King of Wales 2015 - Polacy zadebiutowali w off-roadowej Lidze Mistrzów

Przed tygodniem Rafał Wyrzykowski i Wiesław "Kocur" Wójcik jako pierwsi Polacy w historii stanęli na starcie zawodów King of Wales - jednej z czterech europejskich eliminacji słynnego King of Hammers. Ich świeżo zbudowany Eurofighter przed wyścigiem zdążył zaliczyć tylko dwie godziny testów, a prace nad nim trwały jeszcze przez całą noc poprzedzającą restrycyjne Badania Techniczne. "Choroby wieku dziecięcego" niestety nie pozwoliły mu więc osiągnąć mety, ale doświadczenie zdobyte u boku załóg należących do światowej ekstraklasy będzie na pewno procentowało w przyszłości.

King of Wales to jedna z rund europejskiej serii Ultra4Europe, której zwycięzcy otrzymują przepustkę na wyścig King of Hammers rozgrywany co roku w USA na początku lutego. W tym roku odbyły się już eliminacje we Włoszech i Walii; runda finałowa w Portugalii zaplanowana jest na 9-12 września (czwarta runda, która miała być zorganizowana we Francji, została odwołana).

Rafał i Wiesiek, którzy obecnie mieszkają w Wielkiej Brytanii, ale wcześniej byli stałymi uczestnikami polskich rajdów przeprawowych, po wyemigrowaniu z kraju nie porzucili off-roadowego hobby. - Co roku razem z Rafałem jeżdzimy na targi Donington 4x4 Show, które organizowane są na północy Anglii, by poprzyglądać się, co nowego w światku offroad - opowiada "Kocur". - Tam poznaliśmy Roba Butlera - twórcę Eurofightera, którego konstrukcja bardzo nam się spodobała. Po kilku miesiącach negocjacji Rafał postanowił zlecić budowę nowego auta, zastrzegając jednak, że silnik ma być umieszczony z przodu, a nie centralnie jak w rajdówkach Roba czy Levi Shirleya.

Kompletowanie podzespołów i części z całego świata, prace nad koncepcją auta zajęły o wiele więcej czasu, niż z początku zakładano. Rob Butler przesunął datę odbioru samochodu aż o kilkanaście tygodni i ostatecznie ukończył nad nim prace na 4 tygodnie przed startem King of Wales. W praktyce oznaczało to jednak, że samochód był gotowy w zaledwie... 40 procentach! Polakom zostało "tylko" złożyć pojazd w całość, zbudować całe układy hydrauliczny i elektryczny, zamontować wały napędowe, koła i nieskończoną ilość pozostałych "drobiazgów"... Wyzwania tego podjął się Rafał, który na cały miesiąc zamknął się sam w warsztacie, oddając się wytężonej pracy.

Niestety na testy zabrakło już czasu, jeśli nie liczyć 2-godzinnego sprawdzianu na terenie lokalnej farmy, gdzie obowiązywał limit prędkości do 10 mil na godzinę. Jeszcze w nocy, która poprzedzała Badanie Techniczne, Rafał i Wiesiek montowali wyciagarkę oraz kilka innych brakujących rzeczy.
[quote width="auto" align="left" border="RED" color="BLUE" title="wspomina Wiesław KOCUR Wójcik"]- Czułem się jak na moim pierwszym "Magamie" przed 15 laty. Byliśmy sami, bez serwisu, nie było czasu na jedzenie i spanie. Fantastyczny powrót do korzeni! A, przepraszam, w międzyczasie dołączyło do nas dwóch młodocianych pomocników w postaci syna Rafała i jego kolegi, a później grupa naszych kibiców w liczbie 30 osób. Zrobiło się naprawdę swojsko i bardzo wesoło![/quote]

Sędziowie dokonujący Badań Technicznych podczas zawodów Ultra4Europe słyną ze swej restrykcyjności. Każdy element pojazdu jest przez nich dokładnie opisywany i katalogowany - w trakcie roku zawodnicy nie mogą modyfikować pojazdu; dopuszcza się jedynie wymianę niesprawnych podzespołów na nowe. Dużo uwagi poświęca się bezpieczeństwu - odpowiednie atesty muszą posiadać między innymi izolatory prądu i paliwa, gaśnice, pasy, fotele, ubrania i kaski. Polacy zdali egzamin na piątkę i w nagrodę otrzymali paszport ważny przez cały rok, uprawniający ich do rywalizacji w najwyższej klasie pojazdów Ultra4 (pozostałe klasy to Legend, Modified i Stock).

Na odprawie nasi zawodnicy stanęli u boku gwiazd światowego off-roadu - między innymi Anglika Jima Marsdena, Amerykanina Levi Shirleya oraz swojego kolegi Roba Bultera. Już podczas pierwszego wieczoru w pit stopie tradycjną polską gościnność poznały znakomite załogi z Belgii i Malty. Rafał i Wiesiek nawiązali mnóstwo nowych znajmości, nieustannie odpowiadając na pytania dotyczące ich rajdówki. Odbyło się kilka sesji fotograficznych - w jednej z nich uczestniczyło aż pięć Eurofighterów.

Rywalizację w King of Wales rozpoczynał prolog, który był pierwszym poważnym testem polskiego auta. - Ruszyliśmy! - opowiada Wiesiek, który pełnił rolę pilota, wskazującego na podstawie rozstawionych strzałek, gdzie należy jechać. - Nagle wskaźnik temperatury wskazuje 140 stopni i wyrzuca bezpiecznik od wiatraków chłodnicy. Wciskam go na miejsce i przytrzymuję, nieustannie dyktując drogę. Z tyłu słyszymy już trąbienie zniecierpliwionego rywala. W tym momencie Rafał nagle blednie i... podaje mi kierownicę, która wypięła się z mocowania. Uff, dobrze, że mamy "hydro". Dzięki temu Rafał jest w stanie zapanować nad samochodem, trzymając wyłącznie wieloklin. Nakładamy kierownicę z powrotem, zabezpieczamy, tracąc cenne sekundy, ale jedziemy dalej. Mimo tej dramatycznej i... niezbyt profesjonalnej sytuacji finiszujemy wcale nie jako ostatni. Za nami było jeszcze 7 samochodów! Hurra i... na tym koniec. Czas sprawdzić rany.

Uszkodzone mocowanie alternatora, przepołowiony pasek klinowy, brak bumpstopów, oberwany silnik w nowej (!) wyciągarce, brak płynu w układzie chłodniczym... Liczba uszkodzeń okazała się niemała. Polacy z miejsca zabrali sie do pracy, eliminując kolejne usterki, ale na ich drodze do kontynuowania zmagań stanęła zapasowa wyciągarka, który nie funkcjonowała prawidłowo. Z pomocą przyszedł im wówczas Nick z Devon4x4, ale bez schematu podłączenia montaż w polowych warunkach stał się przysłowiową mission impossible. Następnego dnia czekała ich walka na wąskiej, najeżonej licznymi przeszkodami technicznymi trasie, gdzie bez wyciągarki szybko staliby się zawalidrogą dla innych zawodników. Decyzja o wycofaniu się była nieuchronna.

Choroby wieku dziecięcego, krótki czas budowy auta i brak testów zrobiły swoje. - Cóż zdarza się, za to mogliśmy podziwiać najlepszych! - mówią niezrażeni Polacy. - W tym miejscu chcielibyśmy wyrazić wdzięczność Robertowi Obłojowi z firmy Spray It LTD z Southampton za użyczenie nam warsztatu wraz ze wszystkim "zabawkami". Pragniemy również podziękować wszystkim naszym kibicom oraz kolegom-fotografom: Pawciowi Frąckowiakowi, Tomaszowi Jareckiemu oraz Tomaszowi Kowalskiemu za profesjonalne zdjęcia. Nadchodzi zima, a wraz z nią mnóstwo czasu na poprawne przygotowanie auta do kolejnych rajdów. Mamy nadzieję, że w przyszłym sezonie pokażemy się z o wiele lepszej strony!

Już za kilka dni na łamach TERENOWO.PL przeczytacie kompletny opis polskiego Eurofightera. Zapraszamy!

tect: Arek Kwiecień, współpraca: Rafał Wyrzykowski, Wiesław "Kocur" Wójcik, foto: Pawcio Frąckowiak, Tomasz Kowalski

Galeria zdjęć Pawcio Frąckowiaka:
Galeria zdjęć Tomasza Kowalskiego: