Marcin Łukaszewski i Magdalena Duhanik - rewelacja Magam Trophy 2009

Na Magam Trophy 2009 prowadzili niemal od startu aż do samej mety. Pech, w postaci zerwanego paska klinowego, zepchnął ich jednak na drugie miejsce w końcowej klasyfikacji. Przez większość rajdu wiele osób zadawało sobie pytanie, kim jest załoga, która nie pozwala się dogonić faworytom rajdu. Nazwiska Marcina Łukaszewskiego i jego partnerki (również życiowej) Magdaleny Duhanik dla wielu były dotąd anonimowe.

IMG_6008Warto je jednak dobrze zapamiętać, bo z taką odwagą i techniką jazdy na pewno często jeszcze o nich usłyszymy. Marcin i Magda nie od dziś zresztą wygrywają w rajdach, ale dopiero od tego sezonu jeżdżą autem z wyciągarką mechaniczną, który pozwala im rywalizować z najlepszymi off-roaderami Polski.

Marcin na swym koncie ma m.in. II miejsce zdobyte na pierwszej edycji ś.p. Mazurskich Wertepów 2001. W kolejnych latach przynajmniej raz w roku brał udział w ciężkim, przeprawowym rajdzie na północy Polski. Off-road i survival to jego pasja. Był kiedyś żołnierzem w Jednostkach Specjalnych.

W parze z Magdą jeździ od stycznia 2008 – jego pilotka stawiała wtedy dopiero pierwsze kroki w wyczynowym off-roadzie! Już w zeszłym roku, startując Samuraiem z wyciągarką elektryczną, para Łukaszewski-Duhanik zajmowała wysokie lokaty w Bornym Sulinowie, na Wałeckich Błotach, Zmocie Challenge czy Bobku Trophy. Wygrała również edycją zachodniopomorską Poland Trophy w klasie Adventure. W najwyższej klasie No Limit startować jeszcze nie mogła, bo jej samochód nie był do tego przystosowany.

- Dopiero tej zimy udało nam się kupić porządne, spełniające nasze wymagania auto, które zostało przygotowane przez serwis w Myszyńcu – opowiada Marcin. – Jego budowa niedawno się zakończyła, dlatego wciąż jeszcze pojawiają się choroby „wieku dziecięcego”. Na przykład awaria Panhardów nie pozwoliła nam powalczyć o najwyższe lokaty na I rundzie Pucharu Polski. Pasek klinowy niestety też okazał się za słaby…

Samochód Marcina i Magdy zbudowany został na bazie Suzuki Jimny i – to rzadkość na naszych rajdach! – wyposażony został w silnik i skrzynię z wersji diesel. Terenówka jest uzbrojona w mosty Spidertrax, 35-calowe Silverstone, wyciągarkę mechaniczną Stara oraz elektrycznego Warna 8274, tzw. „grzechotkę”. Dane warsztatowe mówią o wadze 1250 kg. – Nad autem wciąż pracujemy, starając się eliminować jego słabości – mówi Marcin. – Wkrótce powinno być już „dobrze”.

Marcin z Magdą na „Magamie” prowadzili od pierwszego etapu, skutecznie odpierając ataki najlepszego obecnie duetu w polskim off-roadzie (zwycięstwa pierwszych rund Poland Trophy i Pucharu Polski, a teraz także Magam Trophy) – Roberta Kufla i Dominika Samosiuka. Sytuacja przypominała ubiegłoroczną edycję rajdu, kiedy to również jadący małą Suzuki „Ambrozja” nie pozwalał się dogonić dużo większemu i mocniejszemu Jeepowi Marka Schwarza. Historia nie lubi się jednak powtarzać – tym razem Suzuki przegrała pechowo rywalizację.

- Jeszcze na przedostatnim oesie prowadziliśmy – wspomina Marcin. – Nagle jednak auto zaczęło szwankować – okazało się, że pękł ponad 2-metrowy pasek klinowy, który napędza wiele mechanizmów. Próbowaliśmy szybko go naprawić, ale nie dało się – tylko straciliśmy całą przewagę, na którą tak ciężko pracowaliśmy. Robert z Dominikiem wyprzedzili nas, dlatego zagraliśmy va banque – postanowiliśmy kontynuować jazdę zepsutym autem. Z  silnikiem pracującym w trybie awaryjnym, bez wspomagania ruszyliśmy w pogoń. Na ostatnim trawersie popełniłem jednak błąd, najeżdżając kołem na drzewo. Nie mieliśmy asekuracji i nasza Suzuki trzykrotnie dachowała. Na szczęście nic strasznego się nie stało – udało się nawet uruchomić silnik i dotrzeć o własnych siłach do mety.

Drugie miejsce na Magam Trophy to wynik, którego na pewno nie można się wstydzić. Wygrana przeszła jednak załodze koło nosa. – Cieszymy się bardzo z rezultatu, a jeszcze bardziej z naszej jazdy – mówi Marcin. – Tak naprawdę mentalnie czujemy się zwycięzcami. Gdyby nie ten pasek… Rajd był wspaniały. Jeszcze nigdy w życiu nie pokonywałem tylu trawersów. To była piękna, sportowa rywalizacja, a dla nas na dodatek wielka szkoła jazdy. Z Robertem i Dominikiem stoczyliśmy wspaniały, czysty pojedynek, jadąc nierzadko „zderzak w zderzak”. Pomimo zaciekłej walki w obozie zawsze mieliśmy czas, by sobie pogadać i wzajemnie pogratulować jazdy.

O starcie na Rainforest Challenge (nagrodą za II lokatę jest 50% bonifikata wpisowego), Marcin z Magda na razie nie myślą, sprawa jest otwarta. W najbliższym czasie planują start w Bobku Trophy, a później w kolejnych rundach pucharowych i oczywiście na Zmocie. Teraz może być im już trudniej, bo startować będą w roli faworytów. - Tym bardziej że rywale poznali jedną z naszych tajnych broni – korkotrampki Magdy, które świetnie spisują się w roli obuwia pilota off-roadowego – śmieje się Marcin. – Nasz wynalazek chyba powinniśmy opatentować:)

text i foto: Arek Kwiecień / Sigma Pro

{artsexylightbox autoGenerateThumbs="true" path="images/stories/Ludzie/Duhanik" previewHeight="67"}{/artsexylightbox}