Sobota Rally Team - czy z rodziną wychodzi się dobrze tylko na zdjęciach

200 załóg, 8 odcinków, ponad 1000 km, 20. raz w Europie i po raz pierwszy całkowicie w Polsce. Co to takiego? To Rajd Breslau Poland 2014, w którym wystartował niespotykany i jedyny w swoim rodzaju team - Sobota Rally. Zastanawiacie się, co to wszystko ma wspólnego z rodziną? Otóż właśnie to czyni ten team wyjątkowym.

ZOBACZ TAKŻE: Parytet w off-roadzie. Rajdowe pasje Hanny Soboty  | Hanna Sobota i Maciek Marton odliczają dni do startu w Silk Way Rally 2012 | Stokrotka niepospolita. Hanna Sobota opowiada o swym starcie w Italian Baja 2012

Hanna Sobota - kobieta, matka oraz kobieta pracująca na kilka tygodni w roku odrywa się od codziennej rutyny, by zasiąść za kierownicą rajdówki, a obok niej jej nastoletni syn Adam, który prowadzi ją przez wszystkie odcinki rajdu. To ich pierwszy wspólny występ i pierwszy raz Adama w roli pilota. Nikt nie wierzył, że ta współpraca może się udać, jednakże oni nie słuchali innych i postanowili wystartować w Rajdzie Breslau w kategorii cross-country z pomocą firmy Secret Lashes.


SobotaRallyTeam2Pierwszy dzień rajdu i pierwszy odcinek to była dla nich rozgrzewka i wybadanie terenu, ale już tego samego dnia na odcinku nocnym pokazali wszystkim, na co ich stać. Na 30 minut przed startem zaczął padać lekki deszcz, który powoli stawał się coraz silniejszy, więc na 5 minut przed startem zdecydowali się na szybką wymianę opon z takich do jazdy po piasku na takie do jazdy po błocie. To była świetna decyzja, dzięki której nadrobili straty z pierwszego odcinka!

Kolejny dzień rajdu również na długo zostanie im w pamięci. Odcinek miał około 150 km, wiele samochodów pogubiło się. Team Sobota Rally jechał zgodnie z przepisami i poradził sobie z wszystkimi trudnościami na trasie, dzięki czemu wyszli na prowadzenie w grupie samochodów cross-country. Pozycja lidera dodała im odwagi i pewności siebie, a nawet sprawiła, że mężczyźni z czołówki bali się spojrzeć w oczy kobiecie, która ich pokonała.

Trzeciego dnia rajdu pojawiły się pewne problemy. Tuż przed startem naniesiono zmiany w roadbookach, co spowodowało, że Hania i Adam pogubili się podczas tego odcinka, a dodatkowo ugrzęźli na godzinę w błocie. Mimo to kolejnego dnia walczyli dalej, nadal nie tracili nadziei, bo w końcu na rajdach wszystko się może zdarzyć. Szósty, 280. kilometrowy odcinek miał być asem w rękawie Sobota Rally, ponieważ są specami od długodystansowych tras, ale niestety ten odcinek został odwołany. Po całej złej passie nadal się nie załamywali. Kolejnego dnia znów wszyscy się bali, że zostanie odwołany odcinek, lecz na szczęście został jedynie przełożony z rana na wieczór. Tym razem Hania i Adam dali czadu, świetnie im się jechało, wyprzedzali czołówkę i już byli blisko wygrania kolejnego odcinka, aż tu nagle nawalił im dyferencjał (część odpowiedzialna za przekazanie jednakowego momentu obrotowego na koła). Tym razem zawiódł ich sprzęt, który był za słaby i nie wytrzymał na 15 km przed metą. W tym momencie rajd się dla nich zakończył.

Czy czują się przegrani? Ależ skądże! Są z siebie dumni i zadowoleni. Pokazali wszystkim, że nawet w rajdówce ważne są rodzinne relacje i zaufanie, a do tego udowodnili tym,  co wątpili, że nie mieli racji. „To dopiero początek!” - tak podsumowują cały rajd i zapewniają, że za rok znowu tu wrócą, a już w październiku spróbują swoich sił na wydmach w Maroku.

text: Dominika Bartkowiak, fot. Monika Dzieciatkowska