II runda Poland Trophy 2014 – Rasząg wciąga

60 najlepszych polskich załóg przeprawowych uczciło początek wakacji startem w II rundzie Poland Trophy, która zorganizowana została w warmińskim Raszągu. Swoje wrażenia z rajdu przedstawiają: Daniel Burzyński oraz Rafał Neumann.

Okiem Dana:
Tegoroczna II edycja Poland Trophy okazała się dla nas - zespołu 4xDrive, kierowcy Daniela Burzyńskiego i pilota Krzysztofa Radoma, dużym sprawdzianem fizycznym i psychicznym. Naszym marzeniem było zakwalifikowanie się choć do połowy stawki startujących w klasie No Limit. Po rocznej przerwie w startach pilot nie był do końca przekonany, czy podoła niespodziankom przygotowanym przez organizatora. Pokonując kolejne kilometry trasy, walcząc z zimnem, wodą sięgającą momentami po szyję i błotem, nabierał sił do dalszych zmagań z naturą.

Zacznijmy od początku. Krótko przed samym rajdem, jak to bywa nie obeszło się bez problemów z autem, a zaczęły się one już po zjeździe z lawety na bazie rajdu. Pierwsza diagnoza – uszkodzone wspomaganie, po około 3 godzinach serwisu okazało się, że problem tkwił w łożysku przy kierownicy. Po usunięciu usterki pozostało nam 20 minut do startu.

Zmagania zawodników rozpoczęły się od prologu pomiędzy wysokimi trawami i suchymi rowami. Taktyka była jedna – spokojnie przejechać, nic nie uszkodzić. Po prologu i starcie honorowym w centrum Biskupca rozpoczęły się starty do odcinka nocnego. Prawdziwa walka zaczęła się na pierwszym krótkim oesie usytuowanym na żwirowni. Przygotowując się do drugiego odcinka okazało się, iż kilka załóg nie zdecydowało się na podjęcie próby przejazdu, co sprawiło, że byliśmy jednymi z pierwszych pokonujących trasę tegoż OSu. Błoto, pniaki, korzenie, torf, z którego samemu ciężko się wydostać, a co dopiero przeciągnąć samochód. Udało się nam jednak pokonać wszystkie przeciwności terenu co sprawiło, że do następnej próby przystąpiliśmy pełni entuzjazmu. Kolejny odcinek okazał się łatwy, więc po trawersach przejechaliśmy płynnie. Czwartego oesu się nie podjęliśmy z obawy, że przy tak dużym korku nie zmieścimy się w limicie czasu.

Sobotni poranek rozpoczął się dla nas bardzo budująco. Dowiedzieliśmy się, że po etapie nocnym sklasyfikowani zostaliśmy na 4 pozycji. Jedyną realną strategią było utrzymanie tego miejsca, z zamiarem pokonania 4 oesów. Pierwszy z OSów składał się z podjazdów i zjazdów umiejscowionych między drzewami, pokonanie go nie zajęło nam zbyt dużo czasu. Przy drugiej próbie zerwaliśmy dwa razy linę. Trzeci z odcinków, to głównie trawersy, które poszły nam gładko. Ostatni 4 oes okrzyknięty został przez zawodników najtrudniejszym i taki też był. Sprawiał wrażenie nie do przejechania. Biorąc więc pod uwagę stopień trudności zdecydowaliśmy się przejść teren piechotą i ułożyć plan pokonania go. Pierwsze rowy nie zrobiły na nas wrażenia. Woda po szyje, ale jeżeli czujemy grunt, to znaczy, że damy radę. Stopień trudności odcinka nagle wzrósł, gdy okazało się, iż obfituje on w powalone przez bobry drzewa. Istna plątanina konarów, gałęzi, krzaków a wszystko to w głębokiej wodzie. Podjęta szybka decyzja i jedziemy. Na trasie spotkaliśmy załogę Kowal extreme Off-Road z uszkodzonym sprzęgłem, przez około 1,5 godziny pomagaliśmy się Im wydostać. Znów pękła nam lina. Wspólną decyzją obu załóg postanowiliśmy dokończyć oes (kończył się nam czas), a potem wrócić z pomocą. Po długich i wyczerpujących zmaganiach na w deszczu udało nam się ukończyć tzw. „bobrowisko”.

