Finał etap MT Rally 2012 – podwójna GRATyfikacja

Po trudach nocnego, czwartego etapu MT Rally 2012 uczestników rajdu wreszcie spotkała zasłużona nagroda. Rano budziły ich ze snu promienie gorącego, wiosennego słońca! Będący w zmowie z Naturą organizator,  przewidując zmęczenie i miarkując narastające trudy rajdu, pozwolił wszystkim wstać dziś nieco później. O leniuchowaniu mowy jednak nie było – na sobotę zaplanowano najdłuższy etap!

Pomysł, by finałowy etap rajdu był jednocześnie jego najdłuższą próbą, pozwala podejrzewać Moliego i Tomka o zupełny brak empatii dla wymęczonych już zawodników oraz ich styranych maszyn. Tym bardziej że wielu z nich zarwało noc, walcząc na również niekrótkiej trasie przedostatniego oesu. Ale choć etap do łatwych nie należał, a ostatnie 174 kilometry wypełniły po brzegi czarę goryczy, zawodnicy na swój los wcale nie narzekali. Bo właśnie w tym celu przyjechali na MT Rally 2012 i gdyby etap był łatwiejszy, paradoksalnie mogliby być... niezadowoleni!

Po trzech dniach walki nieuniknione było, że wiele załóg nie stanęło już do rywalizacji lub pojawiło się na starcie z mocno kulejącymi pojazdami. Znaczna jednak ilość zapaleńców przystąpiła do piątego, 174-kilometrowego oesu. Mogłoby się wydawać, że kolejny etap będzie przypominał poprzednie. Jednak nowy przebieg trasy i różna konfiguracja terenu zapewniły zawodnikom niemal wszystkie formy off-roadu, będąc swoistą „powtórką materiału”. Od szybkich szutrowych prostych, przez piaskowe przestrzenie po błotne i wodne wykroty. Tak by nikt nie zapomniał o poligonie w Drawsku Pomorskim i za pół roku ponownie stawił się tu na starcie – tym razem MT Series.

Rajd zakończył się ostatecznie bezapelacyjnym zwycięstwem Gratów, które triumfowały zarówno w samochodowej klasie Sport (dwa pierwsze miejsca: Roberta Kufla i Pawła Kado), jak i Cross-Country 1 (Marcin Łukaszewski). Kufel i Łukaszewski tym razem nie starli się w bezpośrednim, bratobójczym pojedynku jak przed rokiem, a dzięki temu obaj mogą świętować sukces, którego ojcem jest Dominik Samosiuk – konstruktor auta i zarazem pilot Kufla. Należy żałować, że przypadki losowe przedwcześnie wyeliminowały z walki ich najgroźniejszych rywali: Pawła Oleszczaka i Artura Owczarka, bo gdyby nie one, zapewne walka o zwycięstwo toczyłaby się aż do samej mety.

W samochodowej klasie Cross-Country 2 (auta seryjne) zwyciężył ostatecznie Piotr Krawczyk, a wśród ekip ciężarowych triumfował niemiecki duet Ralf i Guido Neubert. Wśród quadowców  najlepsi byli Polacy: Krzysztof Kolasiński (klasa CC) oraz Mariusz Sipa (Sport). Motocyklową klasę CC wygrał Michał Żukowski, a Sport – Austriak Beat Juen. Najszybszym kierowcą UTV był Jarosław Małkus.

Rajd zwieńczyła nocna feta, której towarzyszyła muzyka kapeli rockowej, lał się szampan, a zmordowani zawodnicy pałaszowali torty ufundowane przez jednego z francuskich kierowców, który akurat w trakcie rajdu świętował swe 40. urodziny. Nikomu do domu się nie spieszyło...

