Finał Drezno-Wrocław 2013 – Polak potrafi!

Tegoroczne „Drezno” pod wieloma względami nie przypominało rajdu, do którego przywykliśmy... Przede wszystkim zabrakło polskich dominatorów w klasie AUTO, którzy od wielu lat niepodzielnie rządzili, nie dając żadnych szans zagranicznym rywalom. Tak naprawdę w ogóle zabrakło polskich ekip samochodowych – szkoda, bo tym samym rajd bardzo stracił na swej atrakcyjności... Na dodatek zmienił się (chyba na lepsze) organizator, dużym modyfikacjom uległa trasa, pojawiły się nowe, nieznane dotąd przeszkody i wyzwania dla zawodników. „Drezno” zmieniać się może, ale jedno pozostaje niezmienne – Polacy wciąż są najlepsi!

Zwycięzcami Drezno-Wrocław 2013 - drugi raz z rzędu - zostali Remigiusz Kusy w klasie ATV oraz Piotr Wnęk - pilot Francuza Christophe'a Courtina w klasie UTV. Polacy na dodatek całkowicie zdominowali klasę quadów, zajmując wszystkie miejsca na podium i długo dzielnie walczyli w silnie obsadzonej klasie moto.

Co na Dreźnie wydarzyło się od wtorku, gdy z bliska oglądaliśmy zmagania naszych zawodników? O to zapytaliśmy najlepszego quadowca rajdu – Remigiusza Kusego.

Środę i czwartek rajdowcy spędzili jeszcze w Drawsku Pomorskim – jak już informowaliśmy, jeden z planowanych etapów w Żaganiu został odwołany, a w zamian organizatorzy postanowili wydłużyć pobyt na Pomorzu Zachodnim.

Środa znów była trudnym maratonem – liczniki pojazdów na mecie pokazywały ponad 250 kilometrów! I to kilometrów nie byle jakich, bo na poligonie drawskim nie ma łatwych tras. Zawodnicy spotkali na swej drodze przeszkody, które znali już z poprzednich dni, ale tym razem musieli je pokonywać w odwrotnym kierunku. Możecie sobie tylko wyobrazić, jak wyglądały miejsca, przez które przejechało ponad 100 maszyn, w tym ośmiokołowe mastodonty, a przez które należało przejechać po raz kolejny...

Nie zadzieraj z Aliną!
We czwartek w ramach „odpoczynku” przed piątkowym Hannibalem zawodnicy zmierzyli się z nieco krótszym etapem (ok. 170 km), którego atrakcją była zupełnie nowa przeszkoda – przejazd przez położone na samym środku poligonu grzęzawisko. Nasi quadowcy, jadąc w awangardzie rajdu, i na dodatek dysponując maszynami „niezatapialnymi”, dość sprawnie poradzili sobie z zadaniem, ale załogi samochodowe i ciężarowe nie miały już tak łatwo. Chwile strachu przeżył Maciej Markiewicz, któremu w ferworze walki pod koła wpadł przypadkowo jeden z motocyklistów! Na szczęście skończyło się jedynie na niegroźnej kąpieli pechowca... Z kolei próba nieumiejętnego wyprzedzania Aliny Kramer przez innego zawodnika skończyła się dla niego zderzeniem i kontuzją obojczyka. Lepiej było nie zadzierać z naszą reprezentantką!

Trudności piątkowego Hannibala rozpoczęły się już o... 1 w nocy, bo dopiero wtedy zawodnikom wręczono roadbooki i... poprawki do roadbooków. „Malowanie” trasy REMI (wraz z kolegami i koleżanką) zakończył o 3 nad ranem, a po krótkim śnie, już o 5 siedział przy śniadaniu. Chwilę relaksu można było jeszcze zaznać podczas dojazdówki do Boryszyna, bowiem pojazdy transportowano na lawetach. Na trasę zawodnicy ruszyli około godziny 11.

Hannibal rozpoczął się niewinnie – od krótkich i szybkich oesów, ale z biegiem czasu (i kilometrów) trudności narastały. Na drodze czekały ciężkie czołgówki, a także przeprawa przez rzekę, która na szczęście w tym roku nie była zbyt głęboka. Motocykliści razem przenosili swe maszyny, ale nasi quadowcy dawali sobie radę sami. I nawet chwalili sobie przejazd przez wodę, bo przy okazji obmyli chłodnice. Sto metrów dalej zaczęła się jednak bagienna rzeźnia, gdzie błocko znów oblepiło pojazdy. Pecha miał Piotr Ceklarz, który uszkodził na kamieniu felgę i zmuszony był zaczekać na dojazdówce na serwis, tym samym porzucając towarzystwo kolegów.

W nurtach "Śmierdziawki"
Remi i Maciek ruszyli w kierunku mety w Żaganiu, po drodze mierząc się ze słynnym Białym Błotem i przeprawą przez – nomen omen – „Śmierdziawkę”. Tu z kolei chwile grozy przeżyli Piotr Wnęk i jego kierowca, gdy ich Polaris wywrócił się na pionowej ścianie wąwozu, co nie przeszkodziło im jednak w ukończeniu etapu. W sumie Hannibal liczył około 280 kilometrów – w porównaniu do swych poprzednich edycji zabrakło na nim oesów rozgrywanych zwykle w okolicach Krosna Odrzańskiego. Co ciekawe zwycięzcą odcinka w klasie ATV został... Piotr Ceklarz, który po naprawie koła dołączył do jednej z załóg samochodowych, co pozwoliło mu wykręcić najlepszy wynik. W czołówce klasy ATV przed ostatnim etapem zrobiło się bardzo ciasno – REMI miał kilka minut przewagi nad Piotrem, do którego z kolei niewiele tracił Maciek. Nie był to jednak powód do zmartwień – wszak Polacy byli poza zasięgiem pozostałych rywali (francuski kierowca z 4. miejsca miał do nich około... 6 godzin straty). Zwycięstwo mieliśmy więc zagwarantowane - pytanie tylko, czyje nazwisko znajdzie się na TOP-ie.

Sobotni, finałowy oes, który częściowo biegł po trasie Hannibala, stał się nieoczekiwanie bardzo ekscytujący, bowiem nasi zawodnicy – prywatnie będąc dobrymi kolegami – nie chcieli tanio sprzedać skóry rywalowi. Na Białym Błocie Polaris REMI-ego utknął w pułapce, tracąc cenne minuty. Z pomocą Maćka lider rajdu wyswobodził się i ruszył w pogoń z Piotrem, ale... kręcące się w błocie koła spowodowały, że wskazania metromierza przestały mu się zgadzać z roadbookiem. REMI musiał więc zawrócić i zresetować urządzenie – o zwycięstwie Kusego bądź Ceklarza zaczęły decydować sekundy! Obaj walczyli do upadłego. Półtorakilometrowy odcinek torów kolejowych REMI zaliczył w tempie TGV, nie zwracając uwagi na zagradzające mu drogę chaszcze i krzaki. Pionowy podjazd bez możliwości rozpędzenia się pokonał, ryzykując rolkę do tyłu. Po chwili dotarł do CP-eka, gdzie... dogonił swego rywala. Jadąc dalej wspólnie, dotarli do mety rajdu... Ostatecznie Remigiusz Kusy pokonał Piotra Ceklarza o 6 minut i 18 sekund. Trzecie miejsce zajął Maciej Markiewicz, który finiszował tuż za kolegami – on również walczył o zwycięstwo, ale około 10 minut stracił po zakopaniu się na Białym Błocie! Emocji nie brakowało więc aż do samego końca!

Polska pany!
Ze swych wyników zadowoleni mogą być również pozostali polscy zawodnicy. Alina Kramer ukończyła rajd na 8.miejscu, a Arek Boronowski na 9. Kłopoty techniczne zepchnęły Andrzeja Pierona na niejsce 12., a Piotra Karpiuka na 14.  Piotr Wnęk z Christophem Courtinem pewnie triumfowali w klasie UTV (Paweł Styś i Tomasz Dębiński niestety nie dotarli do mety). Walczący z bardzo mocnymi rywalami nasi motocykliści: Michał Żukowski i Marcin Macała szansę na podium stracili niestety, przypadkowo omijając CP-eka na jednym z etapów, ale 7. i 8. lokata w „generalce” ujmy im nie przynosi. W pozostałych klasach, w których nie mieliśmy naszych reprezentantów, triumfowali dobrze znani nam kierowcy: Martin Haehle i Harald Chemnitz. Nie zmienia to faktu, że Polska potęgą off-roadu jest i basta!

Text: Arek Kwiecień, fot. Autor, Hansy Schekahn / marathonrally.com

20. rajd DREZNO-WROCŁAW 2013 – zwycięzcy klas:
MOTO:

1. Henk Knuiman (KTM EXC450, 25:31:51)
2. Rico van der Sanden (KTM EXC500, 26:31:12)
3. David Wijnhoven (KTM 450 EXC, 26:42:13)
...7. Michał Żukowski (KTM 500 EXC, 33:08:55)
...8. Marcin Macała (KTM 250 EXC, 33:39:06)

QUAD:
1. Remigiusz Kusy (Polaris Scrambler 850, 32:59:56)
2. Piotr Ceklarz (Can-Am Outlander, 33:06:14)
3. Maciej Markiewicz (Can-Am Renegade, 33:10:05)
...8. Alina Kramer (Can-Am Renegade, 61:03:18)
...9. Arkadiusz Boronowski (Apollo 13, 62:07:18)
...12. Andrzej Pieron (Can-Am Outlander 800, 116:18:50)
...14. Piotr Karpiuk (Baschan 400, 165:36:02)

UTV
1. Christophe Courtin, Piotr Wnęk (Polaris XP900, 33:53:22)
2. Alexandre Lefevre, Florent Langlet (Polaris XP 900, 36:43:12)
3. Jean-Marc Meunier, Yoann Buttafoghi (Polaris XP900, 38:01:38)
...11. Paweł Styś, Tomasz Dębiński (Arctic Cat Wildcat 1000, 150:58:36)

AUTO:
1. Martin Haehle, Wolfang Braun (Toyota-BMW Proto, 31:40:58)
2. Cedric Porcher, Damien Kermorvant (Toyota "Mudracer" Proto, 34:00:37)
3. Marco Bragalone, Pericle Centra (Land Rover Defender, 37:32:20)

CIĘŻARÓWKI LEKKIE:
1. Patrick Toepfer, Inga Budde, Rainer Henzig (MZB Mercedes Unimog, 32:05:55)
2. Daniel Günther, Daniel Rudolph, Florian Günther (Unimog, 33:08:11)
3. Winneboud De Lille, Karel Vereecke (Unimog, 33:10:21)

CIĘŻARÓWKI CIĘŻKIE:
1. Harald Chemnitz, Philipp Beier, Thorsten Moeller (IFA, 34:38:51)
2. Robert Striebe, Michael Braeunlich, Josefine Unger-Bachmann (MAN Kat, 37:49:33)
3. Mirco Andreae, Christian Offen (Mercedes Unimog, 41:01:16)