X Zmota Challenge 2012 – zacna idea!

Zmota Challenge powoli przechodzi do historii polskiego off-roadu, a jej X edycja była pięknym zwieńczeniem idei organizatorów. Od początku bowiem nasze założenia były takie, aby w tych przepięknych krajobrazach zorganizować coś więcej niż klasyczny raj przeprawowy. Chcieliśmy, aby Zmota stała się wyzwaniem terenowym i tylko i wyłącznie terenowym, które organizatorzy rzucają uczestnikom tego spotkania. Zależało nam bardziej na terenie niż na wyścigu o punktowane miejsca i dziesiąta jubileuszowa edycja w pełni odzwierciedliła tę ideę – pisze Marcin Francuz, organizator jubileuszowej X Zmoty Challenge.

Na starcie pojawiło się siedemdziesiąt załóg z terenu całego kraju i naprawdę wielki szacunek należy się tym, którzy podróżują na Suwalszczyznę późną jesienią z najodleglejszych zakątków Polski. Miło mi pisać takie słowa, ale bez wątpienia ta edycja zgromadziła śmietankę polskiego off-roadu. Zgodnie z naszymi założeniami cofnęliśmy się do końca lat sześćdziesiątych do epoki dzieci kwiatów, gdzie hasło „make love not war” towarzyszyło budzącemu się do życia ruchowi hippisowskiemu.

Na całej trasie i w czasie imprezy panowała doskonała i pełna uśmiechu atmosfera. Choć pogoda w postaci śniegu i opadów deszczu usiłowała nam pokrzyżować plany, wszędzie obserwowaliśmy zadowolone załogi i wzajemną życzliwość. Dzięki postawie wszystkich uczestników X edycji z czystym sumieniem mogę napisać, że warto było te osiem lat wykładać moją ideę przeprawy, bo w końcu wszystko (no prawie) było tak jak sobie wymarzyłem.

Z kuluarowych rozmów dowiedzieliśmy się, że była to najpiękniejsza pod względem zróżnicowania prób jak i krajobrazu trasa. Obie klasy pokonywały wąwozy, kamienne, rockcrawlingowe pasaże, wyważone choć strome trawersy, wymagające podjazdy oraz bezdenne połacie torfów i tony błota. Próby były długie, jednak w większości możliwe do pokonania na kołach. Oczywiście skoro do Zmoty przylgnęło miano najtrudniejszej przeprawówki w tej części Europy, nie mogło zabraknąć również prób wymagających użycia wyciągarek i kombinacji inżyniersko-alpejskich.

Według opinii zdecydowanej większości najpiękniejszą i zarazem najdłuższą próbą na tej edycji okazały się Woodstock i Vietnam. Pierwsza z nich wiodła przez pięć wąwozów i kończyła się niewinne wyglądającym dla ekstremu błotkiem. Niektóre załogi na tych 80 metrach spędzały jednak bite godziny, bowiem kopane przed 80 laty, głębokie na osiem metrów torfniki nie wybaczają najmniejszego błędu. Druga z kolei to kwintesencja czujnego poruszania się w terenie zdrojowym oraz kilka wymagających, zlokalizowanych na wiatrołomach podjazdów i trawersów. Obie próby miały w sumie ponad 4 km długości i samo ich pokonanie dostarczało wielu wrażeń natury estetyczno-przygodowej.

Wśród załóg klasy ekstremalnej zarówno w kategorii wyciągarek mechanicznych, elektrycznych jak i quadów żadna załoga nie zdobyła kompletu punktów kontrolnych i to pomimo braku pieczątek, a zastąpieniu ich metodą robienia zdjęć. Świadczy to o tym, że trasa naprawdę była wymagająca, a dodatkowo fatalne warunki atmosferyczne w przeddzień imprezy sporo ją pogorszyły.

W kategorii wyciągarek mechanicznych zwyciężyła ostrołęcko-ełcka załoga Dariusza Olszewskiego i Maciej Olszewskiego jadąca spokojnie i rozważnie swoją leciutką Suzuki Samurai. Na drugim miejscu uplasowali się łomżynianie, czyli Bogdan i Kamil Modzelewscy jadący swoją prototypową konstrukcją opartą na mostach od bardzo starego Nissan Patrola, a na trzecim miejscu zmagania ukończyli warszawianie, czyli Marcin Ślęzak i Piotr Mazurek ujeżdżający po(Rufiową) Suzuki Samurai.

W kategorii elektryków bezapelacyjny triumf odniosła lubelska załoga Romana Muzyki i Ewy Lasoty. Warto dodać, że Ewa to jedna z nielicznych dziewczyn-pilotów potrafiąca zmierzyć się z tak ekstremalną trasą, jaka występuje na Zmocie. Na drugim miejscu do mety dojechali garwolinianie; zwycięzcy cyklu PLP, czyli Marek Bąkowski, Przemek Jurewicz i Piotr Mądry, a na trzecim rzutem na taśmę Jarosław Grochowski i Krzysztof Wysocki, czyli załoga z Gródka na Podlasiu.

W kategorii quadów po skrupulatnym obliczeniu wyników okazało się, że Tomasz Jurkun i Jan Jurkun z Suwałk na swoich Bombardierach wyprzedzają Wojciecha Mejera (Yamaha Gryzlli) i Marcin Porębskiego (Suzuki Kingquad) zaledwie o jeden punkt. I tak tradycyjny zwycięzca Zmoty w kategorii quadów Wojtek Mejer tym razem uplasował się na 2/3 miejscu.

Wśród Turystów na wyróżnienie zasługuje załoga Michał i Ewelina Piotrowiak, których Jeep Cherokee programowo pozbawiony jest wyciągarki, a Ewelina po raz kolejny udowodniła jak mocnego ducha jest kobietą. Nagrodę Fair Play postanowiliśmy przyznać Marcinowi Małolepszemu i Marcinowi Sieradzkiemu, którzy nocą i za dnia z poświęceniem i nie bacząc na własny wynik, wydobywali uwięzione na próbie „Pacyfa” załogi z klasy turystycznej. Chciałbym podziękować wszystkim załogom, które pomagały nam sprzątać próby, a w szczególności Łukaszowi Chmielewskiemu i Jarkowi Smirnowowi za idealne uprzątnięcie próby Pacyfa.

Chyląc czoła przed Wami wszystkimi, za Waszą postawę i walkę z terenem dziękuję wszystkim ludziom dobrej woli, którzy przyczyniają się do trwania tej zacnej idei przeprawy jaką jest Zmota Challenge.

Podziękowania:
Serdeczne podziękowania dla: sędziów, którzy w mrozie i nocy trwali na próbach :
Michał Okraska – Hair, Lsd i Hendrix
Radek Tomczyszyn – Vietnam
Grzegorz Komiażyk i Agnieszka – Make Love not War
Dariusz Kalisz – Flower Power
Katarzyna Krukowska Francuz – Pacyfa
Klaudia Soboń i Agnieszka Rybak – Rolling Stones

Dla Jana Adamskiego za pomoc w przygotowaniach i dowodzenie klasą turystyczną

Dla włodarzy gmin:
Rutka Tartak p. Jan Racis
Wiżajny p. Jacek Pietrukiewicz
Szypliszki p. Mariusz Grygieńć

Wielkie ukłony dla sponsorów X edycji :
Jarek Andrzejewski – Walter Kompressortechnik
Tomek Ochman – SKF SA
Piotr Stróżyński – Prograf SG

A za rok.... O jeden most za daleko czyli Komandosi (XI) Zmotą zniewoleni!!!

text: Marcin Francuz
fot. Tomek Ochman, Anna Michalska, Piotr Tomanek, Wiewiórek, Radek Tomczyszyn