Ostry dyżur, czyli V Noc Kormorana 2013

Lipcowe noce są wybitnie gorące. Najgorętsze zaś są te spędzone w Ełku. Tu bowiem na początku lipca świętuje się Noc Kormorana. W tym roku świętowaliśmy jubileuszowo, bo już po raz piąty. A świętowaliśmy tak hucznie, że już przed startem do rajdu wszyscy bez wyjątku wylądowaliśmy w szpitalu. Jak na off-roadowców przystało – w szpitalu na peryferiach.

Ełk – tu wracam! To hasło promujące to śliczne mazurskie miasto doskonale się przyjęło wśród fanów przeprawowego piekiełka spod znaku Adrenalinka.pl. Oni rzeczywiście tu wracają. Trudno bowiem odpuścić sobie prawdziwą przeprawę wśród cudownych krajobrazów połączoną z wypoczynkiem w bazie zlokalizowanej nad jeziorem. Jeśli do tego dodać rywalizację w ramach Polskiej Ligi Przeprawowej, której Noc Kormorana jest III rundą, to nie ma zmiłuj, trzeba jechać! Tak w tym roku pomyślało 39 załóg, które zameldowały się 5 lipca na starcie rajdu.

Od początku uczestnicy V Nocy Kormorana mogli się domyślić, co się święci. Rejestracja w izbie przyjęć czyniła bowiem z nich pacjentów szpitala na peryferiach. Trzeba przyznać, że szpitala dość upiornego, o czym przekonywali się z każdą chwilą. Na odprawie powitał ich ordynator dr Mike, który zapowiedział, że czeka ich operacja niekoniecznie zakończona powodzeniem. Gdy głos zabrał posępny i gotów do amputacji siekierą dowolnych kończyn dr Piotr, było natomiast jasne, że poleje się krew. Na szczęście nad zdrowiem, głównie psychicznym, uczestników tej rzezi czuwać miały trzy wykwalifikowane pielęgniarki: siostra Kalia, siostra Blondyna i ja, czyli siostra Fergie. Wyposażone w strzykawki, stetoskop, ciśnieniomierz i worek pampersów rozpoczęłyśmy dyżur na pobliskim trialu jeszcze przed startem załóg, przez co ominął nas widok szeroko rozdziawionych paszcz. Paszcze te nie były bowiem w stanie uwierzyć, że Franc i Zibi nie jadą Suzuki Kleszczem, który wypoczywał grzecznie na lawecie, a taczką evo 1. Podejrzewać mogę, że wszyscy, którzy mieli okazję obserwować podróż obu panów i ich niecodziennej rajdówki, mogli pomyśleć, że szpital na peryferiach to szpital psychiatryczny. W sumie… to chyba faktycznie był psychiatryk.

Tuż przed Nocą Kormorana odgrażałam się, że nasze pielęgniarskie trio udzieli pacjentom pierwszej i ostatniej pomocy. Słowa dotrzymałam. Pierwsza pomoc obejmowała osłuchanie pilota, czy aby pali na wszystkie gary. W razie potrzeby podawałyśmy wzmacniające niebieskie witaminki. Kierowcom zaś mierzyłyśmy ciśnienie. Tym, którzy mieli je zbyt wysokie, profilaktycznie zakładałyśmy pampersy na wypadek, gdyby podczas pokonywania trialu popuścili. Zakładanie pampersów darowałyśmy jednak najbardziej i zarazem najmniej zciśnieniowanej załodze, czyli Francowi i Zibiemu, którzy od naszego trialu rozpoczynali swoją wędrówkę. W gruncie rzeczy świetnie sobie z trialem poradzili, bo uzyskali czas zaledwie dwa razy dłuższy niż Grat Szerszeń Ignaca. Niemniej Franc na mecie tej próby wyglądał, jakby miał zamiar wyzionąć ducha, jednak doszedł do siebie bez pielęgniarskiej interwencji.

Pogróżki co do udzielania ostatniej pomocy okazały się jednak nieprzesadzone. Na naszej próbie bowiem żywota dokonał Jeep Lewego i Mela, dla którego trial okazał się pierwszym i ostatnim oddziałem szpitala na peryferiach, który zwiedzili. Chwilę później stwierdzono zgon Kubusia, zamordowanego przez Groszka i Wyspę. Bilans piątkowego poranka to zatem dwa trupy. Po południu natomiast przyjęłyśmy zgłoszenie od Wojtka pilotującego 9mm, iż Rumburak potrzebuje pomocy, gdyż postanowił spocząć przez dłuższą chwilę w M*A*S*H-u. Nie udało nam się skontaktować z ekipą ratunkową, jednak panom udało się o własnych siłach wydostać z tego bagiennego oddziału. Uzyskałyśmy również informację o poważnej kontuzji Koglamogla, którego Wujek Catkiller i Bobon musieli odwieźć na znajdujący się na bazie oddział ratunkowy.

