MINI John Cooper Works Buggy – czy zakończy supremację Peugeota?

W ostatnich latach buggy skonstruowane przez Peugeota zdominowały rywalizację w rajdzie Dakar, mobilizując swych głównych rywali do opracowania własnego projektu terenówki z napędem na tył. Już w ubiegłym roku Toyota pochwaliła się Hiluxem Evo, który jak na razie wydaje się ustępować możliwościami dopracowanej konstrukcji Hiluxa T1. Podobny krok uczynił wreszcie zespół X-Raid, testujący od pewnego czasu samochód amerykańskiej stajni Jefferies Racing – w Dakarze 2016 za kierownicą Zebry Buggy zasiadał Guerlain Chicherit, którego na początku tego sezonu zastąpiła Jutta Kleinschmidt. Wszystko po to, by zbierać doświadczenia i wiedzę. Efektem wielomiesięcznej pracy inżynierów z Treburu jest nowy MINI John Cooper Works Buggy, którym w najbliższym Dakarze wystartują znamienici kierowcy: Mikko Hirvonen, Bryce Menzies i Yazeed Al-Rajhi.

– W ciągu ostatnich miesięcy cały nasz zespół pracował w pocie czoła nad nowym samochodem – mówi Sven Quandt, szef X-Raid Team. – To wyjątkowy projekt w historii X-Raidu. Nigdy wcześniej tak wiele osób nie zostało zaangażowanych do budowy naszego auta. Nasza determinacja wynikała z faktu, że regulamin Dakaru traktuje buggy bardzo przychylnie, stosując wobec nich o wiele mniej obostrzeń niż w przypadku aut czteronapędowych.

Wstępny projekt powstał już z końcem 2016 roku. Prace nad autem, do których przystąpiło 45 inżynierów zatrudnionych przez X-Raid oraz niezliczona liczba fachowców z firm partnerskich, rozpoczęły się zaraz po zakończeniu Dakaru 2017. Niezwykle istotne symulacje aerodynamiczne były dziełem KLK Motorsport, a końcowy wygląd (chyba jednak niezbyt udany...) został opracowany we współpracy z designerami MINI. BMW Steyr stworzył nowy silnik w oparciu o sprawdzoną konstrukcję 6-cylindrowej jednostki BMW. W pracach uczestniczyły również takie firmy jak BMW Motorsport, Magma, Heggemann, CP Autosport i Faster. Ponieważ zebranie tak dużej liczby fachowców w jednym miejscu nie było możliwe, wiele ustaleń podejmowano podczas wideokonferencji. – W ciągu ostatnich czterech miesięcy całe nasze życie było podporządkowane spotkaniom on-line – mówi Quandt. – Pozwalały one jednak na szybkie i wyczerpujące omówienie każdego szczegółu, a nawet przyjrzenie się im z bliska.

Na początku września MINI John Cooper Works Buggy pokonał pierwsze testowe kilometry w Treburze, po czym wyruszył na testy na Węgrzech, które pomyślnie zaliczył bez większych problemów technicznych. Kolejny egzamin zaplanowano na pustyniach Maroka, gdzie buggy przez 3 tygodnie poddawane było ekstremalnym sprawdzianom. – Oczywiście kilka rzeczy wymagało poprawek, ale co najważniejsze ani razu nasz samochód nie zatrzymał się z powodu awarii technicznej – mówi usatysfakcjonowany Quandt. Kolejnym wyzwaniem będzie już Dakar. Niemiecki zespół zdaje sobie sprawę z ryzyka, jakim jest wystawienie do walki nowego auta, ale wydaje się być pewnym swojej siły, skoro za kierownicą buggy zasiądą czołowi kierowcy zespołu: Hirvonen, Menzies i Al-Rajhi.

Pozostali zawodnicy – Orlando Terranova, Kuba Przygoński, Nani Roma i Boris Garafulic – bynajmniej nie są poszkodowani. W ich ręce trafia zmodernizowany MINI John Cooper Works Rally, który wielokrotnie udowodnił już, że jest jedną z najlepszych rajdówek cross-country na świecie. Napęd 4x4 wciąż daje wiele korzyści i niekoniecznie jest skazany na przegarną w konfrontacji z buggy. Udoskonalone silniki, zwiększony skok zawieszenia (z 250 do 280 mm) i zmniejszona waga minimalna (z 1952 do 1850 kg) to nowości, które mają pomóc kierowcom w walce o czołowe lokaty.

– Naszym celem jest podium – mówi Sven Quandt. – Nieważne czy zdobędzie je buggy, czy MINI 4x4. Na wiele rzeczy nie mamy jednak wpływu. By osiągnąć sukces w Dakarze, nie wszystko można przewidzieć. Czasem konieczna jest również odrobina szczęścia.

Mikko Hirvonen, który zdecydował się przesiąść z czteronapędowego MINI do buggy, nową rajdówkę komplementuje, ale nie popadając w huraoptymizm: – Jazda nowym autem jest zawsze bardzo ekscytująca. W trakcie testów pokonaliśmy wiele kilometrów i muszę przyznać, że jechało mi się wspaniale. Największą różnicą jest zachowanie auta na wyboistej drodze – buggy jest lekkie i dysponuje większym skokiem niż auta, którymi ścigałem się wcześniej. Mniej również męczę się za kierownicą. Zdaję sobie jednak sprawę, że czeka mnie jeszcze wiele pracy. Do wielu rzeczy muszę przywyknąć. Na odcinkach w stylu WRC buggy porusza się mniej precyzyjnie niż czteronapędówka. Inaczej jeździ się również po wydmach i na początku miałem z tym spory kłopot. To może okazać się dużym wyzwaniem w trakcie Dakaru. Moim celem jest jednak wywalczenie miejsca na podium.


Oceń ten artykuł
(0 głosów)