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro

Marcin Łukaszewski – zwycięzca samochodowej klasy CC1:

Siedemset kilometrów w terenie wymaga znakomicie przygotowanego sprzętu. Było to widać wyraźnie – wiele załóg nie ukończyło rajdu z powodu awarii, które miały również wpływ na wygląd końcowej klasyfikacji. Organizację rajdu oceniam bardzo dobrze, zwłaszcza bezbłędnie napisany roadobook, który pomagał nam   poruszać się  szybko po trasie.
Rywalizacja w klasie cross-country, w której tym razem startowałem, była bardzo zacięta. Niezwykle trudnym rywalem okazał się zwłaszcza Paweł Oleszczak, z którym toczyłem bój o każdą sekundę. Po 500 kilometrach w wynikach dzieliło nas tylko kilka minut. Mieliśmy bardzo szybie, wyrównane tempo – warto zwrócić uwagę, że na rajdach serii MT to z reguły auta klasy Sport (pokonujące przeszkody „na skróty”) osiągały lepsze czasy, a tym razem szybciej jechała klasa CC. W tym roku zdecydowałem się na start w klasie CC, bo chciałem spróbować czegoś nowego – w Sporcie wiem, czego mogę się spodziewać, znam doskonale rywali: Roberta Kufla, Artura Owczarka czy Pawła Kado. W Cross-Country znałem dobrze tylko Pawła Oleszczaka, ale reszta  załóg była już dla mnie wielką niewiadomą – stawka zawodników, w tym wielu zagranicznych, prezentowała się bardzo interesująco. Przed rajdem wraz z Robertem Kuflem „ustawiliśmy” w żartach wyniki, że on wygrywa w Sporcie, a ja w Cross-Country. I udało się!  Bardzo się z tego cieszę.
Rajd był bardzo trudny. Już na pierwszym etapie dziennym zaliczyliśmy spektakularny lot, w czasie którego dachem ścinaliśmy gałęzie. A na 50 kilometrów  przed metą w takiej krótkiej, „kąśliwej” dziurze pogięliśmy wahacze. Na szczęście oba, dzięki czemu byliśmy w stanie kontynuować jazdę (gdyby uszkodzeniu uległ tylko jeden wahacz, przedni wał napędowy mógłby przewiercić nam miskę olejową). Czas jednak uciekał, bo wlekliśmy się po całej drodze, nie mogąc rozpędzić się powyżej 70 km/h. Paweł dogonił nas 5 kilometrów przed metą, ale ostatecznie wiele do niego nie straciliśmy.
Dużo trudu kosztował nas również przedostatni etap nocny. Wtedy postawiłem już wszystko na jedną kartę – wymontowaliśmy wyciągarkę i zrezygnowaliśmy z koła zapasowego, aby odciążyć auto. Noc była bardzo ciężka  – po całodniowych opadach deszczu trasa była bardzo rozmoczona, chlapiąca woda na silnik i gorące podzespoły powodowała całkowite zaparowanie szyb. Kompletnie nic nie widziałem! Musiałem rozpiąć się z górnych pasów i przez 40 kilometrów jechałem z głową na zewnątrz! Innej rady nie było. Jeszcze lewe zakręty były OK, ale prawe – tragedia! Jechało nam się strasznie, myślałem, że będziemy mieć katastrofalną stratę, bo nasi rywale mając zamknięte kabiny, na pewno nie mieli takich kłopotów. Ale później okazało się, że zerwany pasek wyeliminował z walki o zwycięstwo Pawła Oleszczaka i ostatecznie wszystko poukładało się po naszej myśli...
W rajdzie wystartowałem z nowym pilotem, Łukaszem Grzecą, którego tak naprawdę znalazłem „w przysłowiowej łapance” trzy godziny przed startem. Moja etatowa partnerka – Magda Duhanik – nie mogła niestety wziąć udziału w zawodach z powodów rodzinnych. Ale udało się, szybko się zgraliśmy i choć błędów nawigacyjnych nie uniknęliśmy, wszystko skończyło się  dobrze.

MT Rally 2012 - wyniki etapu V i klasyfikacja końcowa: