Piąty etap rajdu Breslau Poland 2018 podzielony na dwa odcinki specjalne rozpoczął się we wtorkowe popołudnie, przez co tylko nieliczni osiągali metę przed zachodem słońca. Wiele załóg toczyło bój jeszcze w ciemnościach nocy, zmagając się z jak zawsze trudną nawigacją i niewdzięcznymi przeszkodami terenowymi. Duże wymagania off-roadowe i zrozumiałe po czterech dniach walki „zmęczenie materiału” sprawiły, że coraz więcej ekip miało problemy z dotarciem do obozu.
Kłopoty nie ominęły nawet najlepszych. Faworyt klasy ekstremalnej, Jim Marsden, choć walczył jeszcze za dnia, źle ocenił głębokość jednej z przepraw i utknął w niej na dobre. Jak na złość lina wyciągarki nie była wstanie dosięgnąć żadnego stałego punktu zaczepienia. Z pomocą musieli im przyjść organizatorzy, przedłużając zaczep za pomocą liny wyciągniętej z samochodu zabezpieczającego przeprawę. Anglik wydostał się z opresji i rzutem na taśmę wygrał etap.
Kto zamarudził na trasie, ten narażał się na spotkanie z ciężarówkami, które bezceremonialnie rozprawiały się z rzecznymi brodami, pozostawiając za sobą ogromne koleiny, utrudniające dodatkowo życie załogom samochodów. Dla niektórych tegoroczne Breslau jest czasem testów – Steffen Braun po 7 latach spędzonych za kierownicą Unimoga przygotował zupełnie nowy egzemplarz rajdowej ciężarówki. – Poprzedni pasował mi jak ulał – mówi. – Do nowego muszę się dopiero przyzwyczaić. Ale to wspaniały pojazd. Gdy nie mogłem przejechać rzeki na „trójce”, wystarczyło wrzucić „jedynkę” i bez kłopotu wydostaliśmy się z pułapki. W głowie ma już jednak listę modyfikacji, które zamierzam w przyszłości wprowadzić.
Ozdobą tegorocznej edycji Bresalu jest pojedynek, który toczą w klasie quadów: Duńczyk Nikke Harkjaer oraz nasz reprezentant Remigiusz Kusy. Obu zawodników w generalce dzieli nieduża różnica czasu, dlatego na trasie starają się wzajemnie pilnować. - Oczywiście, że chciałbym wygrać! - komentuje Remi. - Dziś byłoby to łatwe, gdybym nie popełnił błędu w nawigacji, wskutek którego znalazłem się w kurzu innego zawodnika. W rezultacie nic nie widziałem i musiałem jechać o wiele wolniej. Cieszę się, że mam wsparcie w postaci teamu ATV Janosik. Dla nas priorytetem jest, byśmy co wieczór widzieli się w obozie w komplecie.
V etap okazał się bardzo udany dla załogi Walter Team, której Toyota poprzedniego dnia opuściła trasę na „Śmieciarce”. Tym razem była najszybsza, pokonując rywali o ponad pół godziny. Większe kłopoty z pokonaniem trasy miała Dacia Duster dotychczasowych liderów – Grzegorza Brochockiego i Grzegorza Komara, która finiszowała z blisko godzinną stratą za rodakami. Problemy nie ominęły również Vitary dumnie wiozącej jednorożca na masce. Sebastian Ciuła i Daniel Burzyński nie dotarli do mety drugiego oesu, a dzień skoczyli z ponad 4-godzinną karą. Na trasę etapu nie wyjechali niestety Maciej i Beata Pelcowie.
Kolejny bardzo udany dzień miał za to Team Maszki. Marzena Kaczmarek i Bartosz Kulpiński walczący na trasie Gratem o pseudonimie „Suzuki Vitara” na mecie osiągnęli 4. czas dnia, przegrywając z Marsdenem o niecałą godzinę. Na 6. miejscu uplasował się Belg Pieter Wouters pilotowany przez Michała Gintera.
MM, fot. RBI Media