Bałtowskie Bezdroża Dragon Winch 2019 - komentarze i galerie

październik 17, 2019

Bałtowskie Bezdroża Dragon Winch jak co roku zgormadziły na starcie śmietankę polskiego off-roadu przeprawowego. Marcina Małolepszego i Marcina Wieczorka, czyli zwycięskich kierowców klas Extreme i Adventure, spytaliśmy o ich wrażenia z tegorocznej edycji rajdu. Poniżej zamieszamy odnośniki do pełnycb galerii zdjęć z poszczególnych etapów.

Co Was spotkało na trasie w drodze po zwycięstwo w Bałtowskich Bezdrożach Dragon Winch 2019?

Marcin Małolepszy (Extreme): Rajd zaczął się dla nas nieciekawie – na prologu ubzdurałem sobie, że muszę wyprzedzić Grata. W rezultacie na wybojach poukręcałem przeguby z lewej strony i załatwiłem tylną blokadę. Zostaliśmy z jednym kołem napędowym i nie mogliśmy o własnych siłach pokonać podjazdu pod metę. Byłem załamany i zły na siebie. Zachowałem się jak totalny amator! Miałem ochotę rzucić wszystko i wracać do domu. Na szczęście Łukasz nie dał za wygraną, szybko wymienił półosie i bez blokady ruszyliśmy na „nockę”. Na obu nocnych oesach poszło nam nieźle. Trawers mogliśmy wprawdzie pokonać nieco szybciej, zaś na bagnie przypaliłem niestety sprzęgło. Po powrocie do obozu zabraliśmy się za wymianę blokady, którą przywiozła nam zaprzyjaźniona ekipa ze Starachowic. Ja odpadłem o godzinie 2, a Łukasz pracował do 4 rano... O 6 z powrotem byliśmy na nogach. Ale pech nie chciał nas opuścić. Gdy wyruszyliśmy na odcinki specjalne, po 500 metrach zaczęło się ślizgać sprzęgło! Powrót i szybka decyzja o wymianie na stare (bo przed rajdem „na wszelki wypadek” założyliśmy nowe...). Łukasz dokonał cudu, montując je bez wyciągania silnika! O godzinie 11 wreszcie ruszyliśmy do walki na oesach. Wolniejsze załogi w duchu fair play wpuszczały nas przed siebie, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni. Na odcinkach szło nam gładko – staraliśmy się zaliczać je bez nadmiernego ryzyka. Lepiej raz podpiąć się dodatkowo, niż zaliczyć rolkę. Przy okazji – kolejna, godna pochwały „dobra zmiana”: trawersy wytyczane były raczej na dole niż u góry stoków, dzięki czemu mogliśmy czuć się o wiele bezpieczniej. Jechaliśmy bez oglądania się na rywali. Czuliśmy, że osiągamy dobre czasy, ale nie sądziliśmy jednak, że uda nam się wygrać z taką przewagą. Wszyscy jednak – podobnie jak i my – zmagali się z różnymi problemami. Na takich rajdach o wyniku końcowym decyduje czasem drobiazg – tak w ubiegłym roku „załatwił” nas mały przekaźnik... Cieszę się z końcowego rezultatu i nagrody – w Kirgistanie jeszcze nas nie było!

Marcin Wieczorek (Adventure): Mam zasadę, że na rajdzie robię swoje i nie oglądam się na innych. Dzięki temu nie czułem presji konkurentów. Dawaliśmy z siebie wszystko, nie oszczędzając się na żadnym z oesów. Dopiero na mecie dowiedzieliśmy się, że naszymi najgroźniejszymi rywalami była załoga teamu Gomar.

Jak oceniacie odcinki specjalne, na których w tym roku rywalizowaliście?

