II etap Magam Trophy 2008 - liczy się każda sekunda

Magam2008_etap2- Dawno na „Magamie” nie było takiego ciśnienia – mówią zgodnym chórem zawodnicy, z którymi miałem okazję rozmawiać. Walka toczy się o każdy metr trasy, nikt nie odpuszcza, prostsze odcinki kierowcy pokonują z pedałem gazu wciśniętym do oporu. Piotrek Kowal i Zbyszek Popielarczyk na metę dzisiejszego etapu wpadli, ocierając się (niemal dosłownie!) łokciami. Każda sekunda jest cenna.

Dziś na zawodników czekają dwa etapy. Pierwszy – dzienny – jest już za nami. O 22 rozpocznie się słynna „nocka” (podobno z mnóstwem trawersów:). Etap dzienny siłą rzeczą był nieco krótszy – składał się z dwóch, 7-kilometrowych oesów przejeżdżanych po tej samej trasie (tam i z powrotem). Drogę wyznaczała linia wysokiego napięcia, a zawodnicy nie wiedzieli, gdzie kryją się pieczątki. Trudniejsze fragmenty były otaśmowane.

Najwięcej działo się na rzeczce, która zatrzymywała samochody – bardzo szybko w wodzie robiło się tłoczno. Na pierwszym oesie kilka rajdówek było jeszcze w stanie przeprawić się na drugi brzeg bez używania wyciągarki. Na drugim sztuką już było dotarcie do strumienia, bowiem położona przed nim łąka była zryta wszerz i wzdłuż. Podczas drugiego oesu chyba żadnemu już zawodnikowi nie udało się pokonać brodu na kołach (choć Marek Schwarz był bardzo bliski sukcesu). Co cięższe auta musiały ratować się bloczkami, pod koniec batalii zaczęło brakować drzewek do podpięcia wyciągarki – większość (mocno rachityczna) była już powyrywana z korzeniami.

Etap miał być trudniejszy, mniej szybkościowy – gdy był układany, z początkiem wiosny, łąki były zalane wodą, ale dziś auta pokonywały je bez większego wysiłku. Obok rzeczki trudniejszymi przeszkodami były dwa parowy, na których konieczne było użycia wincha. W jednym z nich  „Zibi” wygiął drążek kierowniczy i sporo stracił, gdy prostował go przy użyciu wyciągarki.

Pierwszy z dzisiejszych oesów zwyciężyli Piotr Kowal z Elizą Mozdyniewicz, nieznacznie wyprzedzając Marka Adamczyka w Tomcacie. Na oesie powrotnym najszybszy był lider rajdu – Jacek Ambrozik pilotowany przez Mariusza Borowskiego, który o 20 sekund był szybszy od swego głównego konkurenta – Marka Schwarza.  Zwycięzca całego etapu został Marek Adamczyk, w „generalce” wciąż prowadzi „Ambrozja” przed Schwarzem i Adamczykiem. Z rywalizacji niestety wycofała się – z powodu choroby pilota – bardzo wysoko dotąd sklasyfikowana załoga Cybulskich.

Walka trwa dalej. Czasy zawodników z pierwszej dwudziestki różnią się od siebie tylko nieznacznie. Sporo zapewne wyjaśni noc. Na razie wszyscy faworyci śpią:)
Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro

 

Oceń ten artykuł
(0 głosów)