Wydrukuj tę stronę

W krainie deszczowców. Relacja Team Poland prosto z Rainforest Challenge 2017 (PL / ENG)

grudzień 01, 2017

Jesteśmy w drodze na trzecie camp, po opuszczeniu strefy Terminator. Wyjechaliśmy w góry i zasięgi są sporadyczne, nawet przy głównych drogach, stąd akcja zdjęciowa skomasowana. Team Poland (jedyny z Europy jak się okazało) nie bierze udziału w rywalizacji sportowej, stąd na zjazd z asfaltu musieliśmy czekać aż 5 dni i przejechać 500 km po asfalcie. Naprawdę wymaga to cierpliwości. Ale za to od razu było tłusto i nie uwierzycie, w kompletnej ulewie tak, że trzeba było szybę podnieść, bo wycieraczki były bezużyteczne. Opony Amazonie nie wykonują jakichkolwiek poślizgów w tutejszym błocie, jedynie mocy brak, więc pierwszy bieg na reduktorze jest w częstym użyciu.  

Dotychczas rozliczna ekipa organizacyjna przygotowała  18 odcinków specjalnych (SS) na czas, z czego dużo w rzece, tak do max metra wody i jeden nocny. Do startu dopuszczono 33 załogi – większość z Malezji, cztery z Rosji (dwie z Sachalinu), po dwie z Chin i Filipin (jedna kobieca i nieźle jadą) , pojedyncze ekipy z Brunei, Kolumbii, Ekwadoru, Indii, Sri Lanki. Mocny jest Maxxis Team z Malezji, walczą równo z Rosjanami, którzy w tym roku zmagają się z usterkami technicznymi. Pierwsza trójka po 18 SS odstaje już o ok. 10 % od stawki. Jeśli nic się nie stało na ostatnich SS (a pewnie się stało - nie ma jeszcze wyników), to... wciąż nic nie wiadomo. Chodzi opowieść, że pewny siebie Rosjanin na dojazdówce do mety w zeszłym roku stracił czujność i wydachował, marnując pewne pierwsze miejsce. Jak mówił trener Górski...

Terminator, czyli hi-ech żelazo i zdradliwa, mokra natura. Podchwytliwe ułożenie SS-ów wymaga przejścia (króciutkiego, ale uciążliwego) odcinka przez kierowcę i pilota. Podwodne jamy z korzeniami, plus zawijki praktycznie w miejscu można pokonać albo przepinając po wielokroć wincha (duża strata czasu), albo używając mega techniki jazdy, mocnego silnika i elektrycznie (!!!) sterowanych blokad każdego koła z osobna. Czołowi zawodnicy montują dodatkowe zaciski na pneumatyce sterowanej elektrycznie. To coś takiego jak trial, tylko w gnoju, a nie po skałkach. 

Liny wszyscy już mają fi 16 plastikowe do szybkich mechaników, więc rzadko urywają,  ale zauważyłem, że najczęściej teraz wybuchały przystawki mocy. Bez zamontowanego dodatkowego elektryka, i na bloczku, to kapota wyjechać przy pionowej ścianie płaczu na 1,5 metra. Ale jak system działa (czyli moc na kołach i tak samo szybka wyciągarka) to wygląda to tak, jakby film był dobrze przyspieszony. Jak się pojawi szybsza sieć, to prześlę.

Z nowości to jest taki temat, że wolno podpinać wyciągarkę tylko pod wskazane przez organizatora, odpowiednio grube drzewa. Faktycznie, dawniej po 30 zawodnikach trasa wyglądała jak po przejściu tornada. Poza tym mocną wyciągarką można wyrwać dwudziestometrowe drzewo stojące na skarpie, które potem ląduje na ludzkich głowach. W kwestii bezpieczeństwa, kaski homologowane moto są obowiązkowe dla kierowcy i pilota.


Wracając do campu nad rzeką, to na zdjęciach widać wodę przejezdną i nieprzejezdną. Gdy idzie z gór, to najpierw powoli przychodzi malutką falą czystej wody. Następnie podnosi się bardzo powoli, różnicę widać po ok. 15 minutach. I kto mądry (lokales), wtedy spieprza. Druga fala, właściwa, może w przeciągu 10 minut podnieść poziom rzeki o metr. Nie ma czasu wtedy nawet zabrać krzesełek. 

Trzeba wsiadać w samochód i uciekać byle wyżej. Bo nie wiadomo, ile deszczu spadło w górach i fala może mieć metr, dwa lub pięć. Tutaj na miejscowych nie robi to żadnego wrażenia. Mają domki wyżej nad rzeką i na palach, na wszelki wypadek. A na wszystkie mosty tutaj wjeżdża się pod górę, nawet jak są one wybudowane w dolinach. Bo nie ściągnie tego fala nawet 10-metrowa i jest bezpieczne miejsce ewakuacji. Kraina doświadczonych deszczowców.  

Dzisiaj o 9:00 wyjazd do Twilight Zone, czyli 3-dniowy przejazd ekstremalny, z budowaniem mostów i przekraczaniem rzek, gdzie miejscowi się nie zapuszczają, chyba że po drzewo dużą ciężarówką. I co ciekawe, nie będzie SS-ów czasowych na tej trasie. Tylko ochotnicy, którzy chcą zaznać walki z naturą. Co prawda ma być kwalifikacja zespołowa, ale i tak (co wynika z ilości załóg) wygrają lokalni. Czyli nie dla tych zawodników, którzy walczą  o miejsca, bo zmęczą sprzęt. A będą jeszcze odcinki końcowe (plażowe) do kwalifikacji. Dobrze, że jest sekcja sportowa i sekcja przygodowa. Ale tak daleko jechać, tyle napieprzać po asfalcie, żeby wjechać do dżungli??? Chodzą słuchy, że w Malezji już coraz trudniej "załatwić" wjazd do dżungli. Poznać po tym, że organizatorzy skrupulatnie sprawdzają campy, żeby śmieci nie zostały, bo władze lokalne za rok, albo za pięć powiedzą NIE. Podobno Indonezja szeroka, Borneo – tam odbywają się rajdy typowo waleczne, gdzie przez 14 dni przejeżdża się 240 km, nie na czas (takie plotki mnie doszły). Ale jednak Rainforest to marka i jest tu zawsze grupa zawodników, od których można się jeszcze dużo nauczyć. Czyli poziom wysoki, odcinki krótkie, więc adrenalina, więc błędy, wygrywa ten, kto opanowany lub robił to już 1000 razy. 

Korzystając z chwili uwagi, chciałbym tutaj złożyć podziękowania za to, że możemy reprezentować Europę. W szczególności  dziękujemy:
- firmie Britpart za wsparcie finansowe
- mojej ekipie żołnierzy Land Serwisu, którzy dali radę 
- Jarkowi Pachucie (Maer) za żelastwo, które działa
- firmie Led Lenser, że się świeci
- składnicy harcerskiej V8.pl za fanty
- Breckowi (Hołek rules!) za hamulce
- firmie Regatta za fachowe ciuchy

A niezależnie testujemy produkty różnych firn, w różnych gnojnych specyfikacjach i dam relację.
A dzisiaj wkraczamy w strefę zmroku.

Następna relacja z hotelu.
Pozdrawiam!
Piotr Kowal



We are on our way to the third camp, having left the Terminator area. We are in the mountains and the communications signals are sporadic, even on the main roads, hence the data transfer action has been aggregated. Team Poland (the only one from Europe as it turned out) is not taking part in the sports rivalry; so we had to wait 5 days to leave asphalt having driven 500 km on asphalt. It really requires patience. However it was slippery right from the start and you will not believe this; the downpour was such that you had to have the windscreen raised because the wipers were useless. The Amazonia tyres do not slide at all in the local mud; it is just that there is a lack of power so the first gear on the reducer is in constant use.

So far, the organisational team which is responsible has prepared 18 special stages (SS) with time trials, of which a lot is in the river, up to a maximum of a metre of water and one at night time. 33 crews have been permitted to start, of which most are from Malaysia, four from Russia (including two from Sakhalin), two each from China and the Philippines (one of which is a female team and they are not bad), one team each from Brunei, Colombia, Ecuador, India and Sri Lanka.

The Maxxis Team from Malaysia is strong; they are fighting on equal terms with the Russians who are struggling with technical defects this year. The first three, after 18 SS, are already about 10% off the norm. If nothing happened on the last SS (and something probably did happen - there are no results yet), then... nothing is known. There's a story going round that an over-confident Russian on the way to the finish line last year, lost his concentration and ended up with his car overturned onto its roof, losing first place. So Coach Górski said ...

The Terminator means hi-tech iron and treacherous, wet nature. The tricky arrangement of the SSs requires a transition (short but tiring) of each section by the driver and the navigator. Underwater cavities with roots, plus turns which have to be taken practically on the spot require either a winch (a big loss of time) or a mega driving technique, a powerful engine and electrically (!!!) controlled locks for each wheel separately. The leading competitors assemble additional clamps onto electrically controlled pneumatics. It's something like a trial, only in muck, not on rocks. The ropes all have plastic fi l6 fittings for quick mechanical movements, so they rarely break off, but I have noticed that nowadays it is power pods which explode most often. Without an additional electric motor installed, on the pulley, it is murder trying to drive off when you are at a vertical wailing wall, 1.5 metres high. But when the system works (i.e. power to the wheels and a winch which is just as fast) it looks like a well speeded-up movie. When we get a faster network I will send images. The breaking news is that you can only connect the winch to an appropriate thick tree indicated by the organiser. In truth, in the past, after 30 competitors had gone through, the route did look like a tornado had passed by. In addition, with a strong winch it is possible to tear down a twenty-metre tree standing on a slope, which then lands on human heads. In terms of safety, approved moto helmets are mandatory for the driver and the navigator.
 
Returning to the camp by the river, the pictures show passable and impassable water. When water flows down the mountain, there first comes a tiny wave of clean water. The water rises very slowly, the difference can be seen by eye after about 15 minutes. And he who is wise (among the locals) then disappears. The second, proper wave, can raise the river level by one metre within 10 minutes. There is no time then even to take your chairs. You have to get into the car and move higher. Because you do not know how much rain has fallen in the mountains and the wave may be one, two or five metres high. It makes no impression on the locals here. They have houses which are above the river and on stilts, just to be sure. On all bridges here you go upwards, even if they are built in a valley. Because even a 10 metre wave will not sweep them away and a bridge is a safe place in an evacuation. This is a land of experienced rain-dwellers.
 
Today at 9:00 a trip to Twilight Zone, a 3-day extreme ride involving building bridges and crossing rivers where the locals do not venture. And what's interesting, there will be no timed SS on this route. Only volunteers who want to experience the fight against nature.
 
It is true that there is a team qualification to be won, but still (from among the number of crews) it is the locals who will win. So this is not for those players who are fighting for a place, because they will wear out their equipment. And there will be final sections (beach) for qualification. It's good that there is a sports section and an adventure section. But to go so far, to drive on asphalt just to get into the jungle? Rumors are circulating that in Malaysia it's getting harder and harder to "arrange" entry into the jungle. This can be judged by the fact that the organizers scrupulously check the camps to ensure that no garbage is left behind, because otherwise in a year’s time or in five years the local authorities will say NO. Supposedly Indonesia is still open: Borneo has typically competitive rallies where within 14 days you travel 240 km, without time trials, (according to rumors which have reached my ears). However, Rainforest is a brand and there is always a large group of players here from whom you can still learn a lot. So the level is high, the sections are short, so there is adrenaline, there are mistakes, who masters himself wins as does the one who has done it 1,000 times.

Using this moment of having grabbed your attention, I would like to give thanks for being able to represent Europe, and in particular thank you to:
- Britpart for financial support
- my team of Land Service soldiers who gave advice
- Jarek Pachuta (Maer) for the ironwork which works
- the Led Lenser company for shining
- the scout shop V8.pl people who contributed prizes
- Breck (Hołek rules) for brakes
- The Ragatta company for professional clothes

Moreover we independently test the products of various companies with various muck specifications and I will report on them. The next report will be from the hotel.
Piotr Kowal