalizują nie tylko sami mężczyźni. Czasem rozpisując się o ich dokonaniach i odwadze, pomijamy płeć piękną – bynajmniej nie słabą. Ogromną wolę walki wszystkie zawodniczki pokazały już pierwszego dnia. Wjechać w ciemny las na prawie pół nocy przy temperaturze niewiele powyżej zera, w strugach jesiennego deszczu i być zdanym tylko na siebie? Wielkie brawa i słowa uznania! Obok Liliany ducha walki pokazały również: Joanna Modrzewska (8. w klasie motocykli), Kinga Nowaczyk (6. w quady cross country), Alina Kramer (7. w quady sport) i Magda Gadaj (z powodu awarii auta nie ukończyła rajdu w klasie 4x4 cross country).

MT Series 2012 przeszło do historii, a na kolejny rajd spod znaku MT Moli i Tomek zapraszają prawdopodobnie na wiosnę 2013. O organizacji MT zwykliśmy pisać w samych superlatywach, co  być może przez niektórych może zostać odebrane jako mało wiarygodne. Nie zamierzamy dziś powtarzać pochwał (które jak co pół roku brzmią tak samo: rygorystyczna punktualność, perfekcyjny roadbook, świetna opieka organizatorów, sędziów, medyków etc., etc. - vide poprzednie edycje...), a dla odróżnienia nieco „się przyczepić”. Kilkakrotnie off-roaderzy z klasy turystycznej (nieklasyfikowanej) skarżyli się nam, że na poligonie czuli się nieco osamotnieni, gdy przemierzali trudną, rozjeżdżoną już przez zawodników trasę. W przyszłości może warto pomyśleć o dodatkowych atrakcjach również dla nich. Prawdziwie zaś ciężkim grzechem było opóźnienie ceremonii rozdania nagród o... całe 2,5 minuty!:) …za co organizatorzy przeprosili w trzech językach. Wybaczamy!

Text i foto: Dorota Polak, Arek Kwiecień / Sigma Pro