Wywiad z Carlosem Sainzem, zwycięzcą rajdu Dakar 2010

Carlos Sainz - jeden z najlepszych kierowców rajdowych w historii sportu motorowego. W styczniu spełnił swoje ogromne marzenie, wygrywając rajd Dakar. Czy będzie kontynuował występy w rajdach cross-country? Na razie podoba mu się pomysł startów w Formule 1…

Terenowo.pl: Które zwycięstwo uważa Pan za swój największy sukces w karierze?

Carlos Sainz: Niełatwo odpowiedzieć na to pytanie. Dwukrotnie sięgałem po tytuł rajdowego Mistrza Świata WRC, teraz wygrałem Dakar…W zasadzie to podobne dyscypliny, ale z drugiej strony zupełnie odmienne. Ciężko w nich zwyciężyć. Jedno jest pewne: rajd Dakar to wspaniały wyścig, niezwykle ważny w sportowym świecie. Zwycięstwo, które odniosłem, sprawia, że czuję niesamowitą dumę, zwłaszcza że wygrałem, jadąc własnym stylem, zgodnie z moim rozumieniem tego sportu.

W jakim stopniu doświadczenie, które Pan posiada, pomogło Panu w wygraniu Dakaru?
Najważniejsze to posiadanie auta, które zdolne jest zwyciężyć. Takim jest Race Touareg, którym startowałem również w roku ubiegłym. Wtedy jednak nieszczęśliwe okoliczności nie pozwoliły mi wygrać. W tym roku dobrze wykonaliśmy naszą pracę. Gdy rozpocząłem starty w rajdach cross-country w roku 2005, pierwszą rzeczą, jaką musiałem się nauczyć, była szybka i bezbłędna jazda po pustynnym piasku. Fakt, że ani w 2009 roku, ani w 2010, ani raz nie zakopałem się w piasku, dowodzi, że czegoś się nauczyłem. W tym sensie doświadczenie liczy się bardzo.

Czy zwycięstwo w Dakarze wymaga cierpliwości?
Gdy przerzuciłem się na tę dyscyplinę, musiałem pracować z dużą cierpliwością. To jedna z największych różnic w porównaniu z rajdami płaskimi. W trakcie całego rajdu, na etapach, nawet na biwakach – nieustannie musisz być cierpliwy. W szczególności podczas Dakaru nie można ot, tak po prostu liczyć na szczęście – ten sport jest dużo bardziej skomplikowany. Myślę, że  z każdym rokiem rozumiałem to mocniej i mocniej.   

W czasie tegorocznego Dakaru można było odnieść wrażenie, że rozmyślnie rezygnuje Pan z etapowych zwycięstw, by kolejnego dnia nie być zmuszonym do przecierana trasy, co dla wyniku byłoby niezbyt korzystne. Czysty racjonalizm?
Faktycznie, można było mieć wrażenie, że nie bardzo mi zależy na zwycięstwach etapowych. Ale – proszę mi wierzyć – nieustannie dawałem z siebie wszystko, by wygrywać oesy, ale często przeszkadzał mi w tym kurz i „kapcie”. W drugim tygodniu byliśmy usprawiedliwieni – mając zwycięstwo w kieszeni, jechaliśmy rozważniej, mimo że mój kolega z teamu Nasser Al-Attiyah, jadąc bardziej ryzykownie, był coraz bliżej i bliżej. Niemniej jednak dyrektor Volkswagen Motorsport, Kris Nissen, przez cały czas świetnie prowadził nas taktycznie.

Z nowym pilotem, Lucasem Cruzem, jest Pan niepokonany…
Od początku wszystko układało się dobrze. Wygraliśmy testowe rajdy w Brazylii i Orientu. Dobrze się rozumiemy, a Lucas świetnie wykonuje swoją pracę. Ze strategicznego punktu widzenia wszystkie nasze zwycięstwa wynikały z naszej dobrej jazdy. Jeśli ująć ten temat statystycznie, naszą pracę wykonujemy bardzo dobrze. Najważniejsze, że Lucas jest pilotem i nawigatorem pierwszej klasy. Ponadto to raczej cicha osoba i zawsze spokojna. Z tymi cechami charakteru uzupełnia mnie znakomicie. Jest w najwyższym stopniu profesjonalistą, a swoją pracę traktuje bardzo poważnie.

Dakar to również sport zespołowy. Jak ważne dla Pana jest wsparcie dobrego zespołu?
Wspominałem już wcześniej, że bez dobrego auta niemożliwe jest wygranie Dakaru. To samo tyczy się teamu, który przygotowuje samochód. Napawa mnie dumą, że jestem członkiem tak znakomitego zespołu jak Volkswagen. Nasza drużyna nieustannie się rozwija, odkąd podpisałem z nią kontrakt przed pięcioma laty. Każdy wie dokładnie, za co jest odpowiedzialny i wykonuje swoją pracę z najwyższym profesjonalizmem. Nawet na mniejszych rajdach wszyscy skoncentrowani są na zwycięstwie. Rezultatem tego są nasze pierwsze, drugie i trzecie miejsce na Dakarze, na co nasz zespół ciężko zapracował i na co zasłużył.

Jako kierowca, w jaki sposób Pan się motywuje?
Zawsze powtarzam sobie: musisz wygrać dla swoich ludzi. Zwyciężanie to najlepsza motywacja. Zespół jest całkowicie i zupełnie oddany zwycięstwu, a jedynie starając się ze wszystkich swych sił, możesz odwdzięczyć się im za ich niesamowitą pracę. To wspaniałe uczucie móc odpłacić się wygraną w Dakarze za wysiłek, który poniósł cały zespół, mój inżynier Gerard Zyzik, kierownictwo Volkswagen Motorsport pod dyrekcją Krisa Nissena i Team managera Petera Utofta.

Triumf w Dakarze był Pana wielkim marzeniem. Czy to oznacza, że w sporcie motorowym osiągnął Pan już wszystko?
W życiu zawsze potrzeba celów, dla których warto żyć, które warto starać się zrealizować. Gdy spełniasz jedno ze swoim marzeń, czujesz ulgę, ale chwile później znajdujesz sobie kolejne i kolejne…

Jakie są więc Pańskie plany na przyszłość?
Tuż po zakończeniu Dakaru nie mam jeszcze sprecyzowanych planów. Z pewnością wkrótce będę o tym rozmawiał z Krisem Nissenem. Może pora, aby Volkswagen spróbował swych sił w Formule 1…?
(opr. AK, 18/02/2010)