Ładoga Trophy 2011 – dzień po dniu (część I)

Polskie załogi dzielnie, choć z przygodami walczą z bezlitosną trasą rajdu Ładoga Trophy 2011. Znakomite rezultaty odnotowują przede wszystkim nasi faworyci – Marcin Łukaszewski i Magda Duhanik zwyciężyli etapy niedzielny i poniedziałkowy. Z kolei Wojtek Antoniuk i Sebastian Klonowski po sobotniej taryfie, w niedzielę zaliczyli udany etap.

NIEDZIELA - ETAP II

Załoga Off-roadsport srogo doświadczona na sobotnim etapie (przebita chłodnica) w nocy zdołała doprowadzić auto do porządku, a w niedzielę zajęła się odrabianiem strat. Zwycięzcy Magam Trophy 2011 dobrze wiedzą jak szybko i skutecznie jeździć w terenie, co udowodnili, wygrywając II etap. Jego trasa liczyła 12 kilometrów i podzielona była na dwa odcinki specjalne. Marcin i Magdalena wyprzedzili rywali o ponad 13 minut, awansowali i obecnie  zajmują 4. miejsce w klasyfikacji generalnej. - Trasa była techniczna, ciekawa i bardzo szybka – mówi Marcin. – Jeździliśmy po dużych głazach i oczywiście nie zabrakło tutejszej, bardzo charakterystycznej, podmokłej łąki. Wciąż się uczymy i przyzwyczajamy do warunków. Jak na razie idzie nam nie najgorzej i cieszymy się, że jesteśmy w stanie nawiązać walkę z konkurencją.

Trasa usiana głazami to wymarzony sprawdzian dla Skorpiona Wojtka i Sebastiana, którego przeznaczeniem był wszak rockcrawling
. - Scorpion wyginał się tak jak nigdy do tej pory  - ekscytuje się Wojtek. – Ciężko jest oderwać w tym aucie koło od podłoża, ale tutaj to była norma. Balansowania, delikatne wjazdy, strome wjazdy i zjazdy ze skał były czymś normalnym. Cieszyliśmy się jak dzieci w piaskownicy. Sebastian cały czas biegł przed autem, pokazując mi, gdzie i jak jechać. Ja z kabiny przy tak dużych wykrzyżach często nie wiedziałem, co jest przede mną. Było pięknie! Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że dla tego odcinka warto było tutaj przyjechać. Zawsze chciałem pojeździć na terenie Parku Narodowego Moab w Stanach, a tutaj była tego namiastka.

Drugi oes również był skalisty, a również zwodniczy pod względem nawigacji. Załoga Skorpiona wraz z fińską ekipą musiała, trzymając się azymutu, z powrotem starać się powrócić na prawidłowy tor jazdy. Udało się, choć kosztem przebitej opony, która odtąd zmuszała ich do robienia częstych przystanków. - Ale udało się, osiągnęliśmy metę – mówi Wojtek. – Przejechaliśmy cały odcinek i zmieściliśmy się w czasie. Błąd w nawigacji i awaria koła zarzuciły marzenia o dobrym wyniku. Ale jesteśmy bardzo zadowoleni. Po pierwsze dlatego, że nigdy nie jeździliśmy po takim terenie, a to właśnie do tego to auto zostało stworzone. Czuło się tam jak ryba w wodzie. Tylna skrętna oś wykorzystywana była przez cały czas, wykrzyże dochodziły do granic możliwości. I po drugie, bo ukończyliśmy cały odcinek w czasie.

PONIEDZIAŁEK - ETAP III

Po dwóch dniach zawodów obozowisko przeniosło się na północ w okręg Karelii. Poniedziałkowy odcinek specjalny liczył 14 kilometrów i zlokalizowany był niedaleko kampu, w którym uczestnicy pozostaną jeszcze przez dwa dni. Marcin i Magda ponownie dali pokaz mistrzowskiej jazdy, osiągając najlepszy czas w klasie Proto. Od samego początku narzucili szybkie tempo, wyprzedzając wszystkie poprzedzające załogi z klasy TR3 (które na pokonanie oesu mają dwa razy więcej czasu) i na mecie pojawili się przed konkurentami.

Pierwsza część poniedziłkowej trasy była bardzo kręta, współrzędne gps kluczyły w obrębie kilometra. Zawodnicy jeździli po kamieniach i torfowiskach. Później droga prowadziła starymi zrębami lasu, między wysokimi pniami. Kluczowym elementem była prawidłowa nawigacja i bezpieczna jazda. Każdy błąd mógł grozić poważnym uszkodzeniem samochodu. Ekipa Sam-a Evo III ukończyła OS z czasem 2h15m25s, wyprzedzając o 10m 50s Fina Kari Shivonena i 22m 23s Sergieja Halzewa. Polacy zajmują obecnie trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej.

- Rola pilota to przede wszystkim wytyczanie trasy z punktu A do B, dotarcie jak najszybszą i właściwą drogą – komentuje Magda Duhanik. – Czasami jedziemy przez gęsty las, torfowisko, więc specyfika terenu się często zmienia. Nie ma reguły i jednej zasady, trzeba ciągle improwizować. Granica tolerancji według wytyczonych punktów to tylko 50 m i należy się mocno pilnować. Osobiście wolę jazdę po taśmach, ale w tych warunkach, które są dla nas nowe całkiem nieźle sobie radzimy i oboje poznajemy rosyjskie trasy.

Na tę chwilę nie wiemy jeszcze, jak z poniedziałkowym etapem poradził sobie załoga Scorpiona. Defender Adama i Arka w sobotę poważnie uszkodził układ kierowniczy, zaś w niedzielę pechowo spóźnił się na start oesu (skróty przez tutejsze lasy okazują się bardzo zwodnicze…).

Polacy zachwycają się przyrodą i specyfiką rajdu. Ich pojazdy już w pierwszych dniach zawodów dostały mocno w kość, a przed nimi jeszcze tydzień zmagań. Równie wielkim wyzwaniem dla zawodników będzie sprostanie ogromnym obciążeniom, którym są poddawani. - Dzień się tu nie kończy – opowiada Wojtek. – Strasznie ciężko jest się przyzwyczaić, ponieważ ciągle jest jasno. Wyczekiwane przez nas białe noce dają się we znaki. Nieustannie czekamy na zapadniecie zmroku, ale to nie następuje. Organizm sam krzyczy, że potrzebuje snu. Nasz zegar biologiczny całkowicie został rozregulowany.

Text: Arek Kwiecień, PR, fot. Paweł Rosłoń. Fragmenty relacji dzięki uprzejmości Scorpion Team (www.scorpionteam.pl)