Wydrukuj tę stronę

Krzysztof Kretkiewicz – off-roader uniwersalny

Za kierownicą... odpoczywa. Nawet jadąc 8 godzin non stop załadowanym po dach TIR-em, bo tak czasem lubi spędzać wakacje. Współpracując obecnie z NAC Rally Team, Krzysztof Kretkiewicz łączy swoje dwie życiowe pasje: zamiłowanie do rajdów terenowych (jest jednym z najbardziej utytułowanych quadowców w Polsce) z bezgraniczną sympatią do pojazdów „wagi ciężkiej”.

phoca thumb l IMG 0971TIR-y, terenowe ciężarówki, a nawet miejskie autobusy – bez wyjątku. Prowadzenie wielotonowych maszyn dla jednych jest żmudną pracą, ale dla Krzysztofa „Krecika” Kretkiewicza stanowi formę relaksu. Bywało, że dla przyjemności zatrudniał się na godziny w warszawskim MZA, by pojeździć miejskim przegubowcem. Do dziś ma umowę z jednym z przedsiębiorstw transportowych, które – gdy tylko zasygnalizuje chęć wyjazdu – podrzuca mu zlecenia na kilkudniowe podróże zagraniczne. Gdy jedni dla frajdy kupują sobie motocykl lub sportowe coupe, on kiedyś sprawił sobie... ciągnik siodłowy.

Pasja „Krecika” jest nietypowa, podobnie jak przebieg jego kariery zawodowej. Przez wiele lat pracował jako informatyk w korporacji, by w pewnym momencie porzucić stabilną posadę na rzecz własnego sklepu i serwisu dla motocykli i quadów. Klienci od razu zaczęli pukać do bram jego firmy, bowiem był żywą reklamą przedsięwzięcia. Startując od 2006 roku w rajdach przeprawowych na quadzie, był monopolistą w wygrywaniu najważniejszych imprez maratońskich w Polsce i Europie. Wielokrotne triumfy odniesione w rajdach Drezno-Wrocław, MT Rally/Series, Baja Saxonia czy Croatia Trophy przyniosły mu sławę i poważanie w środowisku. Podziw rywali budziły zarówno jego umiejętności jazdy w terenie, jak i „szósty zmysł” nawigacji, który pozwalał mu bezbłędnie poruszać się w nieznanym terenie.

phoca thumb l IMG 1695Przed erą czterokołowców była jeszcze Gelenda – 32-letni dziś Mercedes G, którym startował w licznych rajdach przeprawowych (również z sukcesami, w rodzaju zwycięstw na legendarnej „Zmocie”). Auto – jak sam mówi – ma u niego dożywocie, bo już nigdy nie zamierza się z nim rozstać. Co więc sprawiło, że przesiadł się z terenówki na quady? - Gelenda waży około 2400 kilogramów, a doposażony quad... około 400 kg – mówi. – W praktyce oznacza to mniej zakopywania się, większe prędkości, wyższą skuteczność w walce w terenie. Quady skradły moje serce i od lat w rajdach startuję głównie w klasie ATV. Dziś już rzadziej, bo brakuje czasu, a część rajdów przestała być organizowana. Ostatnio jednak dużą sympatią zacząłem darzyć... motocykle!

Na jednośladach Krzysiek przemierza zwykle stołeczne ulice, co znacznie skraca mu czas dojazdu do pracy. Swoisty to paradoks w przypadku osoby, która dla przyjemności lubi jeździć (czy raczej stać w korkach) za kierownicą miejskich przegubowców. Wspólny mianownik trudno znaleźć również między zwinnymi quadami a 40-tonowymi zestawami ciężarowymi. - Co począć? - rozkłada ręce, uśmiechając się „Krecik”. - Lubię i to, i to! Fajnie jest pojeździć autobusem po Warszawie i ciężarówką po Dakarze. Czasem oznacza to tkwienie w korkach, a czasem „pomykanie” z prędkością 150 km/h po pustyni.

NAC final MoroccoZa kolejny paradoks można uznać nowe hobby „Krecika”. Ponad stukilowy mężczyzna, który jeździ TIR-ami, stereotypowo przywodzi na myśl niezbyt wysportowanego brzuchacza. Tymczasem Krzysiek od dwóch sezonów startuje regularnie w biegach terenowych z przeszkodami typu Runmaggedon (a na koncie ma również ukończony maraton). - To oznacza, że chyba bardzo lubię błoto! – mówi. – Trasy Runmaggedona mają wiele wspólnego z rajdami przeprawowymi z tą różnicą, że wyciągarkami są nasze ręce, a eMTekami – buty. Szkoda tylko trochę, że mniejszą rolę odgrywa moja tajna broń, czyli nawigacja!

Orientacja w terenie i off-roadowe doświadczenie były ważnymi argumentami za decyzją o zaproszeniu Krzysztofa Kretkiewicza do współpracy przy zagranicznych rajdach NAC Rally Team. Krzysztof KretkiewiczZaczęło się od wyjazdu na OiLibya Rally Of Morocco 2013, na którym pełnił jeszcze funkcję pilota w Unimogu T4 Piotra Domownika. Podczas ubiegłorocznego Africa Eco Race był już kierowcą serwisowego MAN-a, którego poprowadzi również już za miesiąc najpierw z Warszawy (przez Helsinki) do Moskwy, a następnie (w ramach supermaratonu Silk Way Rally) aż do Pekinu.

- Niektórym może wydawać się to dziwne, ale dla mnie to czysta frajda! - uzasadnia. - Bywa, że dziennie pokonuję trasami dojazdowymi po 800-900 kilometrów. Czasem, by zdążyć przed zawodnikami, którzy jadą szybciej, a oesy prowadzą ich na skróty, muszę wyruszyć w podróż jeszcze przed świtem. Po 8 godzinach takiej jazdy jestem mniej zmęczony niż po dniu spędzonym przed ekranem komputera. W sumie prowadzenie ciężarówek to niezła praca – cały dzień patrzenia przez okno! Podczas rajdów terenowych na nudę tym bardziej nie mogę narzekać – nie tylko ze względu na przewijające się przed oczami cudne krajobrazy, ale również z poczucia obowiązku by nie spóźnić się. Dlatego w Afryce (z przyczepą) czasem osiągałem średnią prędkość 110 km/h, dzięki czemu nie odczuwałem również braku klimatyzacji. W Chinach, gdzie temperatury w lipcu sięgają 50 stopni Celsjusza, może być równie ciekawie.

FILE0579Serwisowy MAN jest już przyszykowany do dalekiej podróży. Specjalnie na tę okazję przeszedł remont i zyskał biało-czerwone barwy. - Podróż do Pekinu zapowiada się fascynująco! - mówi „Krecik”. - Trzymam kciuki za chłopaków: Pawła i Ernesta w Land Cruiserze oraz Piotra, Janusza i Michała w Unimogu, by omijały ich awarie i osiągnęli swoje cele. Chętnie im potowarzyszę z boku, machając ręką z dojazdówki. Oby tylko organizator nie zapomniał o promie, którym z mety mamy odesłać nasze auta do domu. Jazda powrotna w konwoju przez całą Azję mogłaby być już o wiele mniej fascynująca...
MM