Gotowi na wszystko. Polski Skorpion Team na starcie Ładoga Trophy 2017

Ładoga. Nazwa największego europejskiego jeziora rozpościerającego się w pobliżu Petersburga znana jest zapewne tylko nielicznym osobom bardziej zorientowanym w geografii, ale off-roaderom z pewnością nie trzeba jej wyjaśniać. Ładoga Trophy to jedno z najtrudniejszych wyzwań, z jakim zmierzyć się mogą ludzie w swych mechanicznych pojazdach. Już po raz siódmy na rosyjską kanikułę udała się ekipa Scorpion Team pod wodzą Wojtka Antoniuka, który w parze z Arkiem Najderem zamierza pokonać trasę rajdu amfibią ARGO 750 HDI.

Podczas Ładoga Trophy niejeden twardziel utknął już na podstępnych pieńkach lub utonął w bagnie kryjącym się pod pływającymi łąkami. Do porządku dziennego należą oesy, na których walka trwa kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin. Najwięksi pechowcy czasem odzyskują swoje pojazdy już po rajdzie, bo tyle trwa ich ewakuacja. Niektórzy żegnają się z nimi na zawsze...

Wojtek i Arek znaleźli swój własny patent na pokonanie Ładogi, którym jest kanadyjski wszędołaz ARGO. Polacy walczą w klasie ATV Special, a ich konkurentami w tym roku są dwa fińskie quady z napędem na 6 kół (Can-Am Outlander 6x6), rosyjski mastodont o imieniu Szerpa i konkurencyjna amfibia Tinger Track C500, również wyprodukowana w Rosji.

 

Zawody rozpoczęły się w niedzielę od 4-kilometrowego prologu, na którego pokonanie załogi otrzymywały limit... 5 godzin. O tym jak było ciężko, niech świadczy fakt, że blisko połowa ekip nie wyrobiła się przed czasem. - Tegoroczna Ładoga będzie o wiele trudniejsza niż poprzednie – ocenia Wojtek. – Rok temu było gorąco i sucho, a teraz wszędzie zalega woda. Teren stał się bardzo podmokły. Ale są też i plusy. Dopiero od dwóch dni świeci słońce i jest trochę cieplej, dzięki czemu nie wylęgły się jeszcze komary, które w ubiegłych latach były prawdziwą zmorą.

Na mecie prologu Argo zameldowało się z najlepszym czasem w swojej klasie. Inni mieli mniej szczęścia – podczas pokonywania głębokiego rowu, który Polacy po prostu... przeskoczyli, samochody nawet z najmocniejszej klasy Proto lądowały „w stójce”, a jeden z konkurencyjnych quadów 6x6 spadł na dno i musiał przepłynąć 3 kilometry, by znaleźć wyjazd, na którym i tak uszkodził układ kierowniczy.

Poniedziałkowy etap o długości 46 km rozgrywany był w tym samym rejonie co prolog. Zawodnicy pokonywali między innymi łąkę ciągnącą się po horyzont, pełną oczek wodnych, za to zupełnie pozbawioną drzew i trwałych punktów podpięcia lin wyciągarek. - Już dziś oglądaliśmy dantejskie sceny, a rajd przecież dopiero się rozpoczął! – relacjonuje Wojtek. – Teren jest bardzo podmokły i trzeba go pokonywać „na trakcji”, bo nie ma innego wyjścia. Kłopoty miały nawet doświadczone załogi z klas Proto i TR3, widzieliśmy również popsutą amfibię naszych rosyjskich rywali. Dziś prawdopodobnie umocniliśmy się na 1. miejscu w klasie. Powinniśmy mieć około półtorej godziny przewagi, ale póki co są to tylko nasze obliczenia.

 

Wtorkowy etap będzie jednym z decydujących w tegorocznej edycji rajdu. Załogi najpierw pokonają 60 km na linię startu oesu, na co otrzymały 2,5 h czasu (trasa „dojazdówki” na Ładodze nierzadko mogłaby z powodzeniem pełnić rolę oesu na zwykłym rajdzie przeprawowym). Później zaplanowany jest 70-kilometrowy odcinek specjalny, którego przejazd zabierze najlepszym około 8-9 godzin. A następnie 300 kilometrów trasy dojazdowej (już z udziałem wozów serwisowych) do kolejnego obozu. Optymistyczna wersja zakłada dotarcie do bazy o 2 w nocy i dopiero wtedy będzie można zająć się przygotowaniem pojazdu do startu w kolejnym etapie.

- Będzie ciężko – wzdycha Wojtek. – Ale tworzymy świetną ekipę złożoną w sumie z 7 osób. Opiekuje się nami doktor Ewa, która odpowiada również za nasze żołądki, ale na pokładzie ma również m.in. adrenalinę i surowicę. Mój 11-letni syn Krzysio, który zna każdą śrubkę w naszej amfibii, pełni rolę kontrolera jakości – to on oficjalnie odbiera pojazd po serwisie i daje nam zielone światło na start.  

Podczas Ładoga Trophy zawodnicy (rozdano 150 numerów startowych) przejadą w sumie ponad 1200 kilometrów podzielonych na 8 etapów. Długość odcinków specjalnych wynosi około 400 kilometrów. Rajd zakończy się w niedzielę, 11 czerwca.

AK, fot. Scorpion Team