Marcin Małolepszy (Extreme): W mojej ocenie tegoroczna trasa była łatwiejsza niż w latach ubiegłych. Ale nie czynię z tego zarzutu – wręcz przeciwnie: uważam, że to zmiana na lepsze. Od dawna postulowałem, że organizatorzy powinni celować w środek stawki, a nie robić zawody coraz trudniejsze, których ukończenie sprawia kłopot nawet najlepszym zawodnikom w Polsce. Obecnie więcej załóg jest w stanie zaliczyć komplet oesów, a na mecie może wymienić się między sobą spostrzeżeniami, porównać czasy... Dzięki temu wszyscy są usatysfakcjonowani, a w przyszłości można liczyć na to, że będą do nas dołączać nowi zawodnicy i klasy rajdowe będą się rozrastać. Odcinki oceniam jako umiarkowanie trudne, nieprzesadzone. Nie było ani za dużo trawersów, ani za dużo błota. Organizatorzy utrafili w złoty środek, a my mogliśmy sprawdzić się w każdej odmianie off-roadu. Najtrudniejszy – zwłaszcza dla mojego pilota Łukasza – był Kanał Mistrzów z dużą ilością wody i błota, przez które musi przebiec na własnych nogach. W odróżnieniu od innych nawigatorów nie ma niestety czasu na odpoczynek podczas zwijania wyciągarki, bo u nas trwa to błyskawicznie i już trzeba lecieć dalej...

Marcin Wieczorek (Adventure): W tym roku trasa jak zawsze była bardzo treściwa, tradycyjnie czekały na nas superodcinki. Pilot miał pełne ręce roboty, z której wywiązał się znakomicie, co widać po wyniku. Tym razem na OS czułem się bezpieczniej niż poprzednio. Przyznam szczerze, że nie przepadam za trawersami, na których pod autem widać tylko przepaść. Teraz w razie wywrotki samochód natychmiast oparłby się o drzewo. Cenię „Bałtowskie” za techniczne przeszkody, przejazdy przez przełomy i jary, na których duży wykrzyż w moim aucie pozwala mi zyskać przewagę nad rywalami. Na niektórych oesach czułem mały niedosyt, że są tak krótkie – bywało, że zaliczaliśmy je w kilkanaście minut, a chciałoby się więcej...

Jak oceniacie wysiłki organizatorów? 

Marcin Małolepszy (Extreme): „Bałtowskie” jak co roku są przykładem wzorowej organizacji. Wyrazy szacunku za przygotowanie tak dużej imprezy na tak wysokim poziomie. Trudno mi do czegokolwiek się przyczepić. No może tylko etap nocny mógłby być odrobinę dłuższy...

Marcin Wieczorek (Adventure): Trudno przyczepić się do czegokolwiek w organizacji. Wszystko zawsze jest w porządku i na czas, a roadbook nie zawiera żadnych błędów. No i nagroda – warto wyciskać z siebie siódme poty, by ją zdobyć. Na innych rajdach nie dostajemy tak atrakcyjnych prezentów.

Wasze auta nie przypominają seryjnych terenówek. Jaki jest ich sekret?

Marcin Małolepszy (Extreme): Startujemy wciąż Jimny EVO6 (CZYTAJ: Jimny EVO6 Marcina Małolepszego i Łukasza Kożuchowskiego), w którym jedyną nowością jest wymieniony silnik. Póki co EVO7 wciąż jest w sferze planów – ma to być auto gotowe, by pokonać Ładogę Trophy, dlatego wymaga nieco innej konstrukcji. Ze względu na wysokie koszty chcielibyśmy ukończyć jego budowę przed sezonem 2021 lub 2022.

Marcin Wieczorek (Adventure): Samochód, którym startujemy, zbudowany jest przez markę OMM według naszej specyfikacji i założeń. Po jego premierze przez dwa lata walczyliśmy z „chorobami wieku dziecięcego”, modyfikując większość podzespołów. Dziś sprawuje się już jak należy, co ma odzwierciedlenie w wynikach, które osiągamy – zwykle walczymy o „pudło”.

Czy zobaczymy się ponownie na starcie Bałtowskich Bezdroży Dragon Winch za rok?:

Marcin Małolepszy (Extreme): W roku 2020 na „Baltowskich” na pewno nas nie zabraknie!

Marcin Wieczorek (Adventure): Na Bałtowskie Bezdroża Dragon Winch przyjeżdżamy od lat. Zawsze meldujemy się jako jedni z pierwszych już w czwartek i jako ostatni gasimy światło po zawodach. Lubię to miejsce i klimat panujący na rajdzie wśród zawodników i organizatorów. Czy wystartujemy za rok? Pytanie jest zbędne – jak zawsze wyjeżdżając, dokonaliśmy rezerwacji noclegu na przyszły rok.

Text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro

Galerie zdjęć:

Prolog

Noc

Dzień (klasa Adventure)

Dzień (klasa Extreme)

Ostatnio zmieniany czwartek, 17 październik 2019 19:15