Bentley wraca (!?) w teren, a sułtan Brunei zaciera ręce

Bentley_DominatorBentley to kolejny producent samochodów luksusowych (i sportowych), który zamierza zaistnieć na portalu Terenowo.pl, poszerzając swą ofertę o model terenowy. Klamka już chyba zapadła, bo informację tę ogłosił niedawno sam szef Bentleya, Wolfgang Dürheimer, w rozmowie z niemieckim magazynem „Auto, Motor und Sport”. Celem nadrzędnym będzie nawiązanie rywalizacji z takimi autami jak Porsche Cayenne czy Range Rover.

ZOBACZ TAKŻE: Lagonda Concept, czyli Aston Martin w terenie | Dobra wiadomość dla Bonda. Jamesa Bonda. Wkrótce otrzyma kluczyki do Lagondy

Dürheimer widzi szansę dla luksusowego SUV-a, który – jego zdaniem – będzie łakomym kąskiem na rynkach: chińskim, europejskim i północnoamerykańskim. Samochód ma zadebiutować wspólnie z nowymi wersjami Mulsanne’a i Continentala. Nie wiadomo jeszcze, czy będzie to zupełnie nowy pojazd, czy raczej… nowe nadwozie ustawione na podwoziu np. Cayenne’a lub Q7. Mówi się, że pod maskę może trafić 6.0-litrowa kotłownia z podwójnym doładowaniem W12 znana z Continentala GT zdolna wyprodukować 560 KM.

Przy okazji ciekawostka – czy wiecie, że Bentley eksperymentował już kiedyś z terenem? W roku 1994 na specjalne zamówienie… sułtana Brunei, Hassanala Bolkiaha Mu'izzadina Waddaulaha, którego majątek szacowano wtedy na – bagatela – 40 miliardów dolarów, Bentley zbudował 6 różnokolorowych egzemplarzy modelu Dominator. Trzeba dodać, że były to jedyne egzemplarze tego auta, które ujrzały światło dzienne.

Szczegóły techniczne Bentleya Dominator nie są dokładnie znane – wiadomo jedynie, że auto korzystało z rozwiązań technicznych Range Rovera (m.in. automatyczna skrzynia biegów) i było 5-drzwiową salonką. Wiadomo również, że każdy egzemplarz kosztował 3 miliony dolarów. To co dla brunejskiego krezusa było „drobną” sumką, dla stojącego na krawędzi bankructwa Bentleya było zastrzykiem ratującym życie. Dominatory odleciały do Brunei odrzutowcem. Co robiły w państwie, którego 75 procent powierzchni zajmują lasy równikowe, już nie wiadomo… Być może do dziś cieszą oko Hassanala Bolkiaha Mu'izzadina Waddaulaha, który jest podobno namiętnym kolekcjonerem dzieł motoryzacji. Nowego Bentleya zapewne też kupi...
AreK