Reszta dyżuru upływała nam leniwie aż do wieczora. Wtedy bowiem nadjechała karawana pacjentów rodem z Podlasia, czyli Gwizdek, Czołg i Kody wraz ze swoją armią pilotów i towarzyszy rajdowej niedoli. Nie obyło się bez propozycji korupcyjnych, a nawet gróźb karalnych pod naszym adresem, żeby choć trochę ponaciągać czasy. W przeciwieństwie do państwowej służby zdrowia, my nie uległyśmy. Refundowany pampers na drogę i jazda! Ku naszemu zdziwieniu Gwizdkowy Patrol Niejazd okazał się szybszy od Ignacowego Grata Szerszenia! Kilka minut później dotarł do nas Małysz, który bez marudzenia dał się ubrać w pampersa, choć musiał go mieć pełnego, kiedy okazało się, że i jego Jimni Evo 6 nie był w stanie dogonić Niejazda. Tuż po tych dramatycznych wydarzeniach na obchód przyjechał ordynator dr Mike. A że nadciągał już zmierzch, to zabrał naszą ekipę pielęgniarską na nocny dyżur na bazie. Tam mogłyśmy się zintegrować z pacjentami szpitala na peryferiach, jednocześnie aplikując sobie środki odkażające i zażywając rehabilitacyjnych nocnych kąpieli w jeziorze.

Sobotni dyżur na trialu rozpoczęłyśmy zdecydowanie zbyt wcześnie. Równie wcześnie zaczęli przybywać pierwsi pacjenci. Oni, w przeciwieństwie do nas, byli chyba dobrze wypoczęci, bo co chwila padały nowe rekordy czasowe na naszym odcinku. Niektóre z rekordów były jednak zastanawiające. Otóż okazało się, że jeden z jeepów miał widocznie gorszy napęd niż 4 nogi Zibiego i Franca, bo i czas wykręcił prawie dwukrotnie gorszy niż taczka. To pewnie dlatego, że zapomniałyśmy kierowcę zaopatrzyć w pampersa. Załoga Jeepa w związku z taką sromotną porażką zażyczyła sobie, by zamiast czasu przejazdu w ich karcie drogowej zamieścić wpis: „wolniejszy od taczki”, co też uczyniłyśmy.  

Nie sposób nie wspomnieć o jeszcze jednej załodze, która zawitała w naszej dyżurce. Mariusz i Mieszko, bo o nich mowa, przyjechali do nas już kontuzjowanym Titanikiem (brak wspomagania), ewidentnie postanawiając go całkowicie uśmiercić. Wspomaganie udało się uleczyć protezą użyczoną od innego pacjenta. Okazało się jednak, że Titanicowi dolegały również problemy z sercem. Ponieważ dzielne autko miało już za sobą wizytę na wszystkich szpitalnych oddziałach, jego załoga zdecydowała się go nie oszczędzać na trialu. Efektem czego Titanic w połowie trialu dokonał żywota hucznie i wystrzałowo. Mariusz porzucił zwłoki i własnego pilota, za zgodą ordynatora użyczył czarną Suzuczkę od zaprzyjaźnionej załogi i nią wyruszył na trasę trialu. W jego leśnej części coś stuknęło i brzdęknęło, świadcząc o tym, iż także to auto Mariusz przyprawił o kontuzję. Jak się okazało na mecie, autko nie było mu dłużne, bo urywające się lusterko uszkodziło mu rękę. Trzeba jednak przyznać, że pokonując prawie połowę trialu z bolącą i niemal bezwładną ręką, udało się Mariuszowi uzyskać jeden z lepszych czasów. Kontuzjowana kończyna wymagała jednak fachowej interwencji profesjonalnego ratownika, który na szczęście stacjonował w naszym hotelu pielęgniarskim na bazie. Wysłałyśmy po niego demonicznego chirurga, doktora Piotra, który akurat prowadził obchód na naszym trialu. Przybyły wkrótce na miejsce zdarzenia ratownik Michał opatrzył zranione przedramię Mariusza i odesłał go do miejskiego szpitala w Ełku. Postawiona tam diagnoza brzmiała: „zmiażdżenie tkanek miękkich”. Brzmi fatalnie, ale sądząc po uśmiechniętej twarzy pacjenta, to niewielka cena za zamordowanie jednego i kontuzjowanie drugiego auta z niezłym czasem przy okazji.

Kolejny epizod szpitalnej telenoweli pod tytułem Noc Kormorana to bankiet z ogłoszeniem wyników i wyśmienitym żarełkiem z Dos Patos, czyli restauracji naszego rajdowego kolegi Cichego. Po nim najedzeni i napici pacjenci udali się na regeneracyjny odpoczynek. Około godziny 8:00 rano na bazie zrobił się ruch, zaś około 10:00 wszystko ucichło, a szpital na peryferiach opustoszał. Pozostało zatem zrobić ostatni obchód i zamknąć szpital na cztery spusty.

Text: siostra Fergie, fot. Aneta Siwiec "Śliwka"

Więcej foto: https://picasaweb.google.com/113958710779453196664/5NocKormorana13


V Noc Kormorana 2013 - wyniki końcowe:
PL1
15 - Mariusz Skrocki / Justyna Morawska / Agnieszka Januszczyk / Eryk Skrocki - 57 pkt ( decydował czas)
14 - Kuba Bańkowski / Marek Osiński /Paweł Szeląg / Wiktor Zgodziński - 57 pkt ( decydował czas)
13 - Krzysztof Leszczyński / Szymon Filipowicz - 85 pkt ( decydował czas)
12 - Michał Małolepszy / Marta Małolepsza - 85 pkt ( decydował czas)
11 - Tomasz Bojanowicz / Adam Sobolewski / Michał Rogalski - 85 pkt ( decydował czas)
10 - Zbigniew Kosobudzki / Grzegorz Dobrowolski / Marta Kosobudzka / Krzysztof Dąbrowski - 85 pkt ( decydował czas)
9 - Grzegorz Urbanek / Katarzyna Krawczyk-Urbanek / Robert Kwiatkowski - 85 pkt ( decydował czas)
8 - Jarosław Gawecki / Jacek Bogusz - 85 pkt ( decydował czas)
7 - Marcin Malinowski / Paweł Pojara - 85 pkt ( decydował czas)
6 - Jarosław Karpiuk / Tomasz Kulikowski - 85 pkt ( decydował czas)
5 - Dariusz Grabowski / Krzysztof Kondrasik / Ignacy Karpiuk - 85 pkt ( decydował czas)
4 - Grzegorz Święcki / Sławomir Święcki - 85 pkt ( decydował czas)
3 - Tomasz Gajewski / Iwona Gajewska / Piotr Gajewski - 85 pkt ( decydował czas)
2 - Dariusz Konończuk / Roman Kardasz - 85 pkt ( decydował czas)
1 - Dariusz Federowicz / Adam Kurowski - 85 pkt ( decydował czas)

PL2
11 - Mariusz Stankiewicz / Łukasz Krysiewicz - 8 pkt
10 - Roman i Kacper Terlikowscy - 30 pkt
9 - Krzysztof Piętka / Mariusz Piętka - 44 pkt
8 - Jan Kopiczko / Wojciech Rosiński - 70 pkt
7 - Cezary Góral / Adam Karwowski / Piotr Dragan - 75 pkt
6 - Tomasz Parol / Piotr Kaleta - 83 pkt
5 - Roman Muzyka / Sylwia Zarychło - 90 pkt
4 - Michał Wojciechowski / Marek Soboń / Wojciech Wesołowski - 91 pkt
3 - Marcin Francuz / Zbigniew Popielarczyk - 92 pkt
2 - Marcin Słomka / Damian Trembicki - 99 pkt
1 - Mariusz Terpiłowski / Mieszko Kryński - 101 pkt

PL3
8 - Jarosław Grochowski / Krzysztof Wysocki - 3 pkt
7 - Jarosław Andrzejewski / Wojciech Mejer - 35 pkt
6 - Gerard Stachal / Michał Stachal - 48 pkt
5 - Andrzej Szczygielski / Piotr Zdziebłowski - 87 pkt
4 - Paweł Wołk / Piotr Milewski - 91 pkt
3 - Bogdan Modzelewski / Kamil Modzelewski - 100 pkt
2 - Ignacy Lenkiewicz / Karol Lenkiewicz - 101 pkt ( decydował czas)
1 - Marcin Małolepszy / Łukasz Kożuchowski - 101 pkt ( decydował czas)

Q
3 - Tomasz Jurkun
2 - Jan Jurkun
1 - Damian i Dawid Olszewscy