Na mecie okazało się, że podczas dziennych zmagań wszystkie osy pokonały tylko dwie załogi. My oraz Alfanet Team – Marcin Małolepszy/Łukasz Kożuchowski. Reasumując, uplasowaliśmy się na drugiej pozycji w klasie No Limit. Imprezę zaliczamy do udanych. Założone przez nas cele zostały osiągnięte. Z niecierpliwością czekamy na kolejne zmagania w Walimiu.
Text: Daniel Burzyński

Okiem RAFCO:
Po wielu latach przyglądania się z boku Poland Trophy nadszedł czas zmierzenia się z legendą... najcięższego rajdu przeprawowego w Polsce. Okazją do tego były… 40. urodziny kierowcy, który od przyjaciół dostał w prezencie voucher na PT:)

Bardzo długa przerwa w naszych amatorskich rajdach sprawiła, że było trochę obaw przed rajdem. W końcu na PT przyjadą ludzie dysponujący potężnymi V8-kami na zwolnicach, których ogląda się w relacjach z rajdów w TV, z ogromnym doświadczeniem i własnymi serwisami. Ale nie brakowało również znajomych z lokalnego podwórka w mniej lub bardziej podobnych autach do naszego. Żeby nie było wielkiego wstydu autko powędrowało przed rajdem do Mboy serwisu w Olsztynie w celu przeglądu silnika i ustawienia go, aby poradził sobie z trudami rajdu. Żeby przejść BK zamontowane zostały w końcu gaśnice. Aby w nocy widzieć więcej, na dach powędrował LED, który również był prezentem urodzinowym.

Miejsce bazy rajdu przybyszom z dalekiej Polski mogło się podobać. Malownicze jezioro Dadaj poprzecinane półwyspami i wyspami mogło przypaść do gustu – choć woda cholernie zimna:( Na nas wrażenia nie robi, bo mieszkamy na Warmii i gdzie nie rzucisz kamieniem zawsze wpadnie do jeziora:)

Na bazie pojawiliśmy się już rano około 10. Jawan team był już od czwartku i mieliśmy zaklepane miejsce na bardzo ciasnej przestrzeni przy hotelu. Pierwsze w życiu BK na Polandzie poszło sprawnie i nuda aż do 14, kiedy zaczęła się odprawa. Maciek jak zwykle postraszył, że będzie ciężko i dla wielu było …

Prolog – start honorowy – startowaliśmy jako 10. załoga, zawodnicy przed startem obeszli trasę prologu, który znajdował się w miejscu starego poligonu w Biskupcu. Nikt nie chciał jechać pierwszy, teren dziewiczy z lekko wydeptaną trawą przez zawodników, poprzecinany głębszymi rowami (my już kiedyś strzeliliśmy rolkę na czymś takim, więc obaw mieliśmy więcej) Na założenie śladu zdecydował się z Sławek Kowalski z... pilotem Alfanet team Łukaszem Kożuchowskim. Powolny przejazd wyznaczył ślad i zabawa ruszyła. Największa niespodzianka czekała może z 5 metrów za startem. Trawers przecięty poprzecznym rowem. Zawias Sławka brał to spokojnie, ale już wyobrażałem sobie, jak my będziemy tam leżeć:) z naszym ograniczonym przez FIA (jak u Hołka w Mini):) skokiem zawieszenia do 25 cm:)Plan był taki – czas się nie liczy i aby nie strzelić rolki:)

