Wydrukuj tę stronę

V etap Balkan Offroad Rallye – bałkański Hannibal

Po blisko 500 kilometrach jazdy zawodnicy walczący w Balkan Offroad Rallye dotarli nad Morze Czarne, przekraczając półmetek rajdu. Doskonale spisują się nasi jedynacy w klasie ekstremalnej – Zibi Popielarczyk i Daniel Potocki, którzy awansowali na 2. miejsce w „generalce”. W klasie cross-country udany dzień miały wszystkie trzy polskie załogi: Paweł Molgo i Janusz Jandrowicz uzyskali 4. czas dnia, Adam Bomba i Michał Bomba – 6., a Paweł Oleszczak i Andrzej Wieczorek – 11. Awaria techniczna Hiluxa uniemożliwiała dotarcie do mety załodze liderów – Konstantinovi Cholakovi i Ivaylo Zhekovi, którzy spadli na odległe miejsce w klasyfikacji.

ss4 13- Za nami najdłuższy dzień rajdu – w sumie razem z dojazdówkami pokonaliśmy prawie 480 kilometrów – relacjonuje Zibi Popielarczyk. – Trasa jest bardzo ciekawa i moim zdaniem dużo trudniejsza niż w zeszłym roku. Dziś dużo sekcji prowadziło korytami rzek, które usłane były kamieniami – raz było to 900 metrów, drugim razem prawie półtora kilometra – w sumie jakieś 5 kilometrów! W jednej z nich czaiły się dodatkowo pułapki: ogromne dziury, prawie studnie, o głębokości co najmniej półtora metra!

Największą przeszkodą na trasie załóg ekstremalnych okazał się jednak pionowy wyjazd z jednej z rzek, wymagający użycia... kotwicy, którą mało kto wozi ze sobą na co dzień. - Mieliśmy dużo szczęścia, bo dotarliśmy do podjazdu akurat wtedy, gdy na brzeg wydostał się już Land Rover naszych kolegów z Francji, którzy prowadzą w generalce – mówi Zibi. – Zachowali się po koleżeńsku i pozwoli nam podpiąć do siebie linę wyciągarki, dzięki czemu wyjechaliśmy z rzeki w okamgnieniu. Faktem jest, że Francoise i Franck odwdzięczyli nam się za pomoc, którą udzieliliśmy im na poprzednim etapie, gdy zmagali się ze zwalonym drzewem. Próbowali je przeciąć małą, ręczną piłką, ale dopiero z pomocą naszej wyciągarki i zblocza udało nam się wspólnymi siłami utorować przejazd.

ss4 6.16Dla Zibiego to już trzeci występ na Bałkanach. Jeden z najbardziej doświadczonych polskich kierowców ekstremalnych (który wie między innymi, co to „Croatia” i „Malezja”), ma więc szerokie pole do porównań. - Tegoroczna edycja stawia nam nieco mniejsze wymagania nawigacyjne – mówi. – Azymuty są krótsze i rzadziej błądzimy.  Na trasie nie brakuje za to dużo fajnych, terenowych przeszkód, które pozwalają nam budować przewagę nad innymi, wolniejszymi załogami. Nieustannie jedziemy w strasznym kurzu, a ponieważ Zibcar ma otwarte nadwozie, na mecie wyglądamy jak bałwanki. Mam wielką nadzieję, że samochód wytrzyma trudy tego rajdu – dziś pękła nam sprężyna, ale mieliśmy zapasową. Dwukrotnie zmienialiśmy koło, raz na szczęście na dojazdówce między oesami. Zibcar jest już bardzo leciwy, ale wciąż daje radę! Będziemy go reanimować i nie zamierzamy się poddawać. Z 21 załóg w naszej klasie już tylko 13 kontynuuje jazdę.

ss4 6348O dużym kurzu na trasie wspominał również Paweł Molgo, który nieustannie stara się odrobić stratę z II etapu. Nieukończony oes (z powodu szmaty, która nawinęła się na wał napędowy i uszkodziła sprzęgło) kosztował wtedy załogę NAC Rally Team aż 50 minut kary. Gdyby nie miała jej na swym koncie zajmowałaby obecnie nie siódmą, ale trzecią lokatę w klasie.

Stracone minuty odrabiają również Adam Bomba i Michał Bomba, którzy awansowali na szóste miejsce w klasyfikacji cross-country. Załoga Nemesisa również ma na swym koncie karę czasową, którą otrzymała za ominięcie Way Pointu.

Pełnym zdrowiem cieszy się już Land Rover Pawła Oleszczaka i Andrzeja Wieczorka. Polskie Discovery na trzech z czterech osów piątego etapu plasowało się w ścisłej czołówce i dopiero na finałowym odcinku „zgubiło” pół godziny do zwycięzców.

Najlepsi zwodnicy do mety V etapu docierali późnym wieczorem – wielu ich rywali zastała na trasie noc. Z tej przyczyny odprawa do czwartkowego etapu przeniesiona został na 10 rano, a start wyznaczono na południe.
AreK, fot. Niels Hatzmann