Wysokoprocentowe Subaru XV Comfort 2.0 Lineartronic - test redakcyjny

Kiedy jest nam dobrze i mamy powody do świętowania, a dodatkowo mamy chętnych na wspólne biesiadowanie, najczęściej udajemy się do baru. Po zakończonych jazdach najmłodszym dzieckiem Subaru, oczywiście z rodziny uterenowionej, również ma się ochotę na łyk dobrego trunku w towarzystwie przyjaciół, którzy posłuchają o tym samochodzie. A jest o czym.

ZOBACZ TAKŻE: Ford Ranger 2,2 Duratorq TDCi - strażnik z Krakowa


Mówi się Subaru i na myśl mimowolnie przychodzą obrazy niezmiernie szybko przemieszczających się żółto-niebieskich rajdówek WRC, fantastycznie klejących się do drogi i wywołujących w uszach kibiców akustyczną ekstazę. Tak kiedyś Legacy, a później Impreza zawładnęły szlakami rajdowych tras na całej ziemi. Równolegle do walki o najwyższe lokaty, Subaru walczyło o swoich klientów, dostarczając im wiele ciekawych, a czasem zdumiewających pojazdów. Od minivanów Libero, po nieurodziwe sportowe SVX, górsko-miejskie Justy, terenowe i nie tylko Forestery, a kończąc na najnowszym sportowym BRZ. W palecie tego gwieździstego producenta było jeszcze wiele innych pojazdów, mniej lub bardziej znanych na naszym i nie tylko kontynencie.

W tym roku pojawił się nowy model. Subaru XV to nic innego jak kompaktowy „umilacz” czasu. Z zewnątrz samochód ten zwraca na siebie uwagę wysokim zwieszeniem i dużymi felgami zespolonymi z niewyolbrzymionym nadwoziem. Wymiary zewnętrzne zamykające się w niemal czterech i pół tysiącach milimetrów długości sprawiają, że pojemność bagażnika ogranicza się do 380 litrów pojemności. Ta umiarkowana wartość może być powiększona przez kilka dodatkowych schowków pod podłogą bagażnika, ale to jednak wymusza posiadanie zestawu naprawczego koła, co niekoniecznie daje poczucie bezpieczeństwa na drodze, a tym bardziej bezdrożach. Kiedy schowki i standardowa pojemność bagażnika zostaną wypełnione po brzegi, możemy uciec się do powiększenia horyzontów transportowych. Pomogą nam w tym dwie asymetryczne części, lub jak kto woli mniejsza i większa połówka tylnego oparcia. Składają się one łatwo, nie tworząc jednak idealnego wypłaszczenia, co budzi pewien dyskomfort, gdy zamierzamy przewieźć samochodem np. płaski telewizor HD (oczywiście wbrew zaleceniom producenta, który poleca transportować je w pozycji stojącej – ale nie wszyscy czytają instrukcje obsługi...).

Jeśli mowa o jakości to można pokusić się o stwierdzenie, że do motoryzacyjnego „full HD” temu młodzieńcowi nieco jeszcze brakuje. Wszystko jest poprawnie spasowane, jednak mnogość wszelakich plastików jest nieadekwatna do rangi pojazdu. I może dlatego nie idzie w parze z unikatową wyjątkowością prowadzenia tego pojazdu (ale o tym później). Model Comfort wyposażony został w jasną, skórzaną tapicerkę o miłej i delikatnej fakturze. Jej kremowy kolor w zestawieniu z ciemnym, stonowanym wnętrzem i karoserią tworzą rozsądny mariaż poza jednym aspektem. Utrzymanie skóry w czystości staje się koszmarem, kiedy w środku pojawiają się dzieci...

Wyprofilowanie foteli okazało się na tyle komfortowe, że z Subaru niechętnie chciało się wysiadać. Potwierdzały to nawet osoby wysokie. Niskie natomiast nie do końca odnajdywały zadowolenie w liniach wyprofilowania oparcia umieszczonych na wysokości ramion. Ale niestety ciężko wszystkim dogodzić... Odbyta podróż na wszystkich czterech miejscach, zapisała się w mojej pamięci jako wygodna, a samochód jako przyjazny i przestronny. Do przetestowania podróży na piątym, środkowym miejscu zabrakło niestety statystów, jednak pomiary wirtualne wskazały na dostateczny areał dla niewyrośniętych, bądź nieletnich pasażerów.

A co z wrażeniami akustycznymi? Są, ale dopiero wtedy gdy silnik wchodzi na obroty powyżej 4 tysięcy. Bo do tego czasu słychać niewiele, co w dużym stopniu zawdzięczamy bezstopniowej skrzyni biegów. Zespół ten daje duży komfort podróżowania, zwłaszcza na asfalcie. Kiedy jednak odważymy się na wyprawę plenerową, sprawy mają się inaczej. Nie bójmy się zjeżdżać Subaru XV z asfaltu, bo samochód ma bardzo wartościowy prześwit i trakcyjnie jest bardziej niż zadowalający. W rzeczonym terenie niestety dość mocno daje się we znaki praca przedniego zawieszenia, które skutecznie przenosi niemiłe stuki na całą karoserię. Nie jest to przyjemne dla uszu i dziwi niestety w tak zaawansowanym technicznie pojeździe.

Sprężyste zawieszenie, poza akustycznymi doznaniami, przekazuje nam informacje niemal o każdej pokonywanej przeszkodzie. Z jednej strony dobrze, bo mamy pełną kontrolę nad tym co się dzieje, lub co robimy z samochodem, ale z drugiej jednak mocno ogranicza prędkość pokonywania obranej drogi. Układ kierowniczy wspiera prowadzącego w utrzymywaniu zaplanowanej trajektorii. Wspomniany już wyżej prześwit daje nam duży margines bezpieczeństwa, który gwarantowany jest również przez 17-calowe felgi i uniwersalne ogumienie. Trzeba brać poprawkę na stosunkowo niski zwis przedni. W poruszaniu się w nieznanym i niepewnym terenie na pewno pomaga bezstopniowa skrzynia, którą można wprowadzić w tryb manualny. Daje nam to możliwość „zblokowania” pojazdu na wirtualnym pierwszym biegu, umożliwiając nam pełne wykorzystanie momentu obrotowego oraz mocy. A mamy tego pod dostatkiem. Nie mylmy oczywiście osobowego auta wyposażonego w wyśmienity napęd na 4 koła z off-roadowym czołgiem. Trzeba mieć świadomość, że drogą gruntową dojedziemy w piękne tereny, ale już ścieżką zrywkową bez oberwania co najmniej połowy elementów nadwozia i podwozia nie przejedziemy.

Samochód miło mnie zaskoczył spalaniem. Deklarowane przez producenta wartości 5,5l/100 km na trasie są zupełnie realne, pod warunkiem nie organizowania sobie „odcinka specjalnego” na co drugim skrzyżowaniu. Kiedy dynamika zaczyna być naszym kompanem to w trasie musimy liczyć się ze zużyciem na poziomie 7-8 litrów. Na każde kolejne sto kilometrów w miejskiej dżungli, z cegłówką zamiast stopy i nieustannym wachlowaniem wiosłami za kierownicą w trybie manualnym skrzyni biegów, przypadnie nam niestety minimum 11 litrów przepływu etyliny.

Reasumując. Subaru XV jako nowy adept europejskich dróg ma szansę na powodzenie ze względu na swoje właściwości jezdne gwarantujące nie tylko radość z jazdy, ale ogromne i potwierdzone poczucie bezpieczeństwa – komplet poduszek i kurtyn powietrznych. Poza tym atutem jest poprawna jakość montażu, wysoka niezawodność (mam nadzieję) oraz kompaktowe rozmiary, będące sprzymierzeńcem terenu… również zabudowanego. Samochód w standardzie jest bogato wyposażony, co pozwala każdemu użytkownikowi odnaleźć to, co mu w jeździe jest najpotrzebniejsze. Wady… jak każdy pojazd, ten też ma swoje. Ale Subaru XV się kocha, nie za coś, a pomimo czegoś. A więc - parafrazując nazwę jednego z samochodów opisywanych już kiedyś na łamach naszego portalu: - „Srudobaru”! Siemka!

Text i foto: Kamel

SubaruVXtech