Udało się:) Auto co prawda zgasło na tym rowku – zawsze gaśnie przy mocnym skręcie w prawo, ale po odpaleniu zjechało i się nie wywróciło:) Niespodziankę napotkała załoga pomarańczy, która po sforsowaniu rowka dała ostro w piec i za kilka metrów już mieli skrzywiony wahacz, trafiając na twardą nierówność w trawie. Po prologu wszystkie załogi udały się na rynek główny w Biskupcu. Wystartowanie ponad 60 załóg trwało bardzo długo. Dla kibiców gratką był start w rampy zbudowanej specjalnie na tę okazję. Dłużyło się niesamowicie, skorzystała na tym knajpka z pysznym jedzeniem. Jak się do niej zawodnicy zwalili to właściciel musiał domawiać mięso u rzeźnika na schabowe. Takiego „najazdu” się nie spodziewał. Wykarmić tyle „chłopa” nie lada sztuka, wszak w bazie rajdu jedzenia pozostawiało wiele do życzenia. My oczywiście ruszaliśmy z samego końca:)

Etap Noc
Pierwszy odcinek u Błażeja, słynne już „kurczaki” tym razem powędrowały dla klasy ADV, a NOL miał poprzecinany zalanymi pieńkami lagier. Dojechaliśmy do oesu i okazuje się, że tylko jedna załoga (Ciemny/Dunajski) walczy. Info od sędziego, że wiele załóg w tym załoga Black Tank zrezygnowała. W takim razie i my, małe żuczki, długo nie myśląc, pojechaliśmy na następny oes – była to stara żwirowania – w stylu trialowym z podjazdami i jednym stromym zjazdem. Kolejka przed startem grzecznie się ustawiała, to i my w niej stanęliśmy. W końcu trzeba zmierzyć się z pierwszym odcinkiem na PT. Niektórzy robili ten oes z tylko jednym podpięciem liny. Spirydowicz uzyskał na nim czas 4 minuty! Ruszyła i nasza kolej – szybko wjazd podjazd pod górkę, stalówka w rękę i pierwsza zadyszka:) tempo szaleńcze, po kontuzji brak sił, ale wbijamy na górę, później zjazd – doświadczeni zawodnicy zjeżdżali na kołach – my na tylnej wyciągarce (tu podziękowania dla Titanium Winch za przysłanie zupełnie za darmo części do naprawy wyciągarki). Troszkę trialu, z boku ciągną się koledzy z Rasząga, my dołem po trawersie, auto giba się na boki (brak dużego wykrzyżu) lina podpięta, puszczamy kolegów z góry i już na progu asekuruję naszą Rolkę – wyjazd - liny nie zwijamy i tak do mety – 14 minut:) Pierwszy oes PT zaliczony – serce wali, ręce się trzęsą, nogi miękkie:) – udało się i nie było tak strasznie:) Cała butelka napoju izotonicznego jednym duszkiem wypita. Pojawił się uśmiech na twarzy:)))

Jedziemy dalej
Oes drugi to trawers na poligonie. Maciek mówił, że najlepsze załogi powinny zrobić go „z koła”. Faktycznie, sędziowie informują, że załogi szybko go pokonują. Idę zobaczyć pierwszą część, nie jest tragicznie – raz trzeba będzie się podpiąć na pewno. Czekamy w kolejce, zimno jak cholera – kto by pomyślał, że w pierwszy dzień lata będzie w nocy w okolicach 5ºC:( Nasza kolej, idzie szybko i sprawnie, Kuraś lawiruje między drzewami – tu mamy przewagę wąskiego Samuraja i już pniemy się do góry, na szczycie której za drzewem trzeba zawrócić i w dół. No i tu niespodzianka. Koło utknęło za drzewem, wyciągarka podpięta – nagle chrup... i brak PTO:(((((((((((( Żeby nie tarasować przejazdu, wyciągamy się tylną wyciągarką w bezpieczne miejsce. Na pewno PTO, ale co jak i gdzie? Kuraś znajduje przyczynę – ścięty klin. Jakoś trzeba to wybić, a tu kolejna niespodzianka – brak klucza imbusowego, żeby odkręcić PTO:((( Wszystkie inne są, ale nie ten:( Na domiar złego baterie w latarkach padły. Schodzę na dół szukać imbusa. Na mecie trafiam na ekipę z Miastka. Pożyczają mi klucz beż żadnego marudzenia – za co chciałbym serdecznie podziękować. Super załoga, którą znałem tylko „przez internet”, ale już zaległości nadrobione i mogłem „na żywo” zamienić dwa słowa. Wykręcamy PTO, różnymi sposobami próbujemy wybić, pomaga nam nawet Łukasz Kożuchowski z Alfanet Team (dzięki), ale nic nie pomaga. Jest jakaś zadra. Biorę PTO, serwis ekipy z Wyszkowa jedzie na bazę i zabierają mnie na pakę Patrola. Docieram, próbuję coś zrobić, nie działa:( Kuraś zjeżdża z oesu i o 3 kładziemy się spać. Nie poddam się i rano coś z tym zrobię.

Dzień
Pomóc mógł nam tylko jeden człowiek, na którego zawsze można liczyć. To Sołtys Rasząga, który pod domem ma „magiczny” serwis. Właściwie jest to facet bez którego zaangażowania oraz jego ekipy ten rajd nie pojawił by się w tych terenach. Przewiercił hartowaną stal, zmarnował swoje wiertła, ale naprawił. Powrót na bazę, Kuraś montuje części, ja trochę odpoczywam, bo oczy się zamykają i na 10 jesteśmy gotowi. Wyniki po nocy dla nas jasne: 1. miejsce... od końca :))))) Start z plaży opóźniony – ruszamy grubo po 11, w międzyczasie Kuraś naprawia nasz kapryśny reduktor, który nie zapinał przodu:(

Dojazd 50 km na żwirownię, a tu kolejka. Kilkanaście aut czeka. Jedno auto blokuje trasę – to Krzychu z Darkiem z Rasząga z zagotowanym wspomaganiem. Po pół godzinie naprawiają auto, „przemeblowują” trochę trasę odcinka i kolejka po kolei zdobywa oes. V8-ki, Skyliny i inne potwory szybko robią oes odwrócony w porównaniu do tego z nocy. Obok duża ilość kibiców na widowiskowym podjeździe (w tym ekipa z Płocka, którą serdecznie pozdrawiam), na którym wcześniej załoga Adaś/Majcher pokazała swoją „pszczółkę”od strony ramy i kół:)

Przychodzi i na nas kolej. Początek trawersikiem spokojnie, później podjazd – Kuraś dojechał w te same miejsca co potężne Graty, wspinam się po piachu z liną, podpięcie – wjazd i teraz rollercoster między drzewami w dół do mety, ograniczony skręt kół ciut utrudnia zadanie, ale Kuraś idzie pięknie, a ja dopinguję go niezbyt cenzuralnymi słowami:) Czas na mecie – 4 minuty!!!:))) Wstydu nie było:)

Jedziemy na oes 2, czyli lagier u Błażeja, kolejka jak na poprzednim oesie. Tanki wyprzedają lokalną załogę, wjeżdża Adaś z Majcherem, a za nimi Spirydowicz – załogi blokują trochę oes. Kibiców przy odcinku mnóstwo, „szydera” złożona z pozostałych zawodników też duża:)

Nie widząc szans wjazdu, jedziemy na poligon, tam oes 3 czyli trawers, na którym wczoraj padło PTO. Czekamy za jedną załogą i ruszamy ostro. Do połowy odcinka siedzę w samochodzie, ciesząc się jazdą, przechył zrobił się większy, więc musiałem szybko wyjść na próg i asekurować auto. Ciasno między drzewami, czyli wymarzone miejsce dla naszej Suzuki. Końcówkę odcinka to już tylko bieg za autem. Niestety przy wyjeździe z lasu pod koniec oesu auto utknęło między drzewami. Ani do przodu, ani do tyłu. Szybka akcja tylną wyciągarką i już bez zwijania do mety. Czas… 4 minuty:)!!! Na twarzach uśmiech – takie odcinki chce się jeździć choć nieco dłuższe. Żeby nie błąd, byłby rekord odcinka:)

Z racji kar za noc nie mamy się o co bić, ale jedziemy na oes 4 nazwany bobrowisko. Lagier miejscami po dach. Na oesie walczy Sławek Kowalski, a za nim dzielnie załoga z 4xDrive. Obchodzimy oes, motywacji po nocy brak i po obliczeniu strat i zysków decydujemy się na... schabowego w Biskupcu:)))

Późnym wieczorem wyniki oficjalne i rozdanie nagród, a potem... tradycyjna biesiada w rytmie mocnej muzyki rockowej oraz jeszcze mocniejszego "ducha puszczy"... :)))

W końcowej klasyfikacji dnia 6. miejsce ex aequo z inną załogą:) Dla nas to była przygoda, zmierzyć się z legendą oraz stanąć obok gwiazd polskiego off-roadu przeprawowego. Rajd wygrała w NOL–u załoga ALFANET Team, która zdeklasowała rywali. W tym momencie to chyba najmocniejsza załoga przeprawowa w kraju. Szkoda, że Marcin z Magdą przenieśli się do cross-county, bo mieliby godnych rywali. Swoją drogą Marcin z Magdą przyglądali się poczynaniom kierowców WRC, którzy rywalizowali się w ten sam weekend w okolicach Mikołajek. To był bardzo rajdowy weekend na Mazurach na najwyższym poziomie.
Teraz ogromnym marzeniem jest zmierzenie się z kolejną legendą.... walimskimi trawersami. Być może znajdzie się ktoś, kto wesprze skromną załogę:)
Text: Rafco

Zdjęcia: 4xDrive – więcej fotografii znajdziecie na profilu FB 4xDrive

II runda Poland Trophy, Rasząg (27-28 czerwca 2014) - wyniki:

Klasa No Limit (NOL)
NUMER

KIEROWCA

PILOT

SAMOCHÓD

CZAS
103 MARCIN MAŁOLEPSZY ŁUKASZ KOŻUCHOWSKI SAM 04:02:57
111 DANIEL BURZYŃSKI KRZYSZTOF RADOM JIMNY 4XDRIVE 08:58:44
118 DARIUSZ OLSZEWSKI STANG TOMASZ CICHOCKI CICHY ZUZA EVO3 10:24:22
102 DARIUSZ DWORZYŃSKI ERNEST DWORZYŃSKI SUZUKI DURSZLAK 11:30:24
109 ADAM BABKIEWICZ JACEK MAJCHRZAK PSZCZOŁA 13:36:00
Pełne wyniki - No Limit

Klasa Advance (ADV)
NUMER

KIEROWCA

PILOT

SAMOCHÓD

CZAS
210 KRZYSZTOF PIĘTKA MARIUSZ PIĘTKA SUZUKI ORANGE 06:57:40
203 JACEK SZCZĘCH TADEUSZ MICHALEC NISSAN PATROL 08:19:31
218 GRZEGORZ WIECZOREK FILIP LICHOTA JEEP WRANGLER 08:39:37
201 WOJCIECH GOŁĘBIOWSKI ANDRZEJ DARGACZ SAM 15:57:39
206 ROMAN JUNKA RAFAŁ SOLICH SUZUKI FROG 17:44:50
Pełne wyniki - Advance

Klasa Challenge (CHL)
NUMER

KIEROWCA

PILOT

SAMOCHÓD

CZAS
307 PIOTR JANKOWSKI MARCIN JANKOWSKI SAMURAI 12:32:43
313 MARCIN WŁODARCZYK DIABLO MAREK PASTUSZKA DIABLO 13:10:02
305 JAN OSOWSKI DAREK KOŃKA NISSAN PATROL 15:01:46
303 JERZY JEŻU KURATOW MICHAŁ MAŁY GÓRCZYŃSKI NISAN PATROL GR 60 Y 16:51:09
311 MICHAŁ SMOLEŃSKI MICHAŁ WILCZYŃSKI JEEP WRANGLER 16:55:40
Pełne wyniki - Challenge