Sergey Karyakin (4. w klasie ATV) czuje się pokrzywdzony przez organizatorów Dakaru

Rosjanin Sergey Karyakin, który oficjalnie zajął 4. miejsce w klasie quadów na tegorocznym Dakarze, powiedział w rosyjskiej telewizji, że zamierza odwołać się od decyzji sędziów, którzy na jednym z etapów dopisali do jego wyniku 25-minutową karę. 25-letni zawodnik bardzo krytycznie ocenia organizatorów rajdu, którym zarzucił bałaganiarstwo. Ale... i tak zamierza powrócić w przyszłości na Dakar.

Więcej o Dakarze na dakar.terenowo.pl

Faktycznie sytuacja Rosjanina nie jest jasna. Według pomiarów czasu “na żywo” Karyakin powinien po V etapie rajdu być liderem klasy ATV z blisko 5-minutową przewagą nad Alexem Hernandezem i Alejandro Patronellim. W klasyfikacji oficjalnej zawodów plasuje się jednak na 6. pozycji z ponad 22-minutową stratą do Hernandeza. – Problem zaczął się, gdy wyszedłem na prowadzenie w rajdzie – narzekał w telewizji RBC Karyakin, o czym informuje również portal Motorsport.com. – Choć rozpoczął się już drugi tydzień rajdu, nagle okazało się, że otrzymałem karę za jeden z pierwszych etapów i to bez żadnego uzasadnienia.

Rosjanin zamierza zebrać wszystkie dokumenty i dopiero wtedy rozważyć złożenie oficjalnego protestu. Może być z tym jednak problem, ponieważ prosił już o udostępnienie kart czasowych, ale... organizator nie mógł ich znaleźć. – Nie wiem, jak to wytłumaczyć – mówi zawodnik. - Czuję się dyskryminowany i będę dążył do wyjaśnienia tej sytuacji.

Karyakin już w trakcie zawodów wypowiadał się krytycznie o organizacji Dakaru, twierdząc, że z takim bałaganem nie spotkał się nawet na zawodach dla amatorów. Uważa również, że zasłużył na co najmniej trzecie miejsce w klasyfikacji końcowej rajdu, a czas na ostatnim etapie, jaki osiągnął Brian Baragwanath (który przegonił go rzutem na taśmę), byłby możliwy tylko wówczas, gdyby jego rywal jechał ze średnią prędkością 220 km/h.

Mimo niesmaku i rozczarowania Sergey Karyakin zapowiedział jednak, że chce wystartować w Dakarze 2017.
MM, fot. SNAG Racing