MUTT 2013 – off-road w dobrym stylu

Chyba każdy, kto liczył na dobrą pogodę w majówkę, czuł się w tym roku nieco zawiedziony. Deszczu było zdecydowanie więcej niż słońca, co nie nastrajało do zabaw plenerowych. Dla niektórych jednak pogoda nie miała znaczenia. MUTT w deszczu czy słońcu zawsze jest super! Organizatorzy imprezy, sami będąc znakomitymi zawodnikami, są wyznawcami „starej szkoły off-roadu” - załogi jak za dawnych lat poruszają się po trasach oznakowanych strzałkami, numerami i taśmami, nie korzystając z nawigacji czy elektronicznych rejestratorów. Grunt to dobra zabawa i najeżdżenie się „do bólu”.

Okiem „Szarego” - „starego” rempstowca:

Pierwszy dzień badania techniczne, papierki, kwaterunek i wyjazd na Prolog, który odbył się na torze crossowym zbudowanym przy centrum handlowym Arena Gliwice. Cel - krótki odcinek specjalny dla wyznaczenia kolejności startowej na kolejne dni rajdu, miejsce - chcieliśmy pokazać zawodników szerszej publiczności. W tego typu imprezach kibice mają raczej problem z oglądaniem zmagań, więc zrobiliśmy to w centrum miasta. Leje... Oes rozmięknięty i wcale nie taki lajtowy, jak by się zdawało... Zawodnicy musieli się wykazać, by utrzymać sprzęty w trasie.


Jazdy nocnej w tym roku nie było, będzie w przyszłym! Zatem powrót do Bazy - a tam Armageddon - sektor postoju rajdówek utopiony, sektor camperów i całej reszty utopiony. Silne opady zrobiły ze zwykłej, trawiastej łączki niełatwą próbę przejazdu. - Off-road w terenie i w bazie - myślę sobie - będzie rzeźnia tego roku...

Dzień drugi - start z bazy - dojazdówka do kopalni piasku, po drodze PKC... Kawał drogi, ale bardzo malowniczej, minimum asfaltu, większość szuter. Ciężko było wyznaczyć wielokilometrową trasę tak, by czarnego było niewiele, ale wyszło!

Sama trasa na kopalni składała się ze 140 punktów kierunkowych, 4 odcinków specjalnych, 3 prób przejazdu, a także około 20 punktów kontroli przejazdu - teoretycznie wychodziło ponad 70 km trasy... Ale leje jeszcze bardziej... Całą noc waliło żabami z nieboskłonu plus efekty dźwiękowe. Trasy przygotowaliśmy ciężkawe, jednak opady deszczu dołożyły kilka swoich punktów, podbijając skalę trudności. Załogi dzielnie walczą, nikt nie fisiuje, że za ciężko, no może nieliczne jednostki. W końcu na MUTT-a przyjechali.

Wszyscy mają ciężko, ale jednakowo. Pojawiają się pierwsi liderzy, w określonych klasach oczywiście – lekka, ciężka i sportowa, a także quad. System dzielenia w dniu badania technicznego, pod kątem konstrukcji i widzimisię Szarego. Zasada prosta - teren jednakowy dla wszystkich, jednak rywalizacja w równorzędnych klasach bez klasyfikacji generalnej, gdyż wiadomo, że tę biorą zawodnicy ze sportowej. Sprawiedliwie ma być.

Codzienne zamknięcie odcinków o 19. Zawodnicy wracają do bazy, organizator do rana wyciąga na czarne poległe sprzęty - my nie zostawiamy nikogo, by radził sobie sam.

Wracam w nocy na Bazę - wyniki dnia podliczyć z ekipą biurową, widzę, ktoś się remontuje, ktoś coś mataczy przy kamperze, ktoś w domkach szykuje się do złapania chwili snu, ogólnie typowy ruch po dniu rajdowym... Zawodnicy wykończeni. Sprzęt przygotowany. Widać, pogoda nie nastraja na nocne zabawy w podgrupach. Zresztą mieli co jechać dziś.

Dzień trzeci - Poligon. Już nie leje... będzie dobrze. Na odprawie kilka potrzebnych info i start na dojazdówkę. Tym razem krótka - jakieś 13 km przez Gliwice po drodze PKC. Na odprawie informowałem tych, którzy tu nigdy nie byli - a wiele nowych twarzy w tym roku - z czym się poligon je heh Opady w ostatnich dniach zakończyły się ogłoszeniem stanu alarmowego na lokalnych rzekach, wiec trochę straszyłem...

Jakież było moje zdziwienie, gdy ktoś donosił, iż poligon przereklamowany! Hiee?? Gały mi wylazły. Jednak powiedzieć trzeba, że ekipy radziły sobie znakomicie. Naprawdę.

Ale 4 OS, 3 PP i kilkanaście PKP wystarczyło, by tylko część zawodników dojechała do mety poligonu. Zresztą na kotlarni było tak samo. Totalny lagier poligonu zrobił swoje. Odpadło więcej aut niż na kotlarni.

Dzień czwarty - hałda Przezchlebie i techniczny odcinek specjalny, rempstowy - szybki i miejscami bardzo techniczny. Wystartowało 20 załóg, czyli ogólnie z imprezy odpadło 17. 37 rozpoczęło zmagania, zgłoszonych było ponad 50, lecz chyba pogody się wystraszyli ci, co nie dotarli.

Na oesie emocje silne, gdyż załogi z klasy sport jechały o wszystko. Heh Między pierwszym a drugim w tej klasie różnicy 1 punkt... Extra, prawdziwa sportowa rywalizacja! Ekipy z klasy ciężkiej zaskakują bardzo poprawnym stylem jazdy oesowej, klasa lekka, czyli Suzuki jedzie swoje heh

Rozdanie nagród, zakończenie.

Z mojej strony wyrazy uznania dla załóg, wola walki pomimo parszywej pogody wielka, sprzęt dobrze przygotowany, umiejętności na poziomie. Miło mi było usłyszeć od jednej z ekip, iż dopiero tutaj ich auto pokazało, co potrafi, że czują się sprawiedliwie sędziowani i że organizatorzy to nie buraki, ale służą pomocą we wszystkim. Na MUTT-a patrzę z pozycji kierowcy rajdowego, a nie szefa czy superważnego organizatora. Zyskuje na tym jakość imprezy, a przede wszystkim zawodnicy dobrze się u nas czują, wiedząc, że TO ONI SĄ NAJWAŻNIEJSI.

Text: Szary / MUTT, foto: przerysowany/mutt 2013



Okiem sponsora:
To już 14. edycja najstarszej imprezy off-roadowej w Polsce - międzynarodowego zlotu samochodów terenowych zorganizowanej przez Stowarzyszenie Miłośników Jazdy Terenowej MUTT Gliwice. W tym roku impreza odbyła się pod skrzydłami TITNIUM WINCH

MUTT to zawody o charakterze przeprawowo-sportowym z podziałem na klasy. Trasa jest jednakowa dla wszystkich; podział na klasy zależy od rodzaju i stopnia przygotowania pojazdów. Bazą rajdu był ośrodek wypoczynkowy „ ZACISZE” w Gliwicach. Start miał miejsce 2 maja, a  meta - 5 maja.

Impreza zaczęła się widowiskowo: od prologu na terenie centrum handlowego Arena w Gliwicach, gdzie przy okazji zorganizowano „piknik” - min. ekspozycję pojazdów i tor off-road. Kolejne dni rywalizacji to Kotlarnia i poligon, a na koniec czasówka na hałdzie w Przezchlebiu.

Pogoda splatała nam figla, lało od czwartku do soboty. Jak łatwo sobie wyobrazić, takie ilości wody, które spadły na nas z nieba, miały znaczący wpływ na przebieg rajdu. Małe kałuże zamieniły się w jeziora, a łąki w bagna. Wjazd i wyjazd z bazy można by śmiało zaliczyć do prób terenowych - nawet niektóre zmoty miały problem z przejazdem, lecz dla dobrej zabawy i wspaniałych nagród wszyscy walczyli do końca. Oczywiście koniec jest pojęciem względnym. Jak co roku przyroda, przygotowanie maszyn i zawodników redukowały każdego dnia liczbę załóg przystępujących do następnego etapu. Tak więc z kilkudziesięciu załóg, które stawiły się na prologu na czasówkę, w niedzielę do mety dotarło 17.

Chwała zwycięzcom i pokonanym, no i do zobaczenia na kolejnej edycji za rok! Zaprasza sponsor Titanium Winch oraz MUTT GLIWICE.

text i foto: Piotr Żogała